17 września 2021

„Gułag nad Wisłą”. Nieznane pokłosie 17 września 1939. Prof. Bogusław Kopka dla PCh24.pl

„Gułag nad Wisłą” istniał i nic tego nie zmieni. Musimy o tym mówić, musimy o tym pamiętać. Nie może być tak, że Polska jest ostatnim krajem bloku wschodniego, w którym publikuje się informacje na ten temat. O systemie komunistycznych obozów mówi się głośno w Czechach, na Słowacji, w Rumunii, w Bułgarii etc., a w Polsce nie dość, że się o tym nie mówiło, to w dodatku nadal brakuje woli, żeby dokładnie to zbadać i opisać – mówi w rozmowie z PCh24.pl prof. Bogusław Kopka, autor bestsellerowej książki „Gułag nad Wisłą. Komunistyczne obozy pracy w Polsce 1944-1956”.

 

Kiedy Sowieci, komuniści, zbrodniarze z ZSRR i inni wyznawcy ideologii Marksa, Engelsa i Lenina podjęli decyzję o budowie „Gułagu nad Wisłą” – systemu komunistycznych obozów w Polsce? Czy ostateczne rozstrzygnięcie w tej sprawie zapadło przed, czy po 17 września 1939 roku?

Wesprzyj nas już teraz!

17 września 1939 to bardzo ważna cezura czasowa obok 1 września 1939 roku. 17 września zaczęła się tzw. pierwsza okupacja sowiecka w Polsce, o czym pisał m.in. prof. Rafał Wnuk, który nazwał ten okres rządów i terroru komunistów z ZSRR na polskich Kresach terminem „za pierwszego Sowieta”.

Jedną z części montowanego przez komunistów systemu w Polsce były właśnie obozy, czyli łagry.

Początkowo organizacyjnie obozy komunistyczne w Polsce należały do Sowietów. Za Armią Czerwoną szły dywizje NKWD i one właśnie w pierwszej kolejności montowały prowizoryczne obozy. Miało to jednak miejsce po styczniu 1944 roku, czyli „za drugiego Sowieta”, kiedy żołnierze Stalina szli na Berlin.

Te pierwsze obozy były różnie określane. Raz nazywano je obozami jenieckimi, innym razem obozami internowania. Nie wszystkie one należały do świata gułagowego, jakim w imperium wewnętrznym ZSRR istniały. Nie zmienia to jednak faktu, że stanowiły one pewien pas transmisyjny, takie przedpole prowadzące do „klasycznych” sowieckich łagrów.

Oczywiście, tak jak przy froncie bywało, na terenach tych obozów odbywały się rozstrzeliwania, egzekucje etc. Najbardziej znanym i największym łagrem „Gułagu nad Wisłą” był obóz w Rembertowie, który powstał jesienią 1944 i istniał do maja 1945 roku. Ja osobiście stawiam tezę, że był to obóz stacjonarny, to znaczy nie przechodził razem z frontem, tylko był to stały obóz koncentracyjny na co wskazywała m.in. szczególna struktura tegoż miejsca, infrastruktura etc.

Obóz w Rembertowie został przez żołnierzy Armii Krajowej w maju 1945 zaatakowany. Polscy żołnierze podjęli wówczas próbę wyzwolenia przebywających w nim polskich wojskowych oraz tych wszystkich, którzy ukrywali się po Powstaniu Warszawskim przed komunistami, ale niestety zostali przez nich schwytani. Niestety akcja AK udała się tylko częściowo, a jej efektem były egzekucje. Mówi się o co najmniej 100 osobach, które zostały zamordowane i zakopane na terenie dawnej fabryki amunicji w Rembertowie, z której komuniści zrobili obóz.

Niestety do dzisiaj nie odbyły się tam żadne ekshumacje…

 

Nie tylko tam…

No właśnie…

Chciałbym zwrócić uwagę, że Rembertów miał dla Sowietów podobne znaczenie jak Pruszków dla Niemców. Przez Rembertów tak jak przez Pruszków przeszła Warszawa i dlatego pamięć o tym miejscu powinna dla nas mieć wielkie znaczenie.

