27 lipca 2020

Hilaire Belloc – nieustraszony żołnierz Kościoła walczącego

(Hilaire Belloc fot. National Portrait Gallery / FORUM)

Hilaire Belloc wydaje się pozostawać w cieniu Chestertona, chociaż jako pisarz był on nie mniej płodny od autora Ortodoksji. Robert Speaight w książce The Life of Hilaire Belloc zacytował sir Johna Squire, który powiedział: „Ktoś, kto spróbuje zbadać pisarstwo Belloca, pomyśli, że podejmuje się napisania historii literatury małego narodu”. W Polsce przetłumaczono większość ważnych dzieł Chestertona, Belloc wciąż jest praktycznie nieznany albo znany jedynie przez nielicznych czytelników.

 

Jan J. Franczak: Wydaje się, że nie lepiej jest w świecie anglojęzycznym?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Joseph Pearce: Myślę, że uczciwe byłoby stwierdzenie, że Belloc wciąż żyje w cieniu swojego dobrego przyjaciela G. K. Chestertona, chociaż w ostatnich latach nieco się z tego cienia wyłonił. Kiedy George Bernard Shaw określił Chestertona i Belloca wziętych razem jako mistyczną bestię o nazwie „chesterbelloc”, przyznawał, że obaj byli postrzegani równoznacznie i ramię w ramię jako sobie równi pod względem literackiej rangi i wpływu na kulturę. Jest zatem dziwne i trochę niesprawiedliwe, że Belloc zmalał, podczas gdy Chesterton urósł. Jak usiłowałem pokazać w moich własnych publikacjach, są oni towarzyszami broni, których powinno się ponownie postrzegać jako sobie równych.

 

Cóż… Jeśli mówimy o „życiu w cieniu”, prawda jest taka, że w cieniu tych dwóch wybitnych postaci ukrywa się trzeci płodny pisarz (i poliglota), który był ich przyjacielem, a którego nie wspomniał pan Shaw. I podobnie jak Chesterton nawrócił się na katolicyzm…

 

Przypuszczalnie ma pan na myśli niesłusznie niedocenionego Maurice’a Baringa, który był wielkim przyjacielem zarówno Belloca, jak i Chestertona i który został unieśmiertelniony wraz ze swoimi dwoma przyjaciółmi w cudownym portrecie grupowym Jamesa Gunna A Conversation Piece. Według mnie Baring to jeden z najświetniejszych powieściopisarzy minionego wieku, jak również bardzo udany poeta. Jego powieści były bestsellerami pomiędzy dwiema wojnami zarówno we Francji, jak i w Anglii. Kilka z nich – a w szczególności C, Cat’s Cradle oraz Robert Peckham – należą do klasyki dwudziestowiecznej katolickiej literatury pięknej.

 

Mamy zatem trzech pisarzy, którzy mogliby dostarczyć wystarczająco dużo literatury dla trzech małych narodów. Dodajmy, że byłyby to narody katolickie (z których dwa nawróciłyby się na katolicyzm). Całkiem nieźle jak na katolickie odrodzenie w Wielkiej Brytanii. Miejmy nadzieję, że będziemy jeszcze mieli okazję porozmawiać o Baringu i Chestertonie w przyszłości, ale skupmy się na Bellocu.

 

Za każdym razem kiedy patrzę na zdjęcia Belloca, przypomina mi boksera wagi ciężkiej. Był on zaciekłym polemistą i obrońcą wiary. Aczkolwiek z drugiej strony była to bardzo romantyczna dusza o specyficznym poczuciu humoru, jeśli uwzględnimy jego wiersze dla dzieci. Jednocześnie historia jego miłości do Elodie, jego żony, jest zarówno romantyczna, jak i tragiczna.

 

Był poetą, powieściopisarzem, historykiem, dziennikarzem, apologetą katolickim… Która część jego literackiej spuścizny jest wciąż dla nas istotna?

 

Cała ona jest istotna, choć w szczególności: jego poezja, jego dzieła historyczne i jego rola jako apologety katolickiego.

