Były amerykański sekretarz stanu, Henry Kissinger, który przez lata kształtował politykę USA, ubolewa, że nie ma dziś zdolnych liderów. Chodzi o ludzi, którzy intuicyjnie czuliby politykę, rozumieli złożoność świata i zachodzących przemian oraz mieli odwagę i autorytet, by przekonać opinię publiczną do akceptacji zmian w zakresie polityki międzynarodowej, by budować nowy ład. Jego zdaniem rządzą populiści i technokraci, a nie mężowie stanu.
Walter Russell Mead w opinii wyrażonej 26 grudnia na łamach „Wall Street Jounral” pod tytułem: „Kissinger Sees a Global Leadership Vacuum” przywołał stanowisko Kissingera, sugerującego, że spada jakość światowego przywództwa i w rezultacie może być zagrożona cywilizacja.
Jeszcze w 1957 r. Kissinger pisał w swojej książce pt. „A World Restored” , że tylko garstka ludzi w danym momencie dziejów rozumie skomplikowaną architekturę porządku światowego, a jeszcze mniejsza liczba posiada dary przywódcze niezbędne do stworzenia, obrony i reformowania delikatnych ram ładu międzynarodowego, dzięki któremu nawet częściowy pokój jest możliwy.
Wesprzyj nas już teraz!
W opinii byłego sekretarza stanu, skuteczny przywódca nie tylko musi rozumieć system międzynarodowy, ale także musi umieć przekonać do postulowanych zmian i kompromisów opinię publiczną. Często bowiem istnieje różnica zdań miedzy tym, czego chce opinia publiczna w danym kraju, a tym co należy zrobić, aby utrzymać ład światowy. Świat po prostu nie może być taki, jak wyobrażają go sobie Chińczycy, Amerykanie, Francuzi i inne nacje, wyznawcy islamu, moraliści i tak dalej.
„Wielcy przywódcy muszą wypełnić lukę między opinią publiczną w ich własnych krajach a kompromisami nierozerwalnie związanymi z międzynarodową dyplomacją. Muszą widzieć świat wystarczająco jasno, aby zrozumieć, co jest możliwe i trwałe, i muszą być w stanie przekonać współobywateli do zaakceptowania wyników, które nieuchronnie często są rozczarowujące” – czytamy na stronie „WSJ”.
Niemal idealni przywódcy, o jakich marzy Kissinger, to osoby o dużych możliwościach intelektualnych, głębokim wykształceniu i intuicyjnym rozumieniu polityki.
O tym m. in. jest najnowsza książka Kissingera pt. „Leadership: Six Studies in World Strategy” poświęcona losom sześciu przywódców (Konrada Adenauera z Niemiec, Charlesa de Gaulle’a z Francji, Richarda Nixona z Ameryki, Anwar Sadata z Egiptu, Margaret Thatcher z Wielkiej Brytanii i Lee Kuan Yew z Singapuru). Zdaniem Kissingera, osiągnęli oni wielkie rzeczy w kraju i za granicą.
Amerykański strateg obawia się, że takich liderów już nie będziemy mieli, ponieważ zmieniają się „wyjątkowe warunki”, które umożliwiły pojawienie się tych przywódców. Chociaż urodzili się oni „poza elitą społeczną” – wywodzili się spośród rodzin z klasy średniej – to jednak otrzymali gruntowne wykształcenie. Dobrze rozumieli, jak ich współobywatele postrzegają świat, a solidne i kładące nacisk na dyscyplinę kształcenie przygotowało ich psychicznie, intelektualnie i kulturowo do skutecznego działania na najwyższych szczeblach życia narodowego i międzynarodowego.
Według Kissingera, dziś elitarne instytucje nie oferują już tego rygoru, dyscypliny i głębi nauczania klasycznego. Samo obniżenie poziomu nauczania i szerzenia się idei powierzchownych lewicowych ideologów, wypierających złożone i subtelne idee z nauczania uniwersyteckiego, nie jest jedynym problemem. Dziś „głębia i rygor klasycznej nauki mogą już nie sprostać wyzwaniom związanym z bardziej wizualną kulturą i krótszymi okresami skupiania uwagi promowanymi przez media elektroniczne”.
Zanikanie warunków sprzyjających kształceniu zdyscyplinowanych i dobrze rozumiejących różne idee przywódców światowych, a także pogłębiająca się rywalizacja państw i złożoność architektury międzynarodowej nie napawają optymizmem amerykańskiego stratega, historyka z wykształcenia. Kissinger obawia się wielkiego globalnego konfliktu i chaosu.
W 2014 r. „mentor” amerykańskiej polityki zagranicznej postulował przywrócenie ładu globalnego, który uwzględniałby interesy silnych państw narodowych. W książce pt. „World Order”, która ukazała się jesienią 2014 r. apelował o powrót do zasad kształtujących porządek westfalski z 1648 r.
Były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA, a także sekretarz stanu w latach 1973-1977, twórca polityki odprężenia, definiuje „ład światowy” jako „koncepcję posiadaną przez region lub daną cywilizację na temat sprawiedliwego porządku i podziału władzy, która powinna mieć zastosowanie dla całego świata”.
Według doradcy prezydentów Richarda Nixona i Geralda Forda, każdy tego rodzaju system opiera się na dwóch elementach: „zbiorze powszechnie przyjętych zasad,” które określają „granice dopuszczalnej interwencji” i „równowadze sił,” która hamuje zapędy innych podmiotów politycznych, by nie uzyskały one przewagi.
