Wygrane przez Franciosa Hollande`a wybory prezydenckie już zaczynają przynosić owoce. Hollande obiecał podwyżki podatków i wszystko na to wskazuje, że obietnicy dotrzyma. Coraz więcej majętnych obywateli Francji szuka więc ucieczki przed fiskusem w sąsiedniej Belgii.
Według informacji uzyskanych przez „Dziennik Gazeta Prawna” kilka lat temu przed skarbówką uciekali ci Francuzi, których majątek przekraczał 100 mln. euro. Po drastycznej podwyżce podatków w 2011 roku Francja wysunęła się na czoło europejskiej stawki, jeśli chodzi o wysokość obciążeń fiskalnych. Jakby tego było mało sektor publiczny pochłania 58% PKB. To jednak nie koniec.
Wesprzyj nas już teraz!
Będzie jeszcze gorzej, gdyż prezydent-elekt zapowiada kolejne podwyżki. Górna stawka PIT powędruje z 41% do 45%. Ten próg podatkowy dotyczy osób zarabiających powyżej 150 tys. euro rocznie. Utworzony zostanie jeszcze wyższy próg dla osób o dochodach pow. miliona euro rocznie i wyniesie on 75%. Jeśli wziąć jeszcze pod uwagę składki na ubezpieczenia w wysokości od 12,5 do 15%. trudno dziwić się panice, która ogarnęła bogatszą część społeczeństwa. Zlikwidowana także zostanie większość ulg dla najbogatszych (łącznie nie mogłyby przekraczać 10 tys. euro rocznie). Przywrócony zostanie tzw. podatek od wielkich fortun, czyli tych, które są warte więcej niż 1,3 mln. euro. Jego wysokość wyniesie 1,85% rocznie.
Według Manoela Dekeysera z kancelarii prawnej zajmującej się przenoszeniem rezydencji podatkowej, doprowadzi to do sytuacji, w której Francuzi zaczną płacić podatki wyższe niż wynosi ich dochód. „Jeśli ktoś ma akcje dużych firm jak Peugeot czy Michelin wartości 10 mln euro, z których dywidendy wynoszą ok. 2 proc. rocznie, może liczyć na 200 tys. euro dochodu. A z samego podatku ISF zapłaci 185 tys. euro rocznie (1,85 proc. od 10 mln euro). Dodatkowo musi uregulować podatek od zysków kapitałowych (30 proc.), czyli 60 tys. euro. W efekcie fiskusowi oddaje o 45 tys. euro więcej, niż zarobił na giełdzie” – mówi w rozmowie z DGP.
Już 160 tys. najbogatszych obywateli Francji uciekło przed fiskusem do Belgii, w tym tacy krezusi jak rodzina Mulliez, do których należy sieć hipermarketów Auchan i Leroy Merlin, czy rodziny Hallet i Defforey posiadające większość akcji Carrefour. Utrudnieniem dla wielu jest to, że służby skarbowe sprawdzają, czy meldunek delikwenta nie jest fikcyjny, a on sam w rzeczywistości nadal nie mieszka we Francji. Drugim kierunkiem, jaki obierają „uciekinierzy” jest Szwajcaria.
Według prognoz w ciągu najbliższych 5 lat liczba podatników szukających azylu w innych krajach może się podwoić, bowiem oprócz wyżej wymienionych podatków są też inne obciążenia, które skłaniają obywateli francuskich do takich działań. Są to: podatek od dziedziczenia lub darowizn oraz podatek od tzw. wartości dodanej. W Belgii podatek od dziedziczenia lub darowizn wynosi 30% (we Francji wynosi on 45%), nie ma natomiast od tzw. wartości dodanej (we Francji 33%). W Szwajcarii obowiązuje stawka ryczałtowa dla zagranicznych rezydentów. Podatnik w zamian za możliwość nieujawnienia swoich dochodów płaci ok. 300 tys. euro rocznie.
Prezydent Hollande zapewne szybko się przekona o nieskuteczności swojej polityki finansowej. Doprowadzi bowiem do sytuacji, w której pieniądze najbogatszych będą zasilać budżety sąsiednich państw, a nie budżet Francji. Co więcej taka polityka podatkowa zapewne powiększy i tak już spore bezrobocie. Niedługo zapewne będzie cieszył się wysokim poparciem społeczeństwa.
I.Sz.
Źróło: www.forsal.pl