Kolejny rząd wpada w pułapkę myślenia o wyższych podatkach jako o źródle dodatkowych pieniędzy dla budżetu. Nie tak dawno Grecy popełnili ten sam błąd i oczywiście doprowadzili do sytuacji, gdy obywatele starali się, z powodzeniem zresztą, uniknąć ich płacenia, o czym świadczyły niskie wpływy do budżetu z tego tytułu.
Rząd hiszpański poinformował w piątek o planach ograniczenia deficytu budżetowego na rok bieżący. Wyższe wpływy mają pochodzić właśnie z podwyższonych podatków dla największych firm, ale odciążeniem dla budżetu mają być także ograniczenia o 17% wydatków administracji centralnej. Hiszpanie chcą też zaoszczędzić na zamrożeniu płac dla pracowników sektora publicznego. Oszczędności z tego tytułu mają wynieść 17 mld euro. Łącznie z wyższymi podatkami planowana redukcja deficytu ma wynieść 27 mld euro.
Wesprzyj nas już teraz!
Zgodnie z tym, do czego zobowiązała się Hiszpania deficyt budżetowy ma się zmniejszyć z poziomu 8,5% PKB, jaki zanotowała w ubiegłym roku do 5,3% w 2012 roku. Niestety sprawę pogarsza fakt, że kraj znajduje się w stanie recesji a bezrobocie sięga 23%. Redukcja deficytu ma przyczynić się do zachowania stabilności finansowej i zachęcić do inwestowania zagraniczne firmy.
Całe szczęście, że w przeciwieństwie do Grecji, Hiszpania planuje też spore cięcia w wydatkach administracyjnych i zamrożenie płac urzędników. Zastanawia tylko dlaczego urzędnicy uważają, że podwyżki podatków dla dużych firm mają przyciągnąć inwestorów. Bardziej prawdopodobne wydaje się, że duzi inwestorzy mając w perspektywie wyższe podatki raczej będą z Hiszpanii uciekać. Ci natomiast, którzy zostaną i zapłacą podatki być może odbiją to sobie redukując liczbę
pracowników, a oni z kolei być może zasilą i tak już sporą armię bezrobotnych.
I.Sz.