30 kwietnia 2020

Grypa i medialne mechanizmy napędzania epidemii strachu

(źródło: pixabay.com)

5 mln zakażonych, ponad 1,4 tys. ofiar śmiertelnych – tak było 40 lat temu w Polsce. Dziś groźny wirus powraca! Choroba może dotknąć każdego z nas. Zostańcie w domu, chrońcie się! Zakładajcie maseczki i odkażajcie ręce. Zróbcie wszystko, by pozostać przy zdrowiu, bo szpitale nie są gotowe na przyjęcie dużej liczby pacjentów. Musimy wypłaszczyć krzywą zachorowań. Inaczej nie uda ocalić się wielu istnień ludzkich… Jak byśmy się zachowali, gdyby tak informowano nas o… sezonowej grypie?

 

Od marca w głównych mediach w Polsce najwięcej miejsca poświęca się koronawirusowi. Zdaje się, że nie ma ważniejszych tematów. Każdego dnia, każdej godziny serwisy powtarzają jak mantrę statystyki zachorowań i liczbę ofiar pandemii. Setki konferencji prasowych, setki ekspertów i niezliczona liczba różnej jakości argumentów, by przekonać nas, że mamy do czynienia z niszczycielską zarazą, z którą styczność oznacza niemal pewną śmierć.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wystraszone społeczeństwo zareagowało paniką. Pamiętamy co spowodowała zapowiedź wprowadzenia ograniczeń – kolejki w sklepach, wózki pełne zapasów i puste półki sklepowe. Media pod rękę z władzami przepłoszyły ludzi z przestrzeni publicznej, zakładów pracy. Brak dyscypliny oznaczał też surowe kary. Przerażeni ludzie potulnie przejmowali kolejne ograniczenia – nawet jeśli z logiką ich stosowania bywało różnie. Oto stan pandemii. 

 

Grypa sezonowa w roli pandemii

A gdyby tak zmienić dotychczasową narrację o grypie? Jaki skutek przyniosłoby zastosowanie w przypadku grypy sezonowej reżimu informacyjnego realizowanego w dobie koronawirusa? Przeprowadźmy eksperyment.

 

Przekaz dnia otwierać mógłby alert służb sanitarnych ostrzegających przed niepokojącym zjawiskiem w przychodniach – przybywa pacjentów, a lekarze alarmują o szybkim wzroście liczby pacjentów z typowymi objawami grypy. Sprawy nie można lekceważyć, bo i przecież to grypa – na baczności powinny się mieć osoby starsze i schorowane – to oni są w grupie ryzyka, a zakażenie wirusem może oznaczać ciężką chorobą, powikłania, a nawet śmierć.

 

Dalej poszłoby ostrzeżenia WHO wskazujące, że oto na grypę sezonową w świecie cierpi 5 -10 proc. osób dorosłych i 20-30 proc. dzieci. Rocznie notowanych jest 3-5 mln ostrych przypadków. Umiera około 250 tys. – 650 tys. osób (w tym 28 tys. – 111 tys. dzieci poniżej 5. roku życia). Zaś w Polsce szczyt zachorowań na grypę przypada między styczniem a marcem. (Dane za: „Wytyczne do przygotowania placówek medycznych na wypadek wystąpienia pandemii grypy”).

Pierwszym medialnym ostrzeżeniem przed groźnym wirusem mogłoby być przywołanie „pandemii” z sezonu 1974/75, kiedy to w Polsce grypą sezonową „zakaziło się” niemal 5 mln Polaków (w populacji liczącej ok. 34 mln), zmarło wówczas ponad 1,4 tys. osób. Obecnie notowany skok zakażeń – grzmiałyby media – pozwala sądzić, że jeśli szybko nie zastosujemy zasad izolacji i nie wygasimy życia społecznego i gospodarczego, będziemy mieli do czynienia z milionami „zakażonych” i wieloma ofiarami śmiertelnymi. Zaś nieprzygotowany na pandemią system opieki zdrowotnej sprawi, że bez wypłaszczenia krzywej zachororwań, będziemy musieli dokonywać selekcji pacjentów.

 

W Polsce pod względem epidemiologicznym trudny był przełom XX i XXI wieku. Wprawdzie na grypę sezonową zapadło wówczas mniej niż 3 mln osób, ale wskaźnik umieralności mocno poszybował w górę. W dwóch kolejnych sezonach z powodu grypy zmarło bowiem po ok. 400 osób. Spory wzrost zachorowań na grypę sezonową notowaliśmy w Polsce także w roku 2017. Liczba chorych znów przekroczyła 5 mln osób. Podobny był kolejny rok. Odnotowano jednak mniej niż cztery dekady wcześniej ofiar (około stu w każdym sezonie).

