13 lipca 2023

Hlebowicz o zbrodni wołyńskiej: aby doszło do pojednania, muszą go chcieć obydwie strony

(Adam Hlebowicz. Fot. Tomasz Hamrat / Gazeta Polska / Forum)

Jest bardzo duża różnica w świadomości obu narodów, gdy chodzi o wydarzenia na Wołyniu i w Galicji lat 1943-1945. O skali polskich badań i popularyzacji tematu świadczy świadomość społeczna dotycząca tego tematu. Po stronie ukraińskiej nie ma adekwatnych działań edukacyjnych, a tym samym efektów – mówi Adam Hlebowicz, dyrektor Biura Edukacji Narodowej IPN w rozmowie z Martą Dybińską.

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

Panie Dyrektorze, możliwe jest pojednanie polsko-ukraińskie w kontekście rzezi wołyńskiej?

Pojednanie zawsze jest możliwe, warunek jest jeden, bardzo prosty i trudny zarazem – muszą go chcieć obie strony. W zakresie wspólnych deklaracji z obu stron, polskiej i ukraińskiej, w minionych 30 latach padło wiele ważnych i dobrych słów. Wyraźnie jednak brakuje słowa „przepraszam” za konkretne wydarzenia i zbrodnie na Wołyniu oraz w Galicji Wschodniej lat 1943-1945. Owszem, „przepraszam” powiedział jako prezydent Ukrainy Petro Poroszenko w 2014 roku, nie dodając jednak, za co. Ktoś powie, że to czepianie się słów. Nie w tym wypadku. Trudno sobie wyobrazić jakikolwiek dialog z Niemcami po II wojnie światowej bez potępienia ze strony naszego zachodniego sąsiada czynów Adolfa Hitlera, NSDAP i milionów Niemców. Także tutaj nie można mówić o pełnym zrozumieniu i pojednaniu bez ważnych deklaracji, a w konsekwencji bez podjęcia działań w celu odszukania i pochowania zgodnie z tradycją chrześcijańską dziesiątek tysięcy ludzi.

 

Jak ocenia Pan obecność ukraińskiego prezydenta w katedrze w Łucku?

To ważna obecność, zwłaszcza, że grafik prezydentów w związku z wileńskim szczytem NATO był bardzo napięty w tych dniach. Szkoda jednak, że z ust prezydenta Ukrainy nie padły żadne słowa przeproszenia, czy nade wszystko zabrakło jakichkolwiek konkretów w sprawie ekshumacji i godnych pochówków ofiar zbrodni.

 

Jakie powinny być dalsze działania po wspólnym uczestnictwie w nabożeństwie prezydentów Polski i Ukrainy?

Na pewno trzeba ze sobą rozmawiać. Nie narzucimy Ukrainie swojej wizji historii opartej nawet o najbardziej dokładne badania. Trzeba szukać nad Dnieprem sojuszników – a jest ich niemało – do lepszego poznawania siebie, do szukania tego, co łączy, a nie dzieli. Zadaniem polityków po obu stronach granicy powinno być uzgodnienie ekshumacji i upamiętnień po obu stronach granicy.

 

Jaką rolę w tej sprawie odgrywa polski Kościół?

Kościół katolicki w Polsce w zakresie pojednania polsko-ukraińskiego wykonał gigantyczną pracę z naprawdę dobrymi skutkami. W 1963 roku metropolita krakowski Karol Wojtyła podczas Soboru Watykańskiego II rozmawiał z kard. Josipem Slipyjem o ogromie cierpienia ponoszonego przez katolików obu obrządków. Jako papież wyszedł z inicjatywą polsko-ukraińskiego pojednania, za co słusznie został po latach uznany patronem tych działań. Symboliczne były obchody tysiąclecia chrztu Rusi Kijowskiej na Jasnej Górze w 1988 r. Polacy ugościli wówczas kilka tysięcy Ukraińców z diaspory, co wymagało odwagi, istniał przecież Związek Sowiecki a u nas PRL. Było to najliczniejsze spotkanie naszych narodów po II wojnie światowej – spotkanie, które otworzyło drogę do dalszej pracy na rzecz pojednania, przejawiającego się w oświadczeniach naszych Kościołów z lat 2003, 2005, 2013 i 2019. Ze strony Kościołów, łacińskiego w Polsce, i grekokatolickiego na Ukrainie, powiedziane zostało już chyba wszystko. Konkretów brakuje ze strony polityków.

 

„Niedokończone Msze wołyńskie” to nie tylko nazwa wystawy poświęconej martyrologii polskiego duchowieństwa na Kresach Wschodnich II RP, ale rzeczywistość. Przerwane Msze święte na Wołyniu były już kilka miesięcy wcześniej?

