Czterdzieści lat temu, gdy właśnie rozpędzał się „karnawał „Solidarności” „ Prymas Wyszyński nauczał, że „nie ma drogi ku odnowie bez odwołania się do sumienia”. Zagadnienie to widział bardzo szeroko. Obok sumienia osobistego, dostrzegał również „sumienie rodzinne” oraz „sumienie narodowe”. To ostatnie zasadzało się na „obronie suwerenności Ojczyzny”, która „jest dla nas nakazem moralnym”.
Idąc dalej tropem myśli Prymasa Tysiąclecia należy widzieć „sumienie narodowe” jako wyczulenie na zjawisko zdrady. Kardynał Wyszyński w tej samej homilii wygłoszonej 6 stycznia 1981 roku w archikatedrze warszawskiej podkreślał, że „wskazaniem dla nas” jest „wytrwać, żyć dla Ojczyzny, nabrać zaufania do niej i gotowości oddania jej wszystkiego z siebie. To jest najważniejszy nasz obowiązek wobec Ojczyzny. Potrzeba nam potężnej woli organizowania wszystkich sił rodzimych, ojczystych, by się nie oglądać na prawo i lewo, by nie poddawać się pokusie nowej Targowicy, skądkolwiek by ona miała przyjść. Jesteśmy u siebie, w swojej Ojczyźnie, gospodarzymy olbrzymimi dobrami, które Naród posiada; mamy do nich zaufanie, chcemy aby procentowały na naszej ziemi. Oto jest sumienie narodowe”.
Czytam słowa Prymasa i słyszę ludzi, dla których „polskość to nienormalność”, dla których Wojsko Polskie to „psy”, łudząco podobne do niemieckiej SS, dla których kulturowe i duchowe dziedzictwo ochrzczonego narodu zasługuje tylko na komentarz w rodzaju: „j…ć i wy…ać”, którzy zaufanie pokładają w kolejnych rezolucjach Parlamentu Europejskiego i wyrokach europejskich trybunałów, którzy szukają na prawo i lewo nowych ideologii – od marksizmu-genderyzmu po „zielony ład” – mających na trwałe pozbawić nas olbrzymich dóbr, którymi możemy gospodarować.
Wesprzyj nas już teraz!
Na czym polegała i na czym polega dziś Targowica? Branie jurgieltu jest tylko przejawem głębszej choroby. Odwołując się do zacytowanej diagnozy kardynała Wyszyńskiego można powiedzieć, że postawa, którą nazywamy „Targowicą” to przeciwieństwo „sumienia narodowego”, czyli brak zaufania do Ojczyzny (nie mylić z tym czy innym rządem), brak woli organizowania sił ojczystych, a raczej skłonność do ich dezorganizowania na skutek działań hybrydowych, z którejkolwiek strony mogą przychodzić, wreszcie kompulsywne oglądania się na prawo i lewo, czyli nieumiejętność „myślenia polskimi mózgami” (słowa Prymasa wypowiedziane w innym miejscu).
„Pokusie Targowicy” ulec mogą nawet ci, którzy walczyli kiedyś za Ojczyznę, ale w pewnym momencie stracili do niej zaufanie i nowego suwerena zaczęli szukać na prawo i lewo. Przecież w 1792 roku do zawiązanej w Petersburgu, a dla niepoznaki ogłoszonej w przygranicznej Targowicy, konfederacji Rzewuskiego, Potockiego i Branickiego zgłosił akces niejeden uczestnik konfederacji barskiej. Dzisiaj tej samej pokusie w nowym wydaniu ulegają „bohaterowie naszej wolności” opluwający – ku uciesze Łukaszenki i Putina (postrzeganego przez niejednego pozbawionego zaufania do własnej Ojczyzny jako „ostatnia nadzieja chrześcijańskiej cywilizacji”) – Wojsko Polskie strzegące, zgodnie ze złożoną przysięgą, granic Rzeczypospolitej.
Kardynał Wyszyński w 1981 roku zwrócił uwagę na jeszcze jeden fatalny związek. Podkreślał, że upadek sumienia osobistego przekłada się na upadek „sumienia narodowego”, na bezbronność ludzi niemoralnie prowadzących się wobec pokusy zdrady, która jest złamaniem nakazu moralnego obrony suwerenności Ojczyzny: „Zastanawia nas to – mówił Prymas – że już dwieście lat temu, w okresie, gdy Polska konała, gdy obradował ostatni Sejm Rzeczypospolitej w Grodnie [1793], zarysowały się dwa nurty moralno-społeczne. Zwolennicy jednego z nich – jak wiemy z akt Sejmu – oddawali się całkowicie egoistycznym celom: zabawa, zdrada domowa, małżeńska i zdrada Ojczyzny; przedstawiciele zaś drugiego szykowali się do Insurekcji Kościuszkowskiej. Jakże nieproporcjonalne były możliwości tych dwóch obozów! Chwilowo wzięli gorę pierwsi. Doprowadził do tego egoizm, samolubstwo i rozkład rodziny. Wtedy właśnie było bardzo dużo rozwodów. Działo się to głównie wśród arystokracji rodowej. To wielkie nieszczęście osłabiło wtedy naszą Ojczyznę i w rezultacie doprowadziło do niewoli, trwającej półtora wieku”.
Dzisiaj arystokracji rodowej nie ma. Do jej roli aspirują natomiast kreowane przez medialny mainstream „autorytety” spod herbu pioruna i ośmiu gwiazdek, choć liczba tych ostatnich rośnie w tak szybkim tempie, że niedługo przekroczy liczbę gwiazdek na fladze amerykańskiej. Ludzie spod ośmiu gwiazdek i czerwonego jak kremlowska gwiazda pioruna, streszczający swoje ideowe credo w wulgaryzmach, dostosowują w ten sposób to, w co wierzą do obranego przez siebie „stylu życia”. Równie ochoczo demonstrują na rzecz zabijania bezbronnych ludzi (piekło nienarodzonych) jak i domagają się umożliwienia naruszania granic Rzeczypospolitej przez reżim Łukaszenki. Stamtąd już niedaleko do Grodna.
Pożyteczni idioci z niebieskimi torbami? Z pewnością. Posłuchajmy, jak o związku między rozprzężeniem „ładu woli i serca” a zachwianiem „ładu rozumu” czterdzieści lat temu mówił Prymas Tysiąclecia. Zaraz po przywołaniu historii sejmu grodzieńskiego, dodawał: „Ułatwione życie w rodzinie. Czyż nie zastanawia nas to, że wszystkie środki ułatwionego życia, odrzucone przez encyklikę „Humanae vitae”, ciągle dochodzą do głosu, czyniąc z człowieka istotę niemalże nierozumną?”.
Profetyczne słowa, nie tylko w kontekście tych, którzy we wspólnocie politycznej, jaką jest naród, na drodze do zatraty „sumienia narodowego” utracili wcześniej „sumienie rodzinne”. Iluż dzisiaj jest w samym Kościele tych, którzy na drodze do uczynienia ludzi „istotami nierozumnymi” porzucają „katolicki rygoryzm”, a receptę na „ułatwione życie” podpisują rozdziałem „suchej doktryny” od „potrzeb duszpasterskich”!
Powróćmy na koniec do „sumienia narodowego” jako wypełniania nakazu moralnego obrony suwerenności Ojczyzny. Nauka kardynała Wyszyńskiego w tym względzie jest ciągle aktualna, nie tylko w odniesieniu do ludzi spod wielu gwiazd ( chcą „j…ć” całe partie, pojedynczych posłów, a ostatnio również Wojsko Polskie i szczelność granic państwa). 25 stycznia 1976 roku podczas homilii wygłoszonej w warszawskim kościele (dzisiaj bazylice) Świętego Krzyża, zamykającej cykl kazań świętokrzyskich, Prymas nauczał, że „społeczność polityczna – licząc się z rzeczywistością narodową, z kulturą własną Narodu, z jego suwerennością kulturalną i polityczną – nie może wchodzić w takie układy i przyjmować takich zobowiązań międzynarodowych, które byłyby z krzywdą dla kultury narodowej i suwerenności gospodarczej”.
Święty Jan Paweł II wielokrotnie po 1989 roku powtarzał, że Polska „potrzebuje ludzi sumienia”. Idąc za nauczaniem Prymasa Tysiąclecia można dodać, że pilnie potrzeba nam „ludzi sumienia narodowego”.
Grzegorz Kucharczyk