 

Należałoby też postraszyć grypą pandemiczną. I wspominając na dotykające ludzkość epidemie wskazać na hiszpankę, która wedle najnowszych danych mogła spowodować około 50 -100 mln zgonów w skali świata. Instytucje sprawujące pieczę nad naszym zdrowiem grzmiałyby: „Wirus grypy pandemicznej nierzadko ma zdolność do łatwego rozprzestrzeniania się w społeczeństwie, zwłaszcza wśród osób z grup podwyższonego ryzyka. Choroba zwykle ma ostry przebieg, i niejednokrotnie prowadzi do trwałego uszczerbku na zdrowiu i/lub zgonu osoby zakażonej”. (Za: „Wytyczne do przygotowania placówek medycznych na wypadek wystąpienia pandemii grypy”).

 

Co więcej, specjaliści mogliby zagrzmieć, że „trudno przewidzieć jaki pandemia grypy będzie miała zasięg oraz konsekwencje”. A „efektem rozprzestrzeniania się wirusa pandemicznego będzie zakłócenie codziennego życia ludzi w krajach dotkniętych pandemią, powodując paraliż w wielu aspektach życia i doprowadzając do wysokich strat ekonomicznych”.

 

Medialne strachy – eksperyment

Przeprowadźmy doświadczenie. Poniżej na mapach Polski wprowadziliśmy prawdziwe dane obejmujące kilka kolejnych tygodni, a dotyczące grypy sezonowej. Zastanówmy się jak mocny medialny efekt można by osiągnąć stosując do nich strategię masowego straszenia śmiertelnie groźną pandemią grypy sezonowej, znaną nam ze sposobu informowania o koronawirusie. Dane pochodzą z raportów Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – PZH. 

 

Jak się okazuje, w całej Polsce w pierwszym tygodniu marca 2018 roku odnotowano liczne zachorowania i podejrzenia zachorowań na grypę. Łączna liczba chorych i podejrzanych o zachorowanie między 1 a 7 marca wyniosła 255 812 (liczba przypadków w podziale na województwa widoczna jest na grafice). W tym okresie z powodu grypy sezonowej zmarło 7 osób.

 

 

Dane z kolejnego tygodnia były równie niepokojące. Oto między 8 a 15 marca 2018 roku liczba chorych i podejrzanych o zachorwanie na grypę wzrosła o kolejne 264781 osób. Z powodu grypy zmarło 5 osób. To oznacza, że do połowy marca grypa pochłonęła 12 istnień ludzkich!

 

 

W kolejnym tygodniu – między 16 a 22 marca 2018 roku liczbę chorych udało się nieco ograniczyć. Odnotowano 206028 chorych i podejrzanych o chorobę. Niestety z powodu grypy zmarło kolejne 10 osób, powiększając liczbę ofiar „pandemii” do 22!

 

 

Ostatni tydzień marca – między 23 a 31 marca 2018 roku przyniósł kolejne 187665 przypadków zachorowań i podejrzeń. Zmarło kolejne pięć osób. W ciągu miesiąca grypa sezonowa pochłonęła zatem w sumie 27 osób.

 

 

Powyższy tekst nie ma na celu porównywania COVID-19 do tzw. „zwykłej grypy” – autor tekstu nie jest bowiem lekarzem i nie zamierza zajmować żadnego stanowiska w kwestii podobieństw obu chorób i nabierania odporności. O tym powinni dyskutować lekarze (w Niemczech i Francji niektórzy dyskutują, w Polsce raczej o tym nie słychać). Autor niniejszego tekstu pracuje jednak w mediach od wielu lat i na temat mediów wypowiadać się może. A media, stosując bardzo proste mechanizmy, potrafią solidnie przestraszyć i wywołać panikę, oraz wynikające z niej konsekwencje, które następnie mogą być wykorzystane w przeróżnych celach.

 

Wróćmy jednak do danych podanych wyżej – otóż wszystkie przywołane w tym tekście liczby są prawdziwe! I faktem jest, że każdego roku grypa sezonowa dotyka milionów osób. Dla wielu oznacza ona śmierć (z powodu mniejszej odporności czy schorzeń współistniejących). Proszę sobie wyobrazić, ze tego rodzaju „słupkami chorych i ofiar” jesteśmy atakowani przez większość mediów i to z ogromną częstotliwością, a równolegle przekonuje się nas, że jedynym rozwiązaniem jest izolacja i maseczki.

 

Jak byśmy się zachowali, gdyby tak informowano nas o sezonowej grypie? Czy wybuchłaby pandemia paniki?  

 

Marcin Austyn

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie