Film „Ulmowie – Rok Sprawiedliwych” ma opowiadać nie tylko wstrząsającą historię rodziny z Podkarpacia. Wydarzenia sprzed 71 lat mają stać się przyczynkiem do opowiedzenia o zakłamywanej w Niemczech historii drugiej wojny światowej. Niestety, scenariusz i pomysł na film spotkał się z dezaprobatą Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, który nie przyznał mu dofinansowania.
– Półtora roku temu wydarzyła się pewna historia z nadejściem listu od niemieckiej staruszki – opowiada reżyser Mariusz Pilis, mający za sobą film dotyczący katastrofy smoleńskiej „List z Polski” czy też opowiadający o patriotycznym zaangażowaniu kibiców „Bunt stadionów”. – Jak się okazało, była to córka porucznika Eilerta Diekena, kata rodziny Ulmów. Kobieta dziękowała za zainteresowanie jej ojcem. Twierdziła, że był bardzo dobrym człowiekiem, który wielu ludziom pomógł. Wszyscy byli zdumieni – mówi reżyser. – Wychodzi na to, że nawet w najbliższym otoczeniu zbrodniarza niemieckiego nie ma wiedzy, czego oni dopuszczali się na naszych terenach – stwierdza Pilis.
Wesprzyj nas już teraz!
Inspirowany tą historią reżyser chce nadal iść „tropem niemieckim”. Rozmawiał już z córką Diekena, nagrał jej wypowiedzi. Na kanwie historii Ulmów reżyser chce przedstawić problem denazyfikacji – a raczej jej braku – w powojennych Niemczech. – Będę chciał zadać pytanie, co w ogóle współcześni Niemcy wiedzą o drugiej wojnie światowej. Patrząc na to, co fundują swojemu narodowi, a przy okazji także innym krajom, można dojść do wniosku, że – mówiąc bardzo delikatnie – ta wiedza jest nieuporządkowana – stwierdza. – Nie chciałem zatem kierować tego filmu jedynie do Polaków. Przede wszystkim moim zamiarem było dokładne przeanalizowanie niemieckiej polityki historycznej i przedstawienie tego światowej opinii publicznej – dodaje.
– Rzecz jasna mój film miał wpisywać się w przeciwdziałanie zawłaszczaniu przez Niemców pamięci o drugiej wojnie światowej – stwierdza Pilis. Reżyser podkreśla, że skandalem jest nazywanie niemiecko-nazistowskich obozów koncentracyjnych mianem „polskich”.
Decyzja o nieprzyznaniu dofinansowania ze strony Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej nie zawiera uzasadnienia. Jedyne merytoryczne argumenty znajdują się na tzw. karcie ocennej, gdzie wypowiedzieć się miało trzech ekspertów. Ostatecznie głos zabrało dwóch, jeden – nie wiadomo dlaczego – postanowił się nie wypowiadać, choć również stwierdził, że film należy odrzucić. – Te dwie oceny są takie, że można z nimi co najmniej mocno dyskutować. Fragment jednej z nich jest lekko zmodyfikowanym cytatem z Wikipedii. Wskazywała też, że zbrodni na rodzinie Ulmów… nie dokonali Niemcy! – podkreśla oburzony reżyser. W jednym z uzasadnień czytamy, że wątek starań o beatyfikację rodziny Ulmów „nie wydaje się ekscytujący dramaturgicznie”. – Ta ekspertyza wyraźnie wskazuje, że film o zakłamaniach w niemieckiej polityce historycznej wydaje się PISF-owi niepotrzebny – konkluduje Pilis. – Nie zrezygnuję z przygotowania tego filmu. On jest niezwykle potrzebny – dodaje.
Obecnie Mariusz Pilis i jego współpracownicy szukają możliwości odwołania się od wydanej decyzji.
Małżonkowie Józef i Wiktoria Ulmowie mieszkali wraz z sześciorgiem dzieci w Markowej na Podkarpaciu. W czasie drugiej wojny światowej ukrywali rodzinę żydowską. 24 marca 1944 r. w nocy do ich domu wtargnęli hitlerowcy. Najpierw zamordowali ukrywanych Żydów, a potem całą rodzinę Ulmów, w tym Wiktorię, która była w dziewiątym miesiącu ciąży, a także dzieci, z których najstarsze miało osiem lat, a najmłodsze półtora roku.
Proces beatyfikacyjny Józefa i Wiktorii Ulmów na etapie diecezjalnym zakończył się w 2008 r. Trzy lata później akta sprawy zostały przekazane do Watykanu. Dwadzieścia lat temu Ulmowie zostali natomiast uhonorowani tytułem „Sprawiedliwi wśród Narodów Świata”.
KRaj