Przewodniczący parlamentu Gruzji Szałwa Papuaszwili podpisał ustawę o przejrzystości wpływów zagranicznych, zwaną ustawą o tzw. agentach zagranicznych. Regulacja była powodem wielotysięcznych protestów w kraju.
Papuaszwili podpisując ustawą przekonywał, że służy ona interesom kraju i obywateli, zaś opozycję skrytykował za „przedkładanie interesów innych krajów nad gruziński”.
Na początku minionego tygodnia partia władzy odrzuciła prezydenckie weto. Według gruzińskiego prawa w przypadku niepodpisania ustawy przez głowę państwa podpis składa przewodniczący parlamentu. Premier Irakli Kobachidze, cytowany przez agencję Interpress News, powiedział, że nowe prawo „weszło w życie i należy odłożyć emocje na bok”.
Wesprzyj nas już teraz!
Media szacują, że proces rejestracji organizacji pozarządowych i mediów jako „agentów zagranicznych” wejdzie w „aktywną fazę” na początku jesieni, czyli na kilka tygodni przed planowanymi na koniec października wyborami parlamentarnymi. To oznacza, że może on kolidować z kluczowym dla społeczeństwa obywatelskiego procesem obserwacji wyborów, realizowanym przez organizacje trzeciego sektora.
Po wejściu ustawy w życie i utworzeniu w ciągu dwóch miesięcy rejestru „organizacji realizujących interesy obcej siły” organizacje i media, które ponad 20 proc. finansowania otrzymują z zagranicy, będą miały obowiązek zgłoszenia się do rejestru.
W przypadku odmowy przewidziana jest kara w wysokości 25 tys. lari (ok. 8,9 tys. dol.). Następnie państwo samo wpisze organizację na listę. Jeśli organizacja nie wypełni deklaracji finansowej, otrzyma kolejną grzywnę w wysokości 10 tys. lari (3,6 tys. dol.). Państwo może dokonywać kolejnych kontroli co miesiąc i wymierzać każdorazowo karę 20 tys. lari (7,2 tys. dol.), jeśli uzna, że nie dopełniono formalności.
Ustawa o agentach przewiduje również coś, co media nazywają „mechanizmem donosu”. Dowolna osoba może napisać oświadczenie, że dana struktura jest „agentem zagranicznym” i na tej podstawie struktury państwowe rozpoczną weryfikację.
Masowe protesty przeciwko ustawie trwają w Gruzji od połowy kwietnia. Według krytyków umożliwi ona władzom zniszczenie społeczeństwa obywatelskiego i wprowadzenie autorytarnego modelu rządów w stylu rosyjskim, a przede wszystkim zablokuje drogę Gruzji do UE. Przyjęcie ustawy wywołało bezprecedensowy kryzys w relacjach Tbilisi z Zachodem. Społeczeństwo gruzińskie jest w zdecydowanej większości proeuropejskie.
Władze Gruzji przekonują, że chodzi im o „przejrzystość i obronę suwerenności”. Krytyków swoich działań nazywają „partią globalnej wojny”, a o organizowanie protestów oskarżają „siły zewnętrzne”. Analizy prawne Komisji Weneckiej oraz Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka (ODIHR) OBWE gruzińskie władze uznały za „nieuzasadnione” oraz motywowane politycznie. (PAP)