23 sierpnia 2019

Grzegorz Kucharczyk: Pakt, czyli wyrok śmierci

Pakt Ribbentrop – Mołotow zapowiadał unicestwienie państwa i narodu polskiego. Pod tym względem był on jakościowo innym rozbiorem niż trzy wcześniejsze.

 

Porozumienie, które przeszło do historii jako pakt Ribbentrop – Mołotow właściwie powinno nazywać się paktem Hitler – Stalin. Ministrowie spraw zagranicznych, których nazwiska widnieją w jego nazwie byli tylko wykonawcami politycznej strategii, odpowiednio narodowosocjalistycznego i komunistycznego dyktatora. Zgodnie z logiką zbójeckich porozumień nie tylko prawdziwi mocodawcy, ale również ich zasadniczy cel był skrzętnie ukrywany. Zgodnie z propagandową „maskirowką” mówiono o „pakcie o nieagresji”, choć de facto był on wypowiedzeniem wojny dziesiątkom milionów ludzi w Europie Środkowej, od Estonii po Besarabię. Wywózki w nieludzkich warunkach do sowieckich obozów zagłady, Katyń, ale również eksterminacja Żydów przez agendy państwa niemieckiego na obszarach polskich i sowieckich zajętych przez Wehrmacht po 1 września 1939 i po 22 czerwca 1941 roku były konsekwencjami sowiecko – niemieckiego porozumienia zawartego osiemdziesiąt lat temu. Bez niego być może nie wybuchłaby druga wojna światowa w ogóle, a w każdym razie Hitler postawiony przed starym koszmarem niemieckiej polityki konieczności toczenia wojny na dwa fronty, zastanowiłby się dwa razy przed wydaniem rozkazu do rozpoczęcia wojny „na wyniszczenie”. 23 sierpnia 1939 roku Hitler od tego koszmaru nie tylko został uwolniony, ale w Związku Sowieckim zyskał faktycznego (a od 28 września 1939 roku formalnego) sojusznika w zniszczeniu ładu wersalsko – ryskiego w Europie Środkowej. Tym w istocie rzeczy było opisane w dołączonym do paktu tajnym protokole rozgraniczenie sowieckich i niemieckich „stref wpływów”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Pakt Ribbentrop-Mołotow należy umieścić w szeregu innych porozumień niemiecko-sowieckich, które Berlin i Moskwa zawierały w ciągu dwudziestu lat przed podpisaniem „paktu o nieagresji”. Droga wiodła od traktatu brzeskiego z marca 1918 roku, w którym rząd Lenina formalnie opuszczał szeregi antyniemieckiej koalicji i zgadzał się na oddanie Niemcom faktycznej kontroli nad większością terytorium europejskiej części Rosji, torując w ten sposób drogę do budowy niemieckiego imperium w Europie Środkowej i Wschodniej. Brześć był biletem wstępu do niemieckiej „Mitteleuropy”.

 

Potem było Rapallo (1922) i traktat berliński z 1926 roku, czyli systematyczne zacieśnianie współpracy niemiecko-sowieckiej na polu politycznym, militarnym, ale i gospodarczym. Trudno przecenić znaczenie niemieckich dostaw materiałowych dla podtrzymania sowieckiej gospodarki, zwłaszcza jej przemysłu zbrojeniowego. Zasadniczym celem było wywrócenie porządku wersalskiego, a konkretnie, jak powiedział jeden z niemieckich przywódców „wykończenie Polski”.

 

Dla światowej opinii publicznej ogłoszenie wiadomości o zawarciu 23 sierpnia 1939 roku niemiecko-sowieckiego paktu o nieagresji było wielką niespodzianką, a nawet szokiem. Wskazywano na ideologiczną wrogość istniejącą od początku między sowiecką a niemiecką odmianą totalitaryzmu. Gdyby jednak dokonać dokładniejszej analizy pism twórców obu wersji socjalistycznej ideologii (w wersji internacjonalistycznej i narodowej) to widać zaskakujące zbieżności. Któż dzisiaj jeszcze pamięta, że zarówno Karol Marks i Fryderyk Engels podchwycili pojęcie „narodów historycznych” (w tej roli przede wszystkim obsadzali oni Niemcy jako historycznie udokumentowany „Kulturnation”) ukute przez tzw. pruską szkołę historiograficzną (Leopold Ranke et consortes), do których należy przyszłość oraz pojęcie „odpadków narodowościowych” (Volkerabfalle), które „obiektywny proces dziejowy” skazuje na wyniszczenie. Logika następnie przejęta i z niemiecką systematycznością implementowana przez autorów „Mein Kampf” i „Mitu dwudziestego wieku”.

 

Pakt Ribbentrop – Mołotow zapowiadał unicestwienie państwa i narodu polskiego. Pod tym względem był on jakościowo innym rozbiorem niż trzy wcześniejsze. W przypadku tych ostatnich chodziło o zniszczenie państwa. W sierpniu 1939 roku „rozgraniczenie stref wpływów” oznaczało rozgraniczenie biegnące przez środek Polski stref śmierci, w pierwszej kolejności śmierci polskich elit (powtórzmy: bez paktu z 23 sierpnia 1939 roku nie byłoby ani niemieckiej akcji AB, ani sowieckiej eksterminacji polskich elit w Katyniu oraz w innych miejscach na „nieludzkiej ziemi”).

 

Uśmiercone miało być również dobre imię Polski. Paktowi towarzyszyła bowiem antypolska ofensywa propagandowa organizowana zarówno przez Berlin jak i Moskwę. W tym ostatnim przypadku nie chodziło li tylko o agendy państwa sowieckiego, ale również aparat Międzynarodówki Komunistycznej (Kominternu), która zgodnie z wytycznymi Stalina po 1 września, a zwłaszcza po 17 września 1939 roku wskazywała na „polski imperializm” i „prześladowanie przez polski rząd mniejszości narodowych” jako czynniki odpowiedzialne za wybuch konfliktu militarnego. Tą propagandową narrację powtarzał od września 1939 roku światowy ruch komunistyczny, także w krajach zachodnich, które po 22 czerwca 1941 roku razem ze Stalinem tworzyć będą tzw. antyhitlerowską koalicję.

 

Amerykańscy, brytyjscy czy francuscy komuniści w latach 1939 – 1941 zgodnie z wytycznymi Kominternu pisali o „polskiej agresji”. W latach 1941 – 1943 (tj. w okresie ponownego nawiązania relacji dyplomatycznych polsko-sowieckich) nastąpiło krótkie wyciszenie tej narracji, która po kwietniu 1943 roku ponownie powróci, gdy zgodnie z „mądrością etapu” tym razem piętnowane będą „faszystowskie sympatie rządu Sikorskiego” (w ten sposób na polecenie Moskwy światowa propaganda komunistyczna interpretowała zwrócenie się rządu RP do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża o zbadanie katyńskich grobów).

 

Grę wokół paktu prowadzili nie tylko komuniści. Dzisiaj wiemy, że niemal następnego dnia o faktycznych ustaleniach, które zapadły na Kremlu 23 sierpnia 1939 roku („tajny protokół”) wiedział wywiad amerykański, który wiadomość przekazał dalej – do Brytyjczyków i Francuzów. Nasi europejscy sojusznicy milczeli w tej sprawie jak grób wobec władz RP. A nuż Polacy w ostatniej chwili ugięliby się pod niemieckimi żądaniami? Z drugiej strony opublikowanie w mediach zawartości „tajnego protokołu” mocno utrudniłoby „zachodnim demokracjom” przedstawianie „wujaszka Joe” (Roosevelt o Stalinie) jako wiarygodnego sojusznika w walce z Hitlerem.

W putinowskiej Rosji pakt Stalina z Hitlerem jest nie tylko relatywizowany, ale wręcz zachwalany jako wyraz „przezorności” sowieckiej dyplomacji. A poza tym, jak głosi historyczna propaganda współczesnej Rosji, Polacy „i tak dogadywali się z Hitlerem”. W Moskwie kłamią, a w Brukseli milczą. Próżno bowiem szukać w Europejskim Domu Spotkań z Historią wzmianki o tragicznych skutkach sowiecko – niemieckiego paktu zawartego osiemdziesiąt lat temu. Historia kłamstwa i przemilczania trwa więc nadal.

 

 

Grzegorz Kucharczyk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij