– Utwierdzam się tylko w przekonaniu, że Unia Europejska jest to nie tylko projekt jałowy, błędny i szkodliwy. Jest to po prostu projekt wrogi. To jest projekt, który instytucjonalnie walczy z niepodległymi państwami na kontynencie europejskim. Walczy z Polską. Zatem wyjazdy do Brukseli i w Strasburgu są dla mnie wizytami w twierdzy wroga, który z całą otwartością deklaruje swoje zamiary – mówi w rozmowie z tygodnikiem „Do Rzeczy” europoseł Grzegorz Braun (Konfederacja).
W ocenie polityka ostatnie maski i złudzenia co do UE opadły w chwili wygłoszenia przez „Reichsführer von der Leyen”, jak nazywa on przewodniczącą Komisji Europejskiej, „mowy tronowej” w dniu wybrania jej na kolejną kadencję. – Pani komisarz z wielką butą podtrzymała wszystkie wrogie Polsce, Polakom i wolnym ludziom w Europie polityki. Zielone, tęczowe czy pakt migracyjny, a w ostatnich akapitach, nawiązując wprost do manifestu z Ventotene Altiero Spinellego, w tonie rzecz jasna głęboko aprobatywnym. Nie na darmo nazwisko tego włoskiego komunisty widnieje na frontonie jednego z gmachów siedziby eurokołchozowej. Spinelli wykładał przecież kawę na ławę. Głosił, że są dwa podstawowe narzędzia budowy „nowego wspaniałego świata”: po pierwsze, zniknięcie własności prywatnej, po drugie, zniknięcie narodów – wyjaśnia.
– Mojej obecności w Brukseli i Strasburgu nie przeceniajmy oczywiście, ponieważ jest to jednocześnie organizacja dalece fasadowa. To są dekoracje filmowe, a może lepiej powiedzieć, jakiegoś ponurego sitcomu. To się dosłownie rzuca w oczy, ponieważ dni, w których Parlament Europejski przejeżdża gremialnie z Brukseli do Strasburga, kończą się pustoszeniem korytarzy, pozostają tylko sprzątacze i ariergarda administracji brukselskiej. Wygląda to – powołuję się tu na moje osobiste doświadczenia – jak zwijanie planu filmowego, który główna ekipa już opuściła. Tak wygląda ostatni dzień posiedzenia, które akurat w tym roku trwało nie dłużej niż kwadrans. Więc przemożne wrażenie fikcyjności, fasadowości. Fasadowości głosowań, których część odbywa się wyłącznie pro forma; wywołane przez przewodniczącą posiedzenia punkty są kwitowane nawet nie naciśnięciem guzika, tylko ewentualnym podniesieniem dłoni przez obecnych, ale nikt tego jakoś drobiazgowo nie liczy – relacjonuje dalej europoseł.
Wesprzyj nas już teraz!
W rozmowie poruszono również kwestię wyboru Sławomira Mentzena na kandydata Konfederacji na prezydentach w zaplanowanych na rok 2025 wyborach. Grzegorz Braun podkreśla na łamach „Do Rzeczy”, że nie wszyscy przedstawiciele Rady Liderów w Konfederacji podjęli decyzję w tej sprawie, tylko zrobiła to większość.
Na pytanie, czy on sam był przeciw, Grzegorz Braun odpowiada:
„Ja byłem zawsze za korzystaniem ze statutowych procedur i ciał statutowych. Opowiadałem się za stosowaniem procedury prawyborczej, która została przecież z wielkim powodzeniem przetestowana przez nas na przełomie lat 2019 i 2020. No i, a może przede wszystkim, opowiadałem się za zwołaniem statutowego kongresu Konfederacji i w tej sprawie zdania nie zmieniłem. Kwestie personalne nie są być może tak kluczowe, jak kwestie formalne i proceduralne. Zawsze z żalem obserwuję zaniedbywanie form i procedur”.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TG