„Paulini stoją na poziomie kucharek, które mają tam wielki wpływ; nic dziwnego, że spotkanie tych ludzi z wyższym poziomem umysłowym niepokoi ich i krępuje. Trzeba stanąć zwartym frontem przeciwko tej ciasnocie, by nie odbiła się ujemnie na pielgrzymach inteligentnych”.
Spieszę uciąć wszelkie domysły. Nie jest to współczesny komentarz do „sprawy ojca Augustyna Pelanowskiego”. Słowa pochodzą z 1957 roku (dokładnie: z 20 listopada 1957 roku), a wyszły spod pióra Prymasa Polski, kardynała Stefana Wyszyńskiego. W ten sposób odnosił się on do „taktyki podwórkowości i kuchenności” uprawianej jego zdaniem przez stróżów jasnogórskiego sanktuarium w obliczu wyznaczanych przezeń „milenijnych zadań Jasnej Góry”.
Wesprzyj nas już teraz!
Mocne słowa Prymasa Tysiąclecia pochodzą z niedawno opublikowanego staraniem Instytutu pamięci Narodowego czwartego tomu „Pro memoria” kardynała Wyszyńskiego, obejmującego lata 1956 – 1957. To moja kolejna propozycja na czas kwarantanny. Lektura bardzo obszerna (ponad 500 stron) – prawdziwa kopalnia wiadomości, galeria znanych i już zapomnianych postaci, historia uchwycona jak w soczewce.
Zbliżenie daje zupełnie inny obraz wyzwań, z którymi musiał mierzyć się Prymas przygotowując wielką strategię przejścia przez Morze Czerwone w postaci Wielkiej Nowenny przygotowującej „ochrzczony naród” do obchodów milenijnych. To nie tylko było zmaganie z aparatem państwa komunistycznego. Dzięki prowadzonym systematycznie przez Prymasa zapiskom widzimy, że linie „frontów” były bardziej rozgałęzione i nie przebiegały po linii prostej rozdzielających „nas” (Kościół) od „onych” (komunistów). I nawet nie chodziło o borykanie się kardynała Wyszyńskiego z uprzedzeniami i stereotypami (np. w odniesieniu do „zbytniej maryjności” polskiego katolicyzmu) tzw. katolików otwartych ze „Znaku” i „Tygodnika Powszechnego”.
Któż by przypuszczał – znając jedynie „podręcznikową” wersję historii Kościoła w okresie PRL – że realizując swój „strategiczny” plan Prymas musiał przezwyciężać opór…na Jasnej Górze. Opublikowane zapiski pozwalają poznać i docenić niezłomną wolę kardynała Wyszyńskiego, który stawiał czoła nie tylko komunistycznemu reżimowi, „otwartym” na wszystko katolikom, ale również inercji (wedle tego, co czytamy w ‘Pro memoria”) paulinów.
Z nieskrywaną goryczą pisał Prymas o niezrozumieniu, z jakim spotykał się na początku swojego istnienia Prymasowski Instytut Jasnogórskich Ślubów Narodu: „Ojcowie są zapewne zrażeni nowością tej pracy. Dotychczas siedzieli spokojnie w klauzurze, otoczeni łatwo zdobywanymi hołdami pielgrzymów. Dziś widać, jak nie są przygotowani do żadnej pracy poza czysto kościelną. Od dawna już napływały skargi na ten poziom. Dziś to widać lepiej, gdy ojców zaprasza się do pracy organizacyjnej. Były nawet głosy, by ojców usunąć z Jasnej Góry. Ale myśli te odrzuciłem, gdyż oddanie tej pracy księżom świeckim wypadłoby jeszcze gorzej” (25 listopada 1957).
Ci ostatni – czytamy w czwartym tomie „Pro memoria” – niejednokrotnie prezentują „postawę zbyt wygodną”. Jako katecheci w szkołach „absentują się z godzin nauczania religii w szkołach. Jest to wielki procent. Idzie za tym i młodzież, która zgłasza się w pełnym procencie, ale powoli odpływa”. Ponadto wzrasta, zwłaszcza wśród młodych księży „niechęć do lektury, do myślenia”(7 listopada 1957). Brzmi znajomo?
Czytając prymasowskie „Pro memoria” sięgamy do kopalni wiedzy, doświadczenia i roztropności księcia Kościoła i polskiego męża stanu. I umacniamy swoją nadzieję. Skoro bowiem mimo tylu przeciwności, można było przejść Czerwone Morze, to i teraz uda się przerwać łańcuch transmisji różnokolorowych zakażeń. Do tego – uczy lektura „Pro memoria” – potrzebny był i potrzebny jest pasterz, łączący żywą wiarę z prawym rozumem, „niezależny od wszystkich, zależny tylko od Boga”.
Zapiski kardynała Wyszyńskiego, choć dokumentują tyle ważnych wydarzeń i relacjonują wiele istotnych rozmów (m. in. niezmiernie interesująca rozmowę Prymasa z papieżem Piusem XII przy okazji odebrania kapelusza kardynalskiego), są przede wszystkim portretem człowieka oddanego bez reszty Kościołowi i narodowi, pasterza nie najemnika.
Grzegorz Kucharczyk