Stało się! Po 49 latach, orzeczenie Roe vs Wide Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, nakazujące wszystkim stanom wprowadzenie aborcji na żądanie, zostało obalone. Choć nowe orzeczenie (Dobbs v. Jackson Women’s Health Organization) nie zakazuje aborcji, a jedynie przywraca poszczególnym stanom możliwość decydowania o prawie aborcyjnym, to już dziś możemy zasadnie przypuszczać, że aborcja zostanie znacząco ograniczona w wielu (być może kilkudziesięciu) stanach, w tym tak ważnych, jak np. Texas. Konserwatywno-chrześcijańska część amerykańskiej opinii publicznej ma więc powody do świętowania. Warto w tym miejscu pomyśleć, co złożyło się na dzisiejszy sukces, i jakie wnioski mogą z tego wyciągnąć polscy przeciwnicy aborcji.
Na pierwszym miejscu trzeba na pewno oddać hołd mrówczej, kilkudziesięcioletniej pracy ludzi zrzeszonych w organizacjach pro-life. Osoby modlące się pod ośrodkami aborcyjnymi, organizacje wspierające ciężarne kobiety, znajdujące się w trudnej sytuacji, świadectwa rodzin, które pomimo rozmaitych trudności (ubóstwo, choroby wrodzone) zdecydowały się na urodzenie dziecka, praca prawników i aktywistów – to wszystko sprawiło, że temat aborcji był wciąż ważny w agendzie Partii Republikańskiej[1]. Nie było to wcale oczywiste, ponieważ w Partii Republikańskiej, podobnie jak w innych prawicowych partiach na Zachodzie, coraz silniejsze stawały się grupy, które wzywały do pogodzenia się z liberalizmem obyczajowym, postulatami aborcyjnymi[2] i środowisk LGBT[3], szermując hasłem „wielkiego namiotu” (big tent), w którym jest miejsce także dla kulturowych liberałów. Można więc powiedzieć, że środowiska konserwatywno-chrześcijańskie „pilnowały” Partii Republikańskiej, naciskały na polityków tejże partii, by nie porzucali sprawy aborcji pod zwodniczymi hasłami, przybierającymi postać fałszywej alternatywy „zamiast na zmianie prawa, skupmy się na pomocy kobietom”.
Szacunek należy oddać także sędziom Sądu Najwyższego, którzy nie ugięli się pod protestami amerykańskich środowisk liberalnych i lewicowych – przykładem takiego nacisku było bezprecedensowe wypłynięcie do mediów szkicu orzeczenia, które miało miejsca w maju 2022 roku. W tym miejscu warto docenić także rolę prezydentów, którzy nominowali kandydatów do Sądu Najwyższego, w tym (a może przede wszystkim) ostatniego prezydenta Partii Republikańskiej, Donalda Trumpa. Choć w życiu prywatnym nie jest on postacią godną bezwarunkowego naśladowania, to dzięki jego decyzjom Sąd Najwyższy wzbogacił się o trzech sędziów, którzy zdecydowali się opowiedzieć się za odwróceniem Roe vs Wade – jak widać po ostatnich protestach pod prywatnymi domami sędziów, a nawet opisywanej próbie zamachu na jednego z nich[4], wymagało to sporej odwagi. O tym, że sędziowie wskazani przez republikańskiego prezydenta wcale nie musieli tak zagłosować, świadczy orzeczenie Planned Parenthood vs Casey z 1992 roku – choć sędziowie pochodzący z nominacji prezydentów Partii Republikańskiej stanowili wtedy większość, to aborcja na żądanie została utrzymana, ponieważ głosowała za tym także sędzia O’Connor, wskazana przez Ronalda Reagana, sędzia Kennedy, nominowany przez Ronalda Reagana oraz sędzia Souter, wskazany przez Georga H.W. Busha.
Wesprzyj nas już teraz!