 

Jako poeta Belloc zalicza się do najświetniejszych twórców XX wieku. Jeśli chodzi o czystą niesforność, mamy hałaśliwą inwektywę Lines to a Don, ripostę ubliżającą nauczycielowi, „który ośmielił się zaatakować mojego Chestertona”; jeśli chodzi o niezmordowaną werwę, to mamy dokazywanie i tupanie w The End of the Road; jeśli chodzi o katastroficzne poczucie upadku Anglii, mamy podzwonne rozbrzmiewające w Ha’nacker Mill; jeśli chodzi o mistyczne poczucie życiowego wygnania, mamy yeatsowską tęsknotę pomiędzy wiarą a zaczarowaną krainą, która zostaje zniewalająco przywołana w Twelfth Night; jeśli chodzi o taniec melancholii i radości wśród „ruin czasu”, to mamy skoczne podrygiwanie i klaskanie migotliwej bellocańskiej Tarantelli.

 

Które z dzieł historycznych Belloca są szczególnie ważne?

 Wiele z nich. Zbyt wiele ich, by wymienić. Napisał tak bardzo dużo biografii postaci historycznych. Jego pierwsza biografia Danton została opublikowana w roku 1899, potem napisze kolejne biografie znanych postaci historii, specjalizując się szczególnie – choć w żadnym wypadku wyłącznie – w bohaterach reformacji angielskiej. Wśród nich są studia nad Cromwellem, Jakubem II, Wolsey’em, Cranmerem, Karolem I Stuartem i Miltonem. Opublikował także panoramiczne studia całych okresów, takie jak Herezja reformacji (How the Reformation Happened) oraz Characters of the Reformation, jak również cztery tomy History of England.

 

Jego główna spuścizna jako historyka dzieli się na trzy obszary. Pierwszy to jego brzemienna w skutkach walka z H. G. Wellsem wokół „zarysu historii”; drugi to przełomowe zakwestionowanie „oficjalnej” historii reformacji i wreszcie jego teleskopowe i panoramiczne studium „wielkich herezji”.

Aby uniknąć snobizmu chronologicznego, który zakłada wyższość teraźniejszości nad przeszłością i który wpływa na brak proporcji i skupienia, Belloc wierzył żarliwie w to, że historycy muszą postrzegać historię oczami przeszłości, a nie teraźniejszości. Muszą oni wczuć się w umysłowość i serce protagonistów, których studiują. A żeby zrobić to właściwie, muszą mieć wiedzę na temat filozofii i teologii po to, żeby zrozumieć swoją własną dyscyplinę akademicką i zachować dyscyplinę w swoich badaniach nad nią. Nieznajomość filozofii i teologii oznacza nieznajomość historii.

„W historii musimy porzucić pozycję obronną – pisał w roku 1924. – Musimy uświadomić naszym przeciwnikom, że nie tylko mylą się w swojej filozofii, że nie tylko są niedoinformowani w swojej ocenie przyczyny i skutku, ale także oderwani od przeszłości: która należy do nas”.

 

Wspomniał też pan jego rolę jako apologety katolickiego…

 

W książkach Survivals and New Arrivals (1929) oraz Wielkie herezje (The Great Heresies, 1938) Belloc sporządził mapę wojny idei, która kształtowała historię Europy i nie tylko. To właśnie w tej sferze widzimy Belloca wyłaniającego się nie tylko jako apologeta katolicki, ale też jako prorok, szczególnie jeśli chodzi o jego przestrogi przed ponowioną groźbą islamu. Na przykład niemal mrożący krew w żyłach jest fakt, jak Belloc pisał o zakończeniu muzułmańskiego oblężenia Wiednia „w dniu, który powinien należeć do najsłynniejszych w historii – 11 września 1683 roku”. To data, o której świat chrześcijański haniebnie zapomniał, ale o której najwidoczniej pamiętali bojownicy islamu, czego aż nadto wyraźnym odzwierciedleniem były terrorystyczne ataki 11 września 2001 roku. „Zawsze wydawało mi się możliwe, a nawet prawdopodobne, że nastąpi wskrzeszenie islamu i że nasi synowie albo nasi wnukowie ujrzą odnowienie tej potężnej walki pomiędzy kulturą chrześcijańską a tym, co przez ponad tysiąc lat było jej największym przeciwnikiem”[1]. Te słowa, napisane ponad sześćdziesiąt lat temu, zostały zlekceważone. Dzisiaj rozbrzmiewają one jak podzwonne dla Europy.

 

To właśnie jego proroctwo o islamie sprawiło, że sięgnąłem po jego książki. To było porażające. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś potrafił przewidzieć przyszłość tak dobrze w roku 1938. A nie było to jego jedyne proroctwo, które wydaje się wypełniać właśnie teraz. Myślę, o jego przewidywaniach, jeśli chodzi o przyszłe ataki na Kościół w tej samej książce pt. Wielkie herezje. W szczególności, kiedy mówi w ostatniej części zatytułowanej „Faza nowożytna”, że „nowożytny atak nie będzie nas tolerować. Będzie dążyć do naszego zniszczenia”. A następnie dodaje: „My także nie możemy go tolerować. Musimy starać się go unicestwić, gdyż mamy do czynienia z w pełni wyposażonym i zaciekłym wrogiem Prawdy, dzięki której żyją ludzie. Pojedynek toczy się na śmierć i życie”[2]. Mam wrażenie, że rozgrywa się to właśnie tuż przed naszymi oczami. Być może epidemia sprawiła, że stało się to nawet bardziej widoczne. Zatem chyba najwyższy czas odkryć na nowo książki Belloca i dowiedzieć się, co jeszcze miał nam do powiedzenia niemal wiek temu?

 

Bellocańska analiza „fazy nowożytnej” tej odwiecznej walki pomiędzy siłami światłości i życia – tj. Kościoła – a siłami ciemności i śmierci jest w istocie niezwykle imponująca i prorocza. Polecałbym także część „Modern Mind” (Nowożytny umysł) w jego książce Survivals and New Arrivals. Rozumienie przez Belloca historii intelektualnej i starcia kultur, szczególnie w odniesieniu do historii świata chrześcijańskiego, jest po prostu zdumiewające. Z tego powodu jego książki – Wielkie herezje oraz Survivals and New Arrivals, powinny się znaleźć na liście lektur każdego katolika. Porównałem jego podejście do czołgu, który niepowstrzymanie toczy się przez krajobraz stuleci, systematycznie miażdżąc każdy błąd na swojej drodze.

 

Jednakże uczciwe będzie powiedzieć, że Belloc nie zawsze był równie proroczy w swoich spostrzeżeniach, jak wówczas, kiedy pisał na temat islamu albo o przyszłych atakach na Kościół katolicki. Mam na myśli jego artykuły dla czasopisma „Land and Water” w czasie I wojny światowej. W końcu nawet stał się z tego powodu pośmiewiskiem. Pokazuje to pan w jego biografii Old Thunder: A life of Hilaire Belloc. Co się wówczas stało? Był lepszy w przewidywaniu odległej przyszłości niż tej bliższej?

 

To dobre pytanie! Są dwa problemy związane z pisaniem przez Belloca na temat I wojny światowej. Pierwszym jest jego frankofilia oraz pogarda i obrzydzenie wobec wszystkiego, co ogólnie niemieckie, oraz wszystkiego, co w szczególności pruskie. Postrzegał ducha pruskiego militaryzmu i imperializmu jako przekleństwo swojej epoki albo przynajmniej jako jedno z głównych przekleństw epoki niszczonej różnorakimi przekleństwami. Jako urodzony w roku wojny francusko-pruskiej, która zmusiła jego rodzinę do emigracji, Belloc miał dobre powody, by być podejrzliwym wobec pruskiego militaryzmu, ale dopuścił, by jego miłość do rodzinnej Francji i jego uprzedzenie do Prus zaciemniły mu ocenę wojny. Był nazbyt stronniczy, a zatem zbyt szowinistyczny, by móc widzieć różne zagadnienia wyraziście. Innym powodem jego kiepskiego osądu było to, że w swojej znajomości historii wojskowej, którą miał naprawdę rozległą, nie brał pod uwagę nowego technologicznego oblicza działań wojennych. Jego analiza strategii militarnej bardziej pasowała do wojen napoleońskich wiek wcześniej niż do sytuacji w okopach i przemysłowych metod działań wojennych, do której ona wprowadziła. Jednym słowem: był zbyt stronniczy, by być obiektywnym i zbyt zakorzeniony w staroświeckiej przeszłości, jeśli chodzi o historię wojskowości, by trafnie ocenić sytuację.

 

Hilaire Belloc mógłby być jednym z patronów europejskiej jedności. Jednak sądzę, że jest mało prawdopodobne, by popierał Unię Europejską w jej obecnym kształcie, chociaż przewidywał, że pewnego dnia kraje europejskie będą próbować osiągnąć jedność zniszczoną przez rewoltę protestancką. Jego wizja Europy była całkowicie odmienna od wizji euro-biurokratów. W swojej książce Europe and the Faith, która została opublikowana dokładnie sto lat temu, dwa lat po I wojnie światowej, oświadczył całkiem bezpośrednio: „Kościół to Europa, a Europa to Kościół”. Jego słowa są nie mniej, ale nawet bardziej kontrowersyjne teraz, niż były wówczas, kiedy je napisał. Na końcu tej samej książki dodał: „Europa powróci do Wiary albo zginie”. Czy zatem Belloc głosowałby za brexitem? Uważał on, że gdyby nie Anglia, Europa prawdopodobnie zachowałaby swoją jedność.

 

Świecki fundamentalizm Unii Europejskiej wywołałby u Belloca zupełne obrzydzenie i prawdopodobnie postrzegałby ją jako demoniczną parodię „Europy wiary”, którą sobie wyobrażał. Jak sądzę, opowiadałby się za rozwiązaniem skorumpowanej i antychrześcijańskiej Unii Europejskiej. Jako człowiek, który uważał siebie za patriotę Sussex (hrabstwa na południowym wybrzeżu Anglii), co pokazuje jego najlepsza poezja i jego wspaniała książka The Four Men, wierzył on w lojalność wobec podmiotów kulturowych rozmiaru hrabstwa (Shire) i hrabstwu podobnych, z których wszystkie są częścią Europy w takim stopniu, w jakim są częścią świata chrześcijańskiego. Byłby przerażony myślą, że Sussex mógłby być rządzony z Brukseli, w szczególności, że był niezadowolony z faktu, iż rządzono nim z Londynu!

 

Obawiam się, że tak zwani nowożytni Europejczycy w ogóle nie zrozumieliby jego postawy: urodzony we Francji, noszący francuskie imię, patriota Sussex i Anglik do szpiku kości, człowiek opłakujący zniszczenie europejskiej jedności przez rewoltę protestancką i kochający Europę jak nikt inny, a do tego polityk – horribile dictu! – pokazujący swój różaniec na spotkaniu wyborczym. Dla nich bycie Europejczykiem oznacza zapomnienie o swojej tożsamości narodowej.

 

Z drugiej strony wydaje się, że Belloc byłby nie mniej przerażony postawą niektórych hierarchów katolickich, którzy świętowali pięćsetną rocznicę reformacji?

 

Belloc i jego dobry przyjaciel Chesterton, w zgodzie z wielkimi papieżami, którzy żyli w ich czasach – od Leona XIII do Piusa XI – wykazywali się głębokim zrozumieniem niebezpieczeństwa, jakie stanowiła dla Kościoła i społeczeństwa herezja modernizmu. To Chesterton powiedział, że nie chcemy Kościoła, który będzie poruszał się wraz ze światem, ale Kościoła, który poruszy świat. Ortodoksja katolicka porusza świat; herezja modernistyczna porusza się wraz ze światem. Ta pierwsza służy Heiliger Geist (Duchowi Świętemu), ta druga służy Zeitgiest (Duchowi Czasu). Belloc jako sługa Ducha Świętego i nieustraszony nieprzyjaciel Ducha Epoki, jest żołnierzem Chrystusa, wojownikiem Kościoła walczącego, który bierze udział w odwiecznej wojnie z „władcą tego świata” (por. J 12,31). Z tego powodu jest świadkiem prawdy i sojusznikiem wszystkich prawdziwych chrześcijan, którzy wciąż wierzą w to, w co Kościół i święci zawsze wierzyli, i głoszą to, co oni głosili. Wolałbym raczej być w butach Belloca na Sądzie Ostatecznym niż w butach tych modernistycznych biskupów, którzy składają gołosłowne deklaracje poparcia Kościoła, a jednocześnie uginają kolano przed „władcą tego świata”. Jedyną rzeczą gorszą od wilka w owczej skórze jest wilk w przebraniu pasterza!

 

Skoro mówimy o modernizmie. Wydaje się, że w naszych czasach jesteśmy świadkami zaćmienia rozumu. Belloc napisał w swojej książce Mity i fakty o historii Kościoła (The Catholic Church and History, 1926): „Nie piszę dla modernistów – to znaczy dla ludzi, którzy myślą, że twierdzenie może być jednocześnie prawdziwe, jak i nieprawdziwe – ale dla ludzi reprezentujących zdroworozsądkową tradycję, którzy przyjmują logikę jako ostateczny sąd apelacyjny w sprawach rozumowych. Gdyż my, katolicy, uważamy rozum za najwyższą instancję w jego sferze i nie uznamy niczego sprzecznego z rozumem”[3]. Dość podobne słowa napisał abp Fulton J. Sheen, który powiedział w swojej książce Stare nowe błędy (Old Errors and New Labels, 1931): „Kościół oskarża się o to, że jest wrogiem rozumu; tak naprawdę jest on jedynym, który weń wierzy”[4]. Czy moglibyśmy powiedzieć, że dla Belloca Kościół katolicki był jedynym obrońcą zdrowego rozsądku i rozumu?

 

Jako człowiek wykazujący się głębokim rozumieniem wiary katolickiej, Belloc wiedział, że Kościół katolicki zawsze domagał się nierozerwalności małżeństwa wiary i rozumu. Wiara, która rozwodzi się z rozumem, staje się świętym nonsensem; rozum, który rozwodzi się z wiarą, staje się irracjonalnym nonsensem. Stąd nasza epoka pychy, chełpiąc się swoim rzekomym racjonalizmem, stoczyła się w radykalny relatywizm, w którym każdy z nas może „samookreślić się” jako cokolwiek się nam spodoba (mężczyzna, kobieta, koń, rower), bez względu na jakiekolwiek ograniczenia narzucane przez rzeczywistość materialną. Taki irracjonalny „racjonalizm” prowadzi ostatecznie do nihilizmu i rozpaczy, która jest jego następstwem. Ci, którzy nie popełnią samobójstwa czy to jako osoby indywidualne, czy jako społeczeństwa, odbiją się od tego nihilistycznego nonsensu i oprzytomnieją. Gdy tak się stanie, ci którzy szukają zdrowego rozsądku, odkryją jedność fides et ratio, którą można odnaleźć w nauce Kościoła i odkryją, że jest to oaza na pustyni, dostarczająca życiodajnej wody i życiodajnego rozumu. Odkryją w rzeczywistości, że rozsądek i świętość są synonimiczne.

 

W jednym ze swoich esejów zacytował pan Belloca, który powiedział: „Jedna rzecz na tym świecie jest odmienna od wszystkich innych. Ma ona osobowość i moc. Jest ona uznawana i (kiedy uznawana) najgwałtowniej kochana lub nienawidzona. Jest nią Kościół katolicki. W tym domu duch ludzki ma dach i palenisko. Na zewnątrz niego jest Noc”. Czy zatem nie byłoby słuszne stwierdzenie, że dla Belloca samo istnienie, wyjątkowość Kościoła katolickiego – mimo jego ludzkich wad i niektórych księży, którzy idą śladem Judasza – były jednym z najważniejszych dowodów prawdy wiary katolickiej?

 

Belloc postrzegał Kościół w jego pełni i pod względem nadprzyrodzonym. Widział go jako Mistyczne Ciało Chrystusa, nie jedynie na ziemi i w czasie, ale także w czyśćcu i w niebie, poza czasem. Widział Kościół tak, jak wszyscy wierni katolicy muszą go widzieć: jako Kościół triumfujący w niebie, Kościół cierpiący w czyśćcu oraz Kościół walczący w czasie i przestrzeni. Kiedy postrzegamy i rozumiemy Kościół w tym nadprzyrodzonym sensie, łatwo jest zrozumieć, że bramy piekła go nie przemogą. To dlatego Kościół jest jedyną rzeczą na tym świecie, która jest odmienna od wszystkich innych. To dlatego ma osobowość i moc. Jest to osobowość Chrystusa i moc Jego królowania. To dlatego jest albo kochany, albo nienawidzony, tak jak sam Chrystus był albo kochany, albo nienawidzony. I to dlatego Kościół jest domem ducha ludzkiego. Jest Domem. Poza Kościołem w istocie panuje Noc, wieczna bezdomność.

 

Bardzo dziękuję za rozmowę.

 

Z Josephem Pearce’em rozmawiał Jan J. Franczak

 

[1] Hilaire Belloc, Wielkie herezje, tłum. Jan J. Franczak, Wydawnictwo AA, Kraków 2016, s. 105.

[2] Hilaire Belloc, op. cit., s. 197.

[3] Hilaire Belloc, Mity i fakty o historii Kościoła, tłum. Jan J. Franczak, Wydawnictwo AA, Kraków 2018, s. 19-20.

[4] Tłumaczenie własne.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie