W Hamburgu, gdzie trwa szczyt państw grupy G20, stale rośnie liczba ofiar starć lewicowych bojówkarzy z policją. Według najnowszych informacji, w ciągu dwóch dni awantur ucierpiało co najmniej 213 funkcjonariuszy. Policja przyznaje, że w pewnych momentach jest bezradna. Niezwykle niebezpiecznie było w nocy z piątku na sobotę, kiedy walki ustały dopiero nad ranem. Prawdopodobnie to nie koniec starć, ponieważ anarchiści zapowiadają siłowe protesty także w sobotę.
W piątek około południa policja informowała, że na skutek starć z lewicowymi bojówkarzami, ucierpiało 111 funkcjonariuszy ochraniających szczyt G20. Podano również, że ucierpiało mienie prywatne. Na trasie protestów zniszczono wiele samochodów, powybijano szyby w witrynach sklepowych, a także palono opony i kosze na śmieci. Demonstranci podzielili się na kilka grup liczących po kilkaset osób. Jedna z nich – „Block G20–Colour the red zone” – zapowiedziała, że zrobi wszystko, aby „zakłócić przebieg szczytu”. – Nasza akcja jest uzasadnionym przejawem obywatelskiego nieposłuszeństwa – oświadczyli organizatorzy protestu.
Wesprzyj nas już teraz!
Późnym wieczorem policja poinformował jednak, że w związku z poważnymi zajściami na ulicach Hamburga, znacząco wzrosła liczba ofiar starć z anarchistami. Najnowsze statystyki wskazują, że rannych zostało co najmniej 213 funkcjonariuszy policji. Niebezpiecznie było także późnym wieczorem w dzielnicy St. Pauli gdzie manifestanci zgromadzili się na wiecu „Rewolucyjna demonstracja antyG20”. Lewicowi bojówkarze wyrażają swoją złość paląc ławki miejskie, a także kosze na śmieci, opony i samochody.
Niezwykle niebezpiecznie było także w nocy z piątku na sobotę, kiedy policja została zmuszona do użycia poważnych sił, aby zatrzymać agresywnych bojówkarzy, którzy plądrowali sklepy, podpalali samochody i starali się zbliżyć do centrum kongresowego, gdzie trwa szczyt G20. Sytuacja została opanowana dopiero nad ranem. Chuligani zdemolowali ulice i chodniki, z których powyrywali kostkę brukową. Ta posłużyła im do walki z siłami porządkowymi. Kanclerz Angela Merkel powiedziała, że akceptuje pokojowe protesty, ale nie ma jej zgody na agresywne manifestacje, które zagrażają zdrowiu i życiu obywateli.
Do pierwszych starć w Hamburgu doszło już we czwartek, kiedy uczestnicy posiedzenia G20 zaczęli pojawiać się na pobliskim lotnisku. Wśród nich znalazł się m.in. prezydent USA Donald Trump, który w szczególny sposób jest znienawidzony przez lewackie organizacje biorące udział w protestach. Manifestantów wyjątkowo rozzłościła jedna z jego ostatnich decyzji, na mocy której postanowił wycofać Stany Zjednoczone z tzw. porozumienia paryskiego dotyczącego spraw klimatycznych.
Początkowo policja została zmuszona do zatrzymania 12-tysięcznej manifestacji, której uczestnicy protestowali przeciwko światowej polityce. Wśród manifestantów znaleźli się niezwykle bojowo nastawieni przedstawiciele grup anarchistycznych określanych mianem „czarnego bloku”. Na kanwie tego starcia doszło do poważnego konfliktu i rozsierdzenia lewicowych bojówkarzy. Siły porządkowe były zmuszone do zaprowadzenia porządku siłą, m.in. wykorzystując armatki wodne i gaz łzawiący.
Źródło: tvp.info, Twitter, wpolityce.pl
WMa