Duchowni katoliccy ponieśli ogromne ofiary wraz z ludnością, z którą im przyszło pracować. Wiemy co najmniej o 19 duchownych łacińskich i 6 wschodniego obrządku zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów. Ogromna większość poniosła śmierć po strasznych torturach i w wyniku bestialskiego mordu. Możemy tu przywołać jedną symboliczną postać o. Ludwika Wrodarczyka, oblata NMP, który 7 grudnia 1943 roku poniósł męczeńską śmierć. Pochodził ze Śląska. Był administratorem parafii Okopy, duszpasterzem i zarazem lekarzem. Znając lecznicze właściwości ziół, pomagał nie tylko swoim parafianom, ale także Ukraińcom. W czasie wojny pomagał Żydom, za co pośmiertnie otrzymał tytuł „Sprawiedliwego wśród narodów świata”. W czasie napadu UPA nie chciał opuścić kościoła. Mordercy uprowadzili go do ukraińskiej wsi Karpiówka, gdzie poddali torturom. Istnieją rozbieżne relacje na temat jego śmierci. Według jednej, kapłana przerżnięto do połowy piłą, a potem z konającego uczyniono żywą tarczę dla dziewcząt uczących się strzelać. Według innej, zmaltretowanego i obnażonego księdza rzucono na śnieg, wyrywając mu serce z rozrąbanej piersi. Dzisiaj jest sługą Bożym, toczy się jego proces beatyfikacyjny.

 

Wspólna historia dzieli czy raczej łączy oba narody?

I łączy, i dzieli. Od wieków jesteśmy sąsiadami, jesteśmy skazani na siebie. Warto podkreślać te dobre i korzystne aspekty naszych dziejów. Wspólne życie w ramach I Rzeczypospolitej, postać hetmana Petro Konaszewicza-Sahajdacznego, wielokrotnie stającego w obronie granic państwa przeciw Moskalom i Turkom, bitwę pod Konotopem, a z XX-wiecznej historii współpracę Piłsudskiego z Petlurą czy lokalne sojusze AK – UPA. Przy ludobójstwie wołyńskim trzeba koniecznie pamiętać o ukraińskich sprawiedliwych, z których wielu poniosło śmierć za pomoc okazywaną eksterminowanym Polakom. Ciągle o nich za mało wiemy. Przy bilansie naszej wspólnej historii musimy także pamiętać o naszych winach wobec Ukrainy. Z najnowszej historii przede wszystkim o pacyfikacjach ukraińskich wsi przez Polaków na Lubelszczyźnie w 1944 r.

 

Można mówić o prawdziwym pojednaniu kiedy szczątki pomordowanych leżą w bezimiennych dołach, nie mogą być w godny sposób upamiętnione przez rodziny?

Nie można. Jest bardzo duża różnica w świadomości obu narodów, gdy chodzi o wydarzenia na Wołyniu i w Galicji lat 1943-1945. O skali polskich badań i popularyzacji tematu Rzezi Wołyńskiej w publikacjach, przekazach medialnych czy filmowych świadczy świadomość społeczna dotycząca tego tematu. Z 59 procent w 2008 roku w ciągu dekady wzrosła do 81 proc. Po stronie ukraińskiej nie ma adekwatnych działań edukacyjnych, a tym samym efektów. W wschodniej i centralnej Ukrainie działalność UPA jest bardzo mało znana, a tym bardziej co ta organizacja wojskowa instruowana politycznie przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów zrobiła Polakom w schyłkowym okresie wojny. Na zachodzie Ukrainy, czyli terenach należących do 1945 r. do Polski, temat jest niechętnie podejmowany, bo ktoś spalił polskie wsie, ktoś zabrał to, co posiadali polscy mieszkańcy, ktoś dopuścił się zbrodni.

 

Jak ocenia Pan stosunki polsko-ukraińskie?

Uczestniczę w różnych spotkaniach polsko-ukraińskich od ponad 30 lat. Uważam, że wydarzyło się bardzo wiele dobrych inicjatyw, spotkań, wymian. Weźmy choćby 10 tomów obszernej publikacji „Polska i Ukraina w latach 30. i 40. XX wieku. Nieznane dokumenty z archiwów służb specjalnych” wydawanych od ponad 25 lat. Znakomicie funkcjonuje współpraca Archiwum IPN z kilkoma obwodowymi archiwami na po stronie ukraińskiej. To, co wydarzyło się po 22 lutego ubiegłego roku jest ogromnym krokiem do właściwego pojednania. Otwartość na uchodźców, dzisiaj możemy powiedzieć, w wielu wypadkach, emigrantów. Pomoc udzielana zarówno przez państwo, organizacje jak i zwykłych ludzi. Zwykła codzienna życzliwość – wszystko to jest bezcenne. Poznałem wielu zwykłych ludzi na Ukrainie, są nam bliscy, dość łatwo dogadujemy się. Także w zakresie pochówków i upamiętnień polskich na ich terenie. Do tego niezbędna jest dobra wola i chęć autentycznego pojednania na górze, nie tylko w zakresie deklaracji i pięknych słów, ale przede wszystkim czynów.

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij