– Uznanie winy oczywiście musi być. To jest przestępstwo ścigane z urzędu – atak, naruszenie nietykalności osobistej, w tym przypadku posła, niemiłe rzeczy różne słowem. Mogę powiedzieć, że przed sądem wstawiałbym się za nią. Uznanie winy oczywiście musi być, ale nie domagałbym się jakiejś drakońskiej kary dla niej – tak poseł Grzegorz Braun odniósł się do kwestii prawnych konsekwencji wobec kobiety, która zaatakowała go w Sejmie.
Jak można przekonać się oglądając nagrania dokumentujące wtorkową „akcję gaśniczą” posła Konfederacji, na drodze Grzegorzowi Braunowi stanęła Magdalena Gudzińska-Adamczyk, która kopnęła posła, czego wypierała się później w rozmowach z mediami.
Wesprzyj nas już teraz!
– Nie kopnęłam pana posła. To ja zostałam uderzona przez niego w obojczyk. Nie wiem, jaka byłaby reakcja pana Brauna i tego dziennikarza na atak na ich symbole religijne. Ale ja złapałam pana posła za rękaw i próbowałam odciągnąć – przekonywała w korespondencji z „Faktem”.
– Tylko żeby przestał i że to wstyd, co on robi – to z kolei jej relacja na temat słów, które miała wypowiedzieć. – To ja zostałam znieważona i usłyszałam, że nie jestem kobietą. Wierzę w sprawiedliwość jako ostoję Rzeczypospolitej. Napastnik nie może oskarżać, że napadnięty się bronił. Napaść na mój symbol religijny jest napaścią na mnie. To w Polsce dosyć powszechnie uznana sprawa. Nie boję się ewentualnego procesu. Dlaczego miałabym się bać? Czy zrobiłam komuś coś złego? – broniła się.
Sam główny bohater wtorkowego wydarzenia rozmawiał z kolei m.in. z „Najwyższym Czasem”.
– Uznanie winy oczywiście musi być. To jest przestępstwo ścigane z urzędu – atak, naruszenie nietykalności osobistej, w tym przypadku posła, niemiłe rzeczy różne słowem – powiedział na temat odpowiedzialności prawnej Gudzińskiej-Adamczyk za fizyczną i werbalną napaść.
– Mogę powiedzieć, że przed sądem wstawiałbym się za nią. Uznanie winy oczywiście musi być, ale nie domagałbym się jakiejś drakońskiej kary dla niej – przyznał Grzegorz Braun.
Źródła: Interia.pl/NCzas.com, PCh24.pl
RoM