Holenderski premier Mark Rutte kilka dni temu zaproponował taką modyfikację unijnych traktatów, by możliwe było opuszczenie dławiącej się długami strefy euro bez automatycznego pozbawiania się członkostwa w Unii Europejskiej. Obecne rozwiązania prawne łączą bowiem nierozerwalnie te dwie rzeczy.
Wyjątkiem od tej zasady jest Wielka Brytania, która zawarowała sobie status członka UE, pozostając przy funcie. Nie każde państwo członkowskie posiada argumenty tej wagi, co Wielka Brytania, wręcz przeciwnie – przystępując do struktur unijnych, trzeba zobowiązać się do przyjęcia europejskiej waluty w określonym czasie. Polscy politycy nie mogą się najwyraźniej doczekać, kiedy się to stanie, ponieważ raz po raz ogłaszają, kiedy nasz kraj będzie gotowy do wstąpienia do strefy euro w glorii i chwale, niepomni, że byłby to ów sławetny „krok naprzód” w sytuacji stania nad przepaścią.
Wesprzyj nas już teraz!
Są jednak w Europie państwa, w których rządzący mają więcej rozumu i z większą rezerwą patrzą na rozsypujący się na naszych oczach polityczny pomysł euro. W ich właśnie interesie holenderski premier zaproponował wzajemną niezależność istnienia statusów członka UE i strefy euro. Niektóre państwa chciałyby bowiem pozostać w strukturach UE, ale rozstać się ze szkodzącą europejskim gospodarkom coraz bardziej wspólną walutą.
W wywiadzie dla monachijskiego „Sueddeutsche Zeitung” Rutte zastrzegł co prawda, że jako pragmatyk chciałby przeprowadzać wszystkie zmiany w ramach obowiązujących traktatów, jednakże nie będzie zwlekał w obliczu konieczności. Dodał też, że Holandia jest gotowa na zmianę traktatów unijnych. Co ciekawe, premier Holandii jest również przeciwny umorzeniu części greckich długów. Zapytany o taką możliwość w obecnych ramach prawnych odparł, że jest to kwestia dla prawników, lecz on sprzeciwia się takiemu rozwiązaniu ze względu na zasady. Po pierwsze, byłby to zły sygnał dla zadłużonych państw w Europie, a po wtóre, przyczyniłoby się to do spadku zaufania do Europy ze strony reszty świata.
Stanowisko holenderskiego premiera i rządu jest kolejnym głosem rozsądku w przeciągu kilku ostatnich miesięcy. W październiku rząd wyraził swój sprzeciw wobec idei stworzenia osobnego budżetu dla strefy euro jako ryzykownej dla stabilności euro. Co prawda Holandia poparła pomysł utworzenia unii bankowej, uzasadniając swoje stanowisko przed zbyt dużym wpływem kryzysu słabszych ekonomicznie państw na systemy bankowe krajów wysoko rozwiniętych, jednakże dość konsekwentnie nie zgadza się na postulaty dalszej ekonomicznej integracji w ramach UE.
Nie należy się jednak wiele spodziewać po sile przebicia holenderskiej propozycji. Są w obecnej UE siły znacznie mocniejsze, które dążą do integracji fiskalnej, politycznej i gospodarczej nawet za cenę drastycznego obniżania konkurencyjności europejskich gospodarek i wpędzania je w recesje, za co w efekcie i tak płacą podatnicy – czy to przez większe podatki, czy przez utratę pracy.
Tomasz Tokarski