„W dzisiejszym świecie znikł gdzieś optymizm ideologiczny, który jeszcze niedawno inspirował wielki utopie społeczne, jak np. marksizm, obiecujący ludzkości świetlaną przyszłość. Zamiast tego coraz częściej pojawiają się ideologie podszyte nie optymizmem, lecz pesymizmem. Głoszą nie to, że osiągną największe dobro, ale zapobiegną największemu złu. Przykładem może być współczesna gnoza ekologiczna, której wyznawcy obiecują uratować życie na naszej planecie, zagrożone przez zmiany klimatyczne, globalne ocieplenie, dwutlenek węgla itd. Tworzą oni wspólnotę nie nadziei, lecz strachu”, zauważa na łamach tygodnika „Niedziela” Grzegorz Górny.
Publicysta przypomina kulisy operacji Greta, a w szczególności wystąpienie nastoletniej Szwedki na forum ONZ podczas którego krzyczała do światowych przywódców z mównicy o skradzionym dzieciństwie i obdarzyła „zimnym spojrzeniem” prezydenta USA Donalda Trumpa. „Politycy grzecznie słuchali jej wywodów i gorąco ją oklaskiwali”, pisze Górny, po czym zwraca uwagę, że o ile polityka rządzi się swoimi prawami i jednym może zależeć na wzbudzaniu ekologicznej paniki, a innym nie.
Wesprzyj nas już teraz!
„Gorzej, gdy ulegają jej (ekologicznej panice – red.) katoliccy hierarchowie, jak np. niemiecki arcybiskup, który oświadczył, że społeczeństwo potrzebuje dziś prawdziwych proroków, takich jak Greta, zaś organizowane przez nią piątkowe demonstracje przypominają mu biblijną scenę wejścia Jezusa do Jerozolimy w Niedzielę Palmową”, podkreśla Grzegorz Górny.
Jego zdaniem natura musi być pojmowana we właściwym porządku rzeczy, a chrześcijanin nie powinien mylić pojęć takich jak „stworzenie” i „środowisko”, na co zwracał uwagę Riccardo Cascioli.
„W tej koncepcji Ziemia jest darem Boga dla człowieka, który jawi się jako korona stworzenia. Między nim a innymi istotami żywymi istnieje przepaść ontologiczna. Człowiek jako stworzenie musi zdać sprawę Stwórcy, jak dbał o Jego dar, czyli Ziemię”, tłumaczy Grzegorz Górny.
„Koncepcja środowiska zakłada zaś, że nasza planeta jest samowystarczalnym organizmem, a człowiek jednym w wielu zamieszkujących ją bytów, który na dodatek zagraża jej istnieniu. Dlatego też trzeba ratować Ziemię przed człowiekiem”, pisze publicysta, po czym podkreśla, że ulegnięcie drugiej wizji przez hierarchów będzie oznaczać jednocześnie kapitulację Kościoła i ostateczne zwycięstwo ekognozy, której główny postulat nakazuje ludziom rezygnację z posiadania dzieci na rzecz „ratowania planety”.
Źródło: tygodnik „Niedziela”
TK