W sytuacji systematycznego wzrostu bezrobocia i spadku siły nabywczej pieniądza, priorytetową sprawą dla socjalistycznego prezydenta Françoisa Hollanda pozostały małżeństwa homoseksualne, pozwolenie na badania na embrionach, a później, eutanazja, prawo sztucznego zapładniania lesbijek i być może legalizacja instytucji matek zastępczych (surogatek).
Polityka ta zaczyna być krytykowana nawet przez jego socjalistycznych sojuszników, zaniepokojonych staczaniem się gospodarki francuskiej i lekceważeniem tego faktu przez prezydenta i rząd. Sytuacja jest bardzo poważna, bo nawet minister pracy Michel Sapin stwierdził w wypowiedzi dla jednej ze stacji radiowych, że Francja jest „państwem w całkowitym upadku”. Okazuje sie, że prezydent – były Pierwszy Sekretarz Partii Socjalistycznej – woli zajmować się „ważniejszymi” z ideologicznego punktu widzenia problemami, realizując plan stworzenia nowego człowieka, o którym od czasów Rewolucji Francuskiej śnią wszyscy lewacy.
Wesprzyj nas już teraz!
Po raz pierwszy swoje niezadowolenie wyrazili funkcjonariusze państwowi manifestując w sobotę w Paryżu. To dość niespodziewane, bo to oni w przeważającej większości głosowali na Hollanda.
– To prawda, że nie można przeciwstawiać spraw socjalnych problemom społecznym, ale strajk funkcjonariuszy, z jednej strony i finansowanie spraw socjalnych z drugiej, pokazują, że deficyt finansów publicznych i bezrobocie, w tym koniunktura, są kwestiami zasadniczymi – zadeklarował ostatnio znany działacz Partii Socjalistycznej, Jean-Christoph Cambadélis.
Polityk wskazując na „wielką przepaść, jaka istnieje między atmosferą w Zgromadzeniu Narodowym debatującym o małżeństwach homoseksualnych a niebezpieczeństwem międzynarodowym i społecznym w jakim znajduje się Francja”.
Głos zabrał również socjalistyczny mer Lyonu, Gérard Collombe. Stwierdził on, że „dzisiejszym priorytetem jest walka z bezrobociem, a ocena Partii Socjalistycznej będzie zależeć od poprawy sytuacji ekonomicznej i socjalnej Francuzów”.
Mimo licznych opinii krytycznych wobec działań rządów, większość ideologów Pałacu Elizejskiego uważa, że „mając priorytety ekonomiczne, przemysłowe i socjalne, rząd nie może nie robić postępu w innych dziedzinach. Musi on dokonywać frontalnego postępu, rozumieć całość francuskiego społeczeństwa”.
Jednak głosy krytyki zaczynają napływać nawet z najbliższego otoczenia François Hollanda. Coraz częściej do publiczności docierają opinie wskazujące, że wprowadzanie przez prezydencką ekipę zmiany to z jednej strony wielkie reformy ekonomiczne i socjalne, ale z drugiej strony są to projekty społeczne i instytucjonalne, które regularnie się ze sobą kłócą. W praktyce przegrywa zaś francuska gospodarka.
Franciszek L.Ćwik