Zdaniem Kissingera, potęga państw nie opiera się jedynie na potędze ekonomicznej i militarnej, ale także intelektualnej. Liczy się „siła idei.” Amerykański polityk pochodzenia żydowskiego jest przekonany, że to właśnie Amerykanie urzeczywistniają idee, które już „sprawdziły się” w budowaniu ładu światowego i dlatego inne kraje powinny je respektować.
W analizie Kissingera dwa pojęcia: suwerenności i nieingerencji są kluczowe dla zachowania porządku na świecie. Te idee dominują już od XVII wieku, to znaczy właśnie od podpisania pokoju westfalskiego.
Istotne dla przywrócenia i zachowania ładu światowego są zasady legitymizacji i równowagi sił. W ocenie Kissingera, dzisiejszy system międzynarodowy pojawił się po podpisaniu pokoju westfalskiego w 1648 roku i po Kongresie Wiedeńskim (1814/15,), gdzie wyraźnie podkreślono „zasadę równowagi sił jako sposobu zarządzania systemem międzynarodowym”.
W tym kontekście, amerykański dyplomata i polityk analizował szyicko-sunnicką schizmę świata muzułmańskiego i rolę nowo powstałych świeckich państw. Kissinger ostrzegał przed zagrożeniem ponadnarodowego islamu politycznego, objawiającego się w postaci ruchów politycznych, takich jak: Bractwo Muzułmańskie, Al-Kaida i Państwo Islamskie, które destabilizują państwa arabskie i grożą wieloletnimi wojnami religijnymi.
Kissinger uważał, że Iran pragnie być czymś więcej niż „zwykłym państwem w rozumieniu westfalskim”. Ma ambicje imperialne. Sugerował jednak – wbrew nacjonalistom żydowskim, ale podobnie jak Brzeziński – by Stany Zjednoczone dążyły do poprawy współpracy z Iranem, kierując się zasadą „nieingerencji”. Pisze, że tylko wtedy, gdy „konstruktywna dyplomacja” zawiedzie, Stany Zjednoczone powinny wykorzystać przewagę militarną i ekonomiczną, aby skłonić Iran do współpracy. Przydatne mogą być sojusze z sunnickimi graczami z regionu.
Kissinger chciał, by USA powstrzymały zapędy imperialne Chin. Ostrzegał, że Pekin i Waszyngton posiadają „niezgodne poglądy na temat demokracji i praw człowieka”, ale podkreślał, że oba kraje mają „wspólny interes w unikaniu konfliktów”.
Jeden z twórców polityki odprężenia z Sowietami analizował dwa konkurencyjne nurty myśli obecne w polityce zagranicznej USA: pragmatyczny realizm w stylu prezydenta Theodore’a Roosevelta i liberalny idealizm prezydenta Woodrowa Wilsona.
Kissinger krytykował Baracka Obamę za brak „wyraźnego przywództwa”. Z drugiej strony negatywnie wypowiadał się o „idealizmie” korporacji. Jego zdaniem, globalne przedsiębiorstwa amerykańskie nie uznają granic potęgi USA, co prowadzi do rozczarowań, a niekiedy porażek amerykańskiej polityki zagranicznej. Były doradca ds. bezpieczeństwa ubolewał nad „brakami moralnymi i intelektualnymi liderów amerykańskich”. Przyznał jednak Waszyngtonowi szczególną rolę jako „obrońcy norm zachodnich”. Kissinger podkreślał znaczenie sojuszu USA z silnymi, narodowymi państwami europejskimi.
Według amerykańskiego eksperta ds. bezpieczeństwa narodowego, to państwa narodowe pozostają nadal głównymi graczami na arenie międzynarodowej, a nie instytucje ponadnarodowe ani podmioty niepaństwowe. Wciąż najistotniejsza w sferze polityki międzynarodowej jest rywalizacja państw o wpływy. UE jako ponadnarodowa struktura bez granic jest utopią. Dlatego – zdaniem Kissingera – „byłoby nierozważne i niebezpieczne oczekiwać, że reszta świata pójdzie w ślady Europy”.
Kissinger jest w pełni świadomy, że na system międzynarodowy mają wpływ także inne czynniki, a nie tylko „polityka mocarstw”. To na przykład upowszechnienie internetu. Mogą one być źródłem porządku lub nieporządku w świecie, dlatego chciałby pewnych regulacji w tym obszarze.
Zauważył w 2015 r., że nacisk na zawarcie porozumienia w zakresie tzw. zmian klimatycznych miał posłużyć budowie „nowego systemu światowego.,” jak kiedyś, tj. po drugiej wojnie światowej tworzono „ład” w oparciu o ONZ i instytucje finansowe z Bretton Woods.
Marzeniem Kissingera jest zwołanie czegoś w rodzaju „Kongresu Wiedeńskiego XXI wieku” z udziałem najsilniejszych graczy międzynarodowych, którzy ustaliliby zasady równowagi sił w dzisiejszym świecie, uwzględniając nowe realia geopolityczne.
Kissinger dzisiaj opowiada się między innymi za negocjacjami pokojowymi z Rosją w sprawie zakończenia wojny na Ukrainie.
Źródło: wsj.com, PCh24.pch
AS