W Rembertowie odbywały się również główne, obok Górnego Śląska, transporty na Wschód. Ludzie z sowieckiej strefy okupacyjnej byli przewożeni właśnie przez Rembertów, w którym odbywała się selekcja – kto zostanie zlikwidowany, kto będzie w obozie, a kto trafi do Kazachstanu bądź na Syberię.

 

W swojej książce pt. „Gułag nad Wisłą” zwraca Pan uwagę, że w 1945 roku miało miejsce swego rodzaju okrzepnięcie narzuconej Polsce władzy komunistycznej. Co to oznaczało dla struktury komunistycznych obozów na terytorium naszej ojczyzny?

Od 1945 roku rozpoczęła się albo likwidacja sowieckich obozów, albo przekazywanie przez Sowietów tego typu infrastruktury jak Oświęcim, Jaworzno etc. „polskiemu” Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego, czyli miejscowej bezpiece.

Co ciekawe cały system więziennictwa, czyli więzienia, areszty i właśnie obozy nie podlegały tak jak w innych krajach resortowi sprawiedliwości, tylko właśnie bezpiece. Było to więc imperium resortu bezpieczeństwa publicznego, do którego nie mieli wstępu ani prokuratorzy, ani nawet przedstawiciele stalinowskich sądów.

W obozach, o których rozmawiamy przetrzymywano na czas nieokreślony ludzi bez żadnego wyroku a nawet zarzutów. Byli to nie tylko jeńcy wojenni, ale również ludność cywilna w tym kobiety i dzieci. Mało tego: Sowieci przejęli po Niemcach z całą infrastrukturą obóz dla dzieci w Potulicach nad Notecią.

Łącznie cała siatka komunistycznych obozów w Polsce liczyła 206 miejsc.

 

Dlaczego budowę „Gułagu nad Wisłą” rozpoczęto w 1944? Dlaczego nie zrobiono tego „za pierwszego Sowieta”, tylko dokonywano wówczas wywózek Polaków na Daleki Wschód? Druga kwestia – dlaczego po 1944 roku komuniści nie zdecydowali się na kolejne wywózki Polaków, tylko zdecydowali, że lepszym rozwiązaniem będzie budowa obozów „na miejscu”?

„Za pierwszego Sowieta” czyli w latach 1939-1941 infrastruktura obozowo-łagrowa w ZSRR istniała, więc uznano, że nie ma potrzeby tworzenia jej przy granicy, która w dodatku była traktowana jako teren przejściowy. W planach sowieckich granica ustalona w ramach Paktu Hitler-Stalin z 23 sierpnia 1939 roku i skorygowana w październiku tego samego roku była traktowana przez Sowietów jako teren przyszłych działań ofensywnych ZSRR, który miał w najbliższym czasie zaatakować Niemcy. Stąd też pierwszą rzeczą, którą Stalin i jego podwładni postanowili wykonać było oczyszczenie terenu, czyli deportacje do istniejącej w ZSRR infrastruktury.

Wywózki „za pierwszego Sowieta” odbywały się czterema falami w taki sam sposób jak podczas Operacji Antypolskiej w latach 1937-1938.

W 1941 roku po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej miało miejsce inne, bardzo istotne wydarzenie. Komuniści ewakuowali z okupowanych Kresów, które bardzo szybko zajmowali Niemcy NKWD-zistów oraz część tzw. więźniów politycznych – ludzi istotnych z punktu widzenia przyszłości polityki sowieckiej w stosunku do Polski. Pozostałych więźniów po prostu mordowano na miejscu poprzez rozstrzelanie.

Wracając jednak do Pana pytania: w latach 1939-41 Sowieci nie potrzebowali budować infrastruktury obozowej na zajętych terenach. Oni, powtarzam, traktowali polskie Kresy jako teren przyszłych działań w ataku na Niemcy i dlatego postanowili szybko go „oczyścić” z „wrogów ludu” – żołnierzy, inteligencji, policjantów, ziemian, kapłanów etc. do swojej, już istniejącej infrastruktury obozów pracy przymusowej.

Przypomnę tylko, że w latach 30. sowiecki Archipelag Gułag został „zreformowany”, to znaczy urealniono jego działalność gospodarczą. Dotychczas obozy traktowano według stref geograficznych, obszarowo. W połowie lat 30. uznano, że jest to całkowicie niewydolny system i w ramach reformy, żeby ten system usprawnić wprowadzono specjalizację według działów gospodarki, czyli drewno, węgiel, stal etc. W rzeczywistości, jak wiemy m.in. z książki Aleksandra Sołżenicyna „Jeden Dzień Iwana Denisowicza”, że był to system syzyfowej pracy, co jednak nie zmienia faktu, że z każdym rokiem coraz bardziej się on rozrastał.

II Wojna Światowa powinna zatrzymać ten rozrost Archipelagu Gułag – więźniowie, na logikę, powinni zostać zwolnieni i skierowani na front. Co jednak zrobił Stalin? Wprowadził jeszcze większy terror, jeszcze większe obostrzenia, zmniejszył racje żywnościowe więźniów etc.

Po 1944 roku, „za drugiego Sowieta” Stalin zdecydował, że to miejscowe władze komunistyczne mają utrzymywać „porządek” i system terroru. Jednym z elementów tego systemu miała być infrastruktura obozowa. Stalin uznał, że żołnierze NKWD będą mu potrzebni w samym ZSRR, ponieważ myślał już o nowych represjach i musiał mieć kim je wprowadzić. Ogromna, wielomilionowa rzesza byłych jeńców sowieckich, która została według Stalina skażona obecnością na zachodzie powróciła do ZSRR i trzeba było ich „pilnować”, czyli mówiąc wprost terroryzować, żeby przypadkiem nie myśleli tak jak myśli się na zachodzie.

Właśnie dlatego Stalin uznał, że w komunistycznej strefie wpływów poza granicami ZSRR za terror będą odpowiedzialni miejscowi. W Polsce tę funkcję pełnił resort bezpieczeństwa wewnętrznego wzmocniony przez Ludowe Wojsko Polskie i Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego. System terroru był budowany konsekwentnie aczkolwiek opornie, ponieważ Żołnierze Wyklęci-Niezłomni podjęli bój o wolną Polskę. To właśnie za sprawą naszych bohaterów Bierut wielokrotnie prosił Stalina, aby nie wycofywał on oddziałów NKWD z Polski. Ostatecznie Stalin zdecydował, że do 1947 roku NKWD ma opuścić Polskę a stworzone przez NKWD obozy mają zostać albo zlikwidowane, albo przekazane „polskiemu” resortowi bezpieczeństwa publicznego wraz z więźniami, których traktowano nadal jako więźniów sowieckich.

 

Do którego z przedstawionych przez Pana w książce „Gułag nad Wisłą” modeli najbardziej pasowały komunistyczne obozy w Polsce w latach 1944-1956? Były to obozy koncentracyjne, obozy pracy czy obozy śmierci?

Pozwolę sobie zacytować prof. Krzysztofa Kosińskiego, który stwierdził, że komunistyczne obozy w Polsce nie miały być obozami zagłady. Starano się jednak, by więźniowie odczuli karę. Z całą pewnością nie mamy więc do czynienia z klasycznymi obozami zagłady, do których więźniowie trafiali i z miejsca byli mordowani. Tego nie było.

Jeśli zaś mówimy o definicji obozu koncentracyjnego to ja osobiście nie byłbym taki powściągliwy, ponieważ obóz koncentracyjny nie jest równoznaczny z obozem zagłady. Istnieje oczywiście skrót myślowy, który kojarzy nam się z Auschwitz Birkenau, ale obozy koncentracyjne z definicji są to osoby zamknięte, w których przetrzymuje się jednocześnie ludność cywilną i wojskową bez wyroku na czas nieokreślony, którzy mają podjąć się pracy przymusowej. Trzymając się tej definicji większość obozów „Gułagu nad Wisłą” była obozami koncentracyjnymi.

Pana pytanie jest dowodem na to jak wielkie jest dziedzictwo semantyczne PRL-u we współczesnej Polsce. W PRL-u mówiono nam jedynie o zbrodniach hitlerowskich. Podkreślam – hitlerowskich, a nie niemieckich, ponieważ NRD było naszym sojusznikiem w bloku wschodnim i kładziono nacisk na martyrologię „hitlerowskich obozów koncentracyjnych”. Obozy koncentracyjne to również łagry – sowieckie obozy pracy.

 

Dlaczego prawda o komunistycznych obozach pracy nie może do dzisiaj się przebić? Powiem szczerze, że gdyby nie Pana książka prawdopodobnie nie wiedziałbym, że istniał „Gułag nad Wisłą”…

Jeszcze w latach 90. nie przyznawano się do tego, że w Polsce istniał system komunistycznych obozów w wydaniu sowieckim, ponieważ uważano, że był to system jeniecki, a konkretnie taki sam system, jaki istniał dla jeńców niemieckich na Zachodzie – we Francji, w Danii etc. Cały czas była mowa o obozach dla niemieckich jeńców wojennych co wykraczało poza definicję gułagu.

Druga sprawa: były też obozy do walki z tzw. szkodnictwem gospodarczym. Propagandzie komunistycznej udało się dość skutecznie wmówić Polakom, że pobyt w takim obozie to powód do wstydu, ponieważ więźniów takich obozów przedstawiano jako „niebieskie ptaki”, obiboków, nierobów i spekulantów. W związku z tym „szkodnicy gospodarczy” przez lata milczeli, że byli więźniami „Gułagu nad Wisłą” i to pomimo faktu, że byli oni w przeważającej większości bardzo przedsiębiorczy, gospodarczy i innowacyjni. Tacy ludzie byli niezwykle potrzebni Polsce w latach powojennej odbudowy kraju, kiedy wszystkiego brakowało. Okazało się jednak, że są oni zagrożeniem dla systemu, więc najpierw stłamszono ich podatkami, opłatami i innymi haraczami, a następnie zamknięto w obozach.

Trzecia sprawa: propaganda komunistyczna wmówiła wielu z nas, że oprócz szkodników gospodarczych do obozów trafiali folksdojcze. Bardzo często do dzisiaj można spotkać się ze stwierdzeniami, że w sumie dobrze, że stworzono te obozy, bo mogliśmy odegrać się na naszych wrogach. Kiedy jednak sprawdzi się życiorysy ludzi, którzy faktycznie do nich trafiali przychodzi zdziwienie.

Od lat 90. obowiązuje specyficzny język poprawności politycznej, który determinuje bardzo niebezpieczne trendy zakłamujące historię. Jeśli połączymy to z eufemizmami, różnymi kalkami z komunistycznej propagandy to efekt jest, jaki jest.

„Gułag nad Wisłą” istniał i nic tego nie zmieni. Musimy o tym mówić, musimy o tym pamiętać. Nie może być tak, że Polska jest ostatnim krajem bloku wschodniego, w którym publikuje się informacje na ten temat. O systemie komunistycznych obozów mówi się głośno w Czechach, na Słowacji, w Rumunii, w Bułgarii etc., a w Polsce nie dość, że się o tym nie mówiło, to w dodatku nadal brakuje woli, żeby dokładnie to zbadać i opisać.

Zamiast mówić o „Gułagu nad Wisłą” dominowała propaganda o obozach dla niemieckich więźniów wojennych, którym krótko mówiąc należał się rewanż i takim językiem posługuje się do dziś.

 

Bóg zapłać za rozmowę.

Rozmawiał Tomasz D. Kolanek

 

Bogusław Kopka (ur. 1969) – polski historyk, doktor habilitowany, były profesor nadzwyczajny Politechniki Warszawskiej na Wydziale Administracji i Nauk Społecznych oraz Szkoły Wyższej Przymierza Rodzin w Warszawie. Od 1 kwietnia 2021 członek Rady Naukowej Instytutu De Republica.

 

Gułag nad Wisłą
Komunistyczne obozy pracy w Polsce 1944-1956

Bogusław Kopka

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie

Rok wydania: 2019

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij