Węgry chętnie przyjmą obywateli państw zachodnich, którzy będą uciekać ze swych krajów przed liberalizmem, poprawnością polityczną i bezbożnością – oznajmił w piątek premier Viktor Orban. Polski publicysta katolicki zastanawia się natomiast, czy i nasz kraj nie stanie się ziemią schronienia dla chrześcijan z zachodniej części Starego Kontynentu.
Wesprzyj nas już teraz!
Szef węgierskiego rządu w swoim przemówieniu podsumowywał miniony rok. – Tych prawdziwych uchodźców naturalnie przyjmiemy. Ci przerażeni niemieccy, holenderscy, francuscy, włoscy politycy i dziennikarze, ci chrześcijanie zmuszeni do opuszczenia ojczyzny, którzy swoją Europę stracili we własnej ojczyźnie, znajdą ją z powrotem u nas – powiedział.
Jak pisze na łamach portalu wPolityce.pl publicysta Grzegorz Górny, „część komentatorów potraktowała słowa Orbána jak intelektualną prowokację pod adresem państw Europy Zachodniej. Jednak scenariusz, jaki zarysował węgierski premier, nie jest wcale taki nierealny. W historii wielokrotnie dochodziło do przypadków, gdy duże grupy decydowały się na opuszczenie własnej ojczyzny z powodu prześladowań religijnych. Dziś zresztą jest to zjawisko powszechne choćby wśród zagrożonych eksterminacją chrześcijan na Bliskim Wschodzie. Czy jednak jest możliwe w naszej części świata?” – zastanawia się autor.
Górny przywołuje wydany przed siedmioma laty raport o nietolerancji i dyskryminacji chrześcijan na Starym Kontynencie. Dokument świadczy o postępującej tendencji do pozbawiania wierzących w Chrystusa prawa do życia zgodnego ze swym wyznaniem. „(…) od lat narasta trend nietolerancji zarówno społecznej, jak i rządowej wobec wyznawców Chrystusa. Coraz częściej zdarza się, że chrześcijanie są karani wysokimi grzywnami, zwolnieniami z pracy, a nawet aresztowaniami za odmowę podporządkowania się przepisom, które sprzeciwiają się ich wierze” – wskazuje publicysta. „Religia jest traktowana jako prawnie dopuszczalna prywatna ekscentryczność, możliwa za zamkniętymi drzwiami, raz w tygodniu, ale w żaden sposób nie można jej dawać wyrazu w pracy czy w życiu publicznym” – przytacza autor słowa arcybiskupa Petera Smitha z brytyjskiej diecezji Southwark.
„Mamy więc lekarzy, którzy nie mogą otrzymać dyplomu ginekologa, dopóki nie dokonają aborcji. Pracownice sierocińców, które pozbawia się pracy, ponieważ nie zgadzają się na oddawanie dzieci do adopcji parom seksualnym. Pielęgniarki zwalniane ze szpitali, bo nie chcą uczestniczyć w procederze aborcji. Pracowników społecznych zawieszonych w wykonywaniu obowiązków, bo radzili swym nieuleczalnie chorym podopiecznym, by pomodlili się przed śmiercią do Boga. Rodziców pozbawianych praw rodzicielskich, ponieważ nie chcą, by ich dzieci w przedszkolach poddawane były deprawującej edukacji seksualnej” – wylicza Grzegorz Górny. Zauważa też, że podobne doniesienia nie wędrują w świat z Polski czy Węgier.
Czyżby zatem nasze kraje miały stać się miejscem schronienia dla uchodźców z Europy Zachodniej?
„Dawna Rzeczpospolita nie bez powodu nazywana była krajem bez stosów. Dziś mogłaby być krajem bez terroru poprawności politycznej” – podsumowuje publicysta.
Źródło: wPolityce.pl
RoM