Karol Nawrocki właśnie rozpalił grilla, na którego ruszt pchają się ochoczo politycy partii rządzącej. Jak długo jednak wystarczy mu energii, by działać w takim tempie? I czy zda egzamin z realizacji swojego programu, gdy do władzy dojdzie bliższa mu ideowo opcja polityczna?
Prezydentura Karola Nawrockiego nie trwa nawet jednego miesiąca, a już zaznaczyła się mocno w polskiej polityce. Nawrocki zawetował bowiem 4 ustawy, z czego dwie rezonujące w opinii publicznej: tzw. wiatrakową oraz specustawę nadającą przywileje Ukraińcom, którzy wjechali do Polski po 24 lutego 2022 roku.
Grill Nawrockiego
Wesprzyj nas już teraz!
Czy to jakieś szczególnie drastyczne kroki? Niekoniecznie. Przywoływanie statystyk wet poprzednich prezydentów jest nieco chybione, wszak każdy z nich rozpoczynał prezydenturę albo w trakcie kadencji sprzyjającego mu rządu, albo u schyłku rządów oponentów. Nawrocki zaś wkroczył w sam środek kadencji koalicji rządowej pod przewodnictwem premiera Donalda Tuska. W dodatku ów premier stoi na czele rządu zużywającego się w nieprawdopodobnie szybkim tempie, wręcz niespotykanym dotąd w III RP, jeśli wyłączymy czas chaosu pierwszej połowy lat 90. Weta Nawrockiego mają zatem ciężar podwójny: nie tylko wskazują granicę podziałów pomiędzy rządzącą koalicją a prezydentem, ale też osłabiają rząd, punktując go w tak wrażliwych dla Polaków kwestiach jak Zielony Ład (wiatraki i ceny energii) oraz migracja (kwestia ukraińska).
Prezydent wetując te ustawy usiłuje poniekąd dobić rząd Tuska. Rozpala grill, na którym koalicjanci sami się kładą, żeby przypiec sobie boczków. Skazani są bowiem na beznadziejne próby obrony zarówno polityki klimatycznej jak i kwestii mniejszości ukraińskiej, której przywileje coraz bardziej – i słusznie – kłują Polaków w oczy.
Przypisywanie Nawrockiemu inspiracji z Kremla czy zamachu na budżety Polaków, by ci płacili drożej za energię, to ataki kompletnie rozmijające się z nastrojami opinii publicznej. Czy wie o tym Donald Tusk, który postanowił w tym czasie wybrać się na wakacje, być może po to, by uniknąć ostatecznej kompromitacji? Obydwie te sprawy są bowiem dla rządu przegrane, nawet jeśli propagandziści PO usiłują uderzać w Nawrockiego oskarżeniami o posiadanie drogiego zegarka, koszuli na zamówienie czy ultrakosztownej limuzyny. To po prostu już nie działa, szczególnie że Nawrocki na tle podstarzałego i wyraźnie znudzonego Tuska, wypada bardzo dynamicznie. Ma ikrę i chęć do działania, czego nie można powiedzieć o szefie rządu.
Co ciekawe, Nawrocki łączy weta z projektami ustaw. To z jednej strony próba wprowadzenia swojego programu na sejmową agendę, ale też zasiania podziału w pękającej już na szwach koalicji. Weźmy choćby weto w sprawie przybyszów z Ukrainy. Kwestia odebrania przywilejów Ukraińcom, połączona z penalizacją symboli banderowskich, może podziałać na niektórych posłów koalicji, choćby tych związanych z PSL.
Po pierwsze Polska?
Kolejne zapowiedzi Nawrockiego związane z wetowaniem podwyżek podatku cukrowego i akcyzy także przysporzą mu poparcia. Nie chodzi nawet o jakieś szczególne umiłowanie Polaków do alkoholu czy coca-coli. Idzie raczej o zmęczenie drożyzną. Ostatnie lata naznaczone zostały drastycznym skokiem inflacji i choć płace rosły, to podwyżki często były „zjadane” przez rosnące ceny.
Oczywiście także tutaj należy spodziewać się, że Nawrocki będzie oskarżany o rozpijanie i tuczenie Polaków. Ale znów będą to zarzuty niewielkiej grupy – polityków, skazanych na obronę ustaw, które są nie do obrony i ewentualnie popularnych celebrytów, leczących się z alkoholizmu i przerzucających swoje fobie na całe społeczeństwo. Poza tym, większość ludzi Nawrockiemu przyklaśnie.
Zastanawiam się jedynie, jak długo prezydentowi wystarczy energii, by działać z taką swadą. Prędzej czy później muszą zacząć się jakieś schody: polityczne kryzysy, podziały w prezydenckich zapleczu, konflikty z Nowogrodzką itd. Na razie Nawrocki mistrzowsko wykorzystuje sprzyjające mu okoliczności: efekt świeżości, nieporadność rządu Tuska, nastroje społeczne. Robi to, podejmując przy tym bardzo dobre decyzje. Prędzej czy później jednak przyjdzie mu zapewne zderzyć się z ustawami, co do których opinia publiczna będzie podzielona. Jak zachowa się, gdy na jego biurko trafi projekt o związkach partnerskich? Czy również będzie kierował się nastrojami społecznymi czy zajmie wyraziste stanowisko? Co się stanie, gdy do władzy dojdzie PiS, czyli partia, która dała Nawrockiemu poparcie w wyborach prezydenckich? Czy i wówczas będzie równie stanowczy, jeśli nowy rząd zaproponuje podwyżkę podatków? Co jeśli jakieś reformy nie spodobają się naszym sojuszników w Waszyngtonie i koniecznie okaże się zgięcie karku dla dobra strategicznego sojuszu?
Prezydenta czeka jeszcze niejedna, bardzo poważna próba charakteru, a hasło „Po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy”, choć dzisiaj jest politycznym paliwem, może okazać się „kulą u nogi”, jeśli presja choćby ze strony własnego obozu politycznego czy zagranicy okaże się dla prezydenta zbyt wielka.
Tomasz Figura