W tym miejscu warto przytoczyć memento arcybiskupa San Francisco, Salvatore Cordileone[5]: „To jest początek, a nie koniec. Musimy podwoić nasze wysiłki, aby towarzyszyć kobietom i parom, które stoją w obliczu nieoczekiwanej lub trudnej ciąży, a także by okazać miłosierdzie tym, którzy cierpią z powodu aborcji. Matko Boża z Guadalupe, módl się za nami”. Rzeczywiście, byłoby wielkim błędem, gdyby strona konserwatywno-chrześcijańska uznała, że to koniec drogi, że należy odtrąbić sukces i upajać się łzami środowisk proaborcyjnych – to przecież właśnie ten wyrok pokazuje, że nic nie jest dane raz na zawsze, że zło może zostać przezwyciężone, a nad dobrem należy pracować, pielęgnować je, dać warunki do trwania i wzrostu. W najbliższej przyszłości wiele będzie zależało od zachowania organizacji pro-life oraz działań przedstawicieli Partii Republikańskiej, zarówno na szczeblu stanowym, jak i federalnym. Niestety, przez długi czas partia ta była w dużym stopniu opanowana przez tak zwanych fuzjonistów[6], którzy pod hasłem ograniczonego rządu, prowadzili agendę neoliberalną, korzystną dla wielkich korporacji, cofającą się przed interwencją władz w obronie interesu małżeństw i rodzin. Na szczęście dziś takie spojrzenie wydaje się być w odwrocie, coraz większa liczba Republikanów widzi, że władze (zarówno stanowe, jak i federalne) mogą aktywnie działać na rzecz interesu rodzin (w dyskusjach jako wzór przywołuje się na przykład posunięcia rządu węgierskiego), a władza służy także temu, by wprowadzać wyznawany porządek aksjologiczny[8] – nie ma bowiem państw neutralnych światopoglądowo.
Jeśli chodzi o dalsze konsekwencje wyroku, warto spojrzeć na zdanie, które odnajdujemy w opinii sędziego Clarenca Thomasa: „Z tego powodu w przyszłych sprawach powinniśmy ponownie rozważyć wszystkie precedensy Sądu dotyczące zasady substantive due process, w tym Griswold, Lawrence i Obergefell”. Zdanie to daje nadzieję na przyszłość, możliwe są bowiem decyzje odwracające postanowienia Sądu Najwyższego USA, między innymi w kwestii tzw. małżeństw homoseksualnych, relacji homoseksualnych oraz antykoncepcji.
Jeśli chcielibyśmy przyjrzeć się mniej pozytywnym stronom nowego orzeczenia, warto zwrócić uwagę na sprawy, które na twitterowym koncie skomentował prof. Adrian Vermeule z Harvardu, znany przeciwnik oryginalizmu w interpretacji konstytucji, proponujący wykładnię w duchu dobra wspólnego, myśliciel zaliczany do współczesnego amerykańskiego integralizmu. Wskazuje on, że sędzia Kavanaugh w swojej opinii odrzucił możliwość (ukazaną m.in. przez słynnego filozofa, teoretyka prawa naturalnego, Johna Finnisa) interpretacji konstytucji jako tworzącej afirmatywne prawo do życia[9], Vermeule zwraca też uwagę na odrzucenie możliwości zapobiegania aborcyjnym podróżom do stanów, które utrzymają możliwość przeprowadzania aborcji.
Jakie wnioski z tej sytuacji płyną dla czytelników w Polsce? Wydaje się, że pierwszą lekcją jest przypomnienie, że historia wcale się nie skończyła a hegemonia globalnego liberalizmu nie jest końcem dziejów – nie należy więc załamywać się, patrząc na siłę obozu progresywnego, jego dominację w kulturze, mediach, obserwując popularność poglądów liberalno-lewicowych wśród młodzieży. Trzeba działać – nikt z nas nie jest na tyle biedny, by nie mógł niczego ofiarować w tej kwestii. Przykład Ameryki pokazuje nam, jak ważny jest stały nacisk na polityków partii odwołujących się do konserwatyzmu i chrześcijaństwa, by nie uznali naszego poparcia za coś pewnego, niezależnego od ich faktycznych działań. Na szacunek (i naśladowanie) z naszej strony zasługuje też koordynacja ruchów pro-life na rozmaitych frontach. Nawiasem mówiąc, zdolność do organizowania się dotyczy nie tylko sprawy aborcji – nie będzie naiwnym hurraoptymizmem zauważenie, że w ostatnim czasie coraz więcej Amerykanów zdaje sobie sprawę z takich zagrożeń jak propaganda ruchów LGBT+ w szkołach oraz zajęcia ufundowane na tak zwanej krytycznej teorii rasy; obserwujemy coraz częstsze przypadki zrzeszania się rodziców, interweniowania w radach szkolnych w sprawach programów nauczania – ta aktywność może być dla nas inspirująca. Niezwykle ważne jest też uświadomienie sobie, że w dobie ideologicznej ofensywy wielkich korporacji, dysponujących budżetami liczonymi w setkach miliardów, pozostawienie sfery aksjologii „wolnemu rynkowi idei” byłoby wydaniem społeczeństwa na łup liberalno-lewicowych ideologów – nie należy więc obawiać się korzystania, kiedy tylko możemy, z władzy publicznej (w tym wypadku sądowej, choć myśl ta dotyczy też władzy ustawodawczej i wykonawczej), by wprowadzić w państwie ład aksjologiczny. Wrogowie z pewnością nie będą kierowali się sentymentami, gdy dojdą do władzy, nie będą działali według zasady „skoro konserwatyści byli <<grzeczni>> i nie forsowali agendy ideowej, my też po dżentelmeńsku z tego zrezygnujemy”.
Tomasz Bednarek
Laboratorium Wolności Religijnej w Toruniu
[1] Dla uczciwości, trzeba tu też wspomnieć o demokratycznych politykach pro-life, takich jak mający polskie korzenie Dan Lipinski, oraz o organizacji Democrats for Life of America.
[2] Przykładami takich organizacji, które zrzeszają polityków Partii Republikańskiej, są Republican Majority for Choice oraz Republicans for Choice.
[3] Można tu wymienić organizację Log Cabin Republicans.
[4] https://www.bbc.com/news/world-us-canada-61735321
[5] Arcybiskup Cordileone jest znany z postawy pro-life (co, niestety, nie jest tak oczywiste w amerykańskim episkopacie), ostatnio oficjalnie odmówił Komunii Świętej proaborcyjnej polityk z San Francisco, spikerce Izby Reprezentantów, Nancy Pelosi.
[6] Ciekawą krytykę fuzjonizmu przedstawił w wystąpieniu na National Conservatism Conference II amerykańsko-izraelski myśliciel, Yoram Hazony:
https://www.youtube.com/watch?v=yhoTl_qXNuA&ab_channel=NationalConservatism
[7] Przykładem takiego skandalicznego zachowania może być wypowiedź Asy Hutchinsona, republikańskiego gubernatora stanu Arkansas, który zawetował ustawę zakazującą tzw. operacji zmiany płci dla nieletnich, posługując się następującymi argumentami: „Nie musisz używać instrumentów prawnych (…) Jako partia republikańska wyznajemy zasadę ograniczonego rządu oraz promujemy wolność i wybór na wolnym rynku. O to właśnie chodzi w tej partii”; „Muszę przypomnieć moim wspaniałym, republikańskim kolegom, że jesteśmy partią Ronalda Reagana, która wierzy w rolę ograniczonego rządu.”; „Wracam do Williama Buckleya, wracam do Ronalda Reagana, do zasad naszej partii, która wierzy w ograniczoną rolę rządu”.
[8] Wydaje się, że przykładem takiego polityka może być obecny gubernator Florydy, Ron DeSantis, który odrzuca postawę bierności wobec ideologicznych zagrożeń, promowanych przez stronę lewicowo-liberalną, od dawna jest on na wojennej ścieżce z „przebudzonymi” (woke) koproracjami.
[9] https://twitter.com/Vermeullarmine/status/1540341996161847297