Religia nie jest czymś danym raz na zawsze i musi być potwierdzana na nowo w każdym pokoleniu, które musi stoczyć bój o własną wiarę. Katolicyzm w Polsce będzie trwał tak długo, jak długo Polacy będą chcieli być katolikami – mówi Grzegorz Górny, pisarz, reżyser i publicysta katolicki.
[..]
W swojej książce pt. „Duchowa historia Polski. Millenium dwu koronacji 1025 – 2025” mówi Pan o „sakramentalnej historii Polski”. Zwraca Pan uwagę, że sakramenty dotyczą ludzi indywidualnie, ale mimo wszystko mówimy o „chrzcie Polski” czy „chrzcie Francji”. Wobec tego czy w historii Polski znajdziemy również moment bierzmowania, Eucharystii czy pokuty i pojednania?
Wesprzyj nas już teraz!
Postanowiłem podążyć tym tropem i odnieść do dziejów Polski nie tylko wydarzenie chrztu Mieszka I oraz jego dworu, lecz także spróbować zlokalizować w historii naszego kraju również inne momenty, które można byłoby przyporządkować do pozostałych sakramentów. Tutaj z pomocą przyszedł mi Jan Paweł II, który podczas swojej pielgrzymki do Polski w 1979 roku, będąc na krakowskich Błoniach wyciągnął przed siebie dłonie i w obliczu dwóch milionów ludzi zgromadzonych na wspólnej modlitwie powiedział, że w tym właśnie momencie dokonuje symbolicznego aktu bierzmowania dziejów Polski. To było zupełnie unikalne wydarzenie, ponieważ nikt wcześniej nie słyszał o bierzmowaniu historii jakiegoś narodu. Jan Paweł II wiązał to jednak z konkretnym wydarzeniem, czyli z męczeństwem biskupa krakowskiego św. Stanisława ze Szczepanowa, którego 900. rocznicę śmierci wówczas obchodzono.
Bierzmowanie jest sakramentem dojrzałości chrześcijańskiej. Papież powiązał wtedy męczeńską śmierć św. Stanisława z osiągnięciem przez Polaków dojrzałości chrześcijańskiej. Kiedy doszło bowiem do zamordowania biskupa na rozkaz króla Bolesława Śmiałego, wówczas elity państwa wypowiedziały posłuszeństwo władcy, rozpoznając w jego czynie zło moralne. Monarcha się temu podporządkował i zgodził na banicję. Nie znamy żadnych przekazów, które mówiłyby, że próbował się przeciwko temu werdyktowi buntować, stawiać opór lub wszczynać wojnę domową. Zdaniem Jana Pawła II, ujawniła się wówczas dojrzałość chrześcijańska zarówno polskiej wspólnoty politycznej, jak i samego króla, który zrozumiał swój grzeszny czyn i zdecydował się pokutować za zbrodnię księżobójstwa. W swej książce staram się więc przyłożyć siedem sakramentów do poszczególnych wydarzeń z historii naszego kraju, żeby pokazać sakramentalny wymiar życia zbiorowego.
W tym kontekście warto wspomnieć, że tak jak u początków Korony Polskiej znajdował się sakrament chrztu, to u źródeł Rzeczypospolitej Obojga Narodów leżał inny sakrament, a mianowicie małżeństwo. Chodzi oczywiście o ślub królowej św. Jadwigi i wielkiego księcia Jagiełły. To wydarzenie dało początek unii Królestwa Polskiego oraz Wielkiego Księstwa Litewskiego, czyli nowego bytu politycznego, który przetrwał ponad dwieście lat. To pokazuje, jak łoże małżeńskie może być miejscem uprawiania polityki – i to polityki skutecznej, ponieważ powstały w ten sposób organizm był w pewnym momencie największym krajem w Europie, liczącym około miliona kilometrów kwadratowych.
A czy upadki państwa polskiego po pierwszym, drugim czy trzecim rozbiorze wiąże Pan również z jakimś momentem upadku duchowego Polaków żyjących w tamtym czasie? Może upadkiem moralnym?
Rzeczywiście, widzimy tutaj pewne sprzężenie zwrotne. Okresom odrodzenia duchowego Polski towarzyszył wzrost świadomości narodowej. Z drugiej strony okresom kryzysu duchowego towarzyszyła zapaść polityczna. W sumie to nic w tym dziwnego, ponieważ religia obok rodziny jest drugim najważniejszym źródłem kapitału społecznego. Dobro Rzeczypospolitej zależy natomiast nie tylko od cnót obywatelskich, lecz także od cnót kardynalnych.
Kryzysy religijne mają swoje odbicie w życiu codziennym. Gdy zamiast cnót rozpleniają się przywary, gdy tworzą się całe struktury grzechu, gdy ludzie nie mają wstydu ani bojaźni Bożej, to zapaść moralna psuje życie społeczne. W tym kontekście można dostrzec iunctim między kryzysem duchowym Kościoła w Polsce w XVIII wieku, a upadkiem naszej państwowości w tym czasie.
W swojej wizji dziejów Polski zwraca Pan uwagę na ważne momenty historyczne, a zarazem duchowe, jak kanonizacje i beatyfikacje – chociażby św. Stanisława czy św. Andrzeja Boboli. Przywołuje Pan również innych świętych, jak Faustyna Kowalska czy Jan Paweł II. Czy te osoby rzeczywiście mają tak potężny wpływ na dzieje naszej państwowości, naszego kraju i narodu – w tym oczywiście także na rozwój duchowy? Czy można powiedzieć, że bez nich po prostu nie bylibyśmy tym samym państwem, co dziś?
W swojej książce staram się pokazać wpływ chrześcijaństwa na kształtowanie naszej tożsamości narodowej i kultury politycznej na czterech głównych poziomach. Pierwszy to procesy historyczne w ich długim trwaniu, np. dzieje samorządności czy dobroczynności na ziemiach polskich. Drugi poziom to pewne fenomeny kulturowe, zwłaszcza te specyficzne dla naszego narodu, jak np. sarmatyzm czy mesjanizm. Trzeci poziom to konkretne wydarzenia historyczne: od chrztu Mieszka I poprzez różne wojny, sobory, unie, zabory, aż do powstania „Solidarności” i tragedii w Smoleńsku. Wreszcie czwarty poziom to dzieje poszczególnych ludzi, których biografii nie sposób zrozumieć, jeśli nie weźmiemy pod uwagę motywacji nadprzyrodzonej, która ich ożywiała. Gdybyśmy wyeliminowali pobudki religijne z ich życiorysów, to właściwie skazywalibyśmy się na zupełne niezrozumienie ich postępowania. I właśnie ten czwarty poziom, dotyczący konkretnych losów pojedynczych osób, wydaje się najważniejszy.
Dlaczego jest najważniejszy?
Dlatego, że wszystkie procesy historyczne, fenomeny kulturowe czy wydarzenia polityczne są dziełami poszczególnych ludzi. Nie ma bezosobowych procesów cywilizacyjnych, nie ma determinizmu historycznego, nie ma nieubłaganej konieczności dziejowej. Historia to przestrzeń ludzkiej kreatywności, ale także przestrzeń, w której może dojść do spotkania człowieka z Bogiem, ponieważ nasz widzialny wymiar doczesny przeplata się z niewidzialnym światem duchowym. W tej sferze naprawdę rozstrzygające znaczenie ma wolna wola człowieka. To konkretne wybory poszczególnych ludzi decydują o kształcie cywilizacyjnym całych narodów. W tym sensie te osoby, o których Pan wspomniał, odegrały olbrzymią rolę. Swoim postępowaniem naznaczały bowiem dzieje kraju w taki sposób, że były w stanie wpływać na losy całej zbiorowości i zmieniać bieg dziejów. Oczywiście historia nie zna słowa „gdyby”. Można jednak powiedzieć, że o ile tych postaci nie było, nasze dzieje mogłyby się potoczyć inaczej.
Zainteresowało mnie to, co Pan mówi o tym, że Polska – jako państwo – nigdy nie wystąpiła przeciwko Kościołowi, nie toczyła z nim wojny. We Francji mieliśmy do czynienia z wrogą Kościołowi rewolucją francuską. W Niemczech wybuchł przewrót protestancki, który bardzo mocno uderzył w Kościół katolicki. A w Polsce nigdy do czegoś podobnego nie doszło. Dlaczego? Czy to wynika właśnie z tej duchowej jedności katolicyzmu i polskiego państwa? Tak mocno w siebie nawzajem wrośliśmy?
Rzeczywiście, katolicyzm to DNA polskości. Dlatego atak polskiej władzy na polski Kościół byłby poniekąd samobójczy. To byłoby dokonanie pewnego samookaleczania, podniesienia ręki na samego siebie. Gdy spojrzymy na reformację w Niemczech czy rewolucję we Francji, to widzimy, że stały za nimi próby skonstruowania innej tożsamości narodowej niż katolicka: w przypadku Niemiec – protestanckiej, w przypadku Francji – laickiej. Gdyby w Polsce miało dojść do analogicznego wydarzenia, będącego swoistym zamachem na katolicyzm, musiałoby to pociągnąć za sobą stworzenie nowej tożsamości narodowej. Takie próby były podejmowane przez zaborców i okupantów, ale nigdy się nie udały, jak np. wytoczona Kościołowi przez władze PRL wojna o rząd dusz. Przyczyną klęski tych projektów było to, że katolicyzm był zbyt głęboko wrośnięty w polską świadomość narodową, stając się częścią naszej tożsamości.
PRZEPIS NA POLSKĘ. JAKIEJ PRZYSZŁOŚCI CHCĄ KATOLICY. A JAKIEJ ICH WROGOWIE
Czy we współczesnych nam czasach takie próby stworzenia nowej tożsamości były podejmowane na przykład w 2013 roku, gdy chciano usunąć krzyż z polskiego Sejmu? Gdyby do tego doszło, oznaczałoby to znaczący i symboliczny triumf sił antyklerykalnych. Byłoby to zerwanie z tradycją i chrześcijańską kulturą.
Takie próby są podejmowane dziś nie tylko w Polsce, ale także w innych krajach na naszym kontynencie. Niestety, mogą one odnieść sukces, czego przykładem są choćby najnowsze dzieje Irlandii i Hiszpanii. Jeszcze do niedawna uważane były one za bastiony katolicyzmu w Europie, a dziś są laboratoriami przyspieszonej sekularyzacji, a nawet wręcz dechrystianizacji. Przecież jeszcze niedawno nikt nie wyobrażał sobie, że Irlandia może nie być katolicka. W bardzo krótkim czasie doszło tam jednak do bardzo radykalnej, gwałtownej laicyzacji, która przejawia się nie tylko w masowym odpływie wiernych ze świątyń, dziś świecących pustkami. Jeszcze bardziej rażącym dowodem zbiorowej apostazji Irlandczyków jest przegłosowanie w referendum powszechnym, i to zdecydowaną większością głosów, legalności aborcji oraz przywilejów małżeńskich dla par jednopłciowych. Temu procesowi towarzyszy próba tworzenia nowej tożsamości irlandzkiej, opartej nie na powrocie do pogańskich źródeł celtyckich, lecz na nowoczesnej wizji człowieka europejskiego, który przezwyciężył myślenie w kategoriach religijnych, a teraz ma się kierować postępowym światopoglądem. W rzeczywistości więcej jest w tym myśleniu przesądów, zabobonów i mitów politycznych niż zdrowego rozsądku i racjonalności, ponieważ – jak już zauważał Chesterton – człowiek, który nie wierzy w Boga, jest w stanie uwierzyć we wszystko.
W Polsce podejmowane są podobne próby jak w Irlandii czy Hiszpanii. Kościół się przed nimi broni, ale nigdzie nie jest napisane, że uda nam się tę tożsamość katolicką obronić. Musimy pamiętać, że „skarb nosimy w naczyniach glinianych” (2 Kor 4, 7) i wiara jest dobrem bardzo kruchym, który można utracić. Religia nie jest czymś danym raz na zawsze i musi być potwierdzana na nowo w każdym pokoleniu, które musi stoczyć bój o własną wiarę. Katolicyzm w Polsce będzie trwał tak długo, jak długo Polacy będą chcieli być katolikami. Dziś widać, że wielu Hiszpanów czy Irlandczyków wyrzeka się swej religijnej tożsamości. W tym kontekście próba zdjęcia krzyża w polskim Sejmie w 2013 roku, o czym Pan wspomniał, stanowiła tylko część szerszego procesu, choć niewątpliwie wspomniany incydent miał duży potencjał symboliczny.
Czy ta wojna kulturowa, wojna cywilizacyjna może okazać się dla Polski zwycięska, czy jednak jesteśmy skazani na porażkę?
Musimy mieć świadomość, że ta wojna kulturowa jest na najgłębszym poziomie walką duchową. Nieprzypadkowo w Polsce jest ona dziś tak zacięta. Stawka, o którą toczy się ów bój, jest bardzo wysoka. Jest wiele krajów w Europie, gdzie tej walki praktycznie już nie ma. Dlaczego? Ponieważ zakończyła się wyrugowaniem wpływów chrześcijaństwa z przestrzeni publicznej. Głos Kościoła przestał dla ludzi cokolwiek znaczyć. Sekularyzacja odniosła triumf. To pokazuje nam, że stoimy przed bardzo trudnym i odpowiedzialnym wyzwaniem, któremu będziemy musieli stawić czoła.
Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał Paweł Ozdoba
Jaka ma być Polska przyszłości? [ODBIERZ NAJNOWSZY NUMER KWARTALNIKA PCH24.PL]
