Hollywoodzkie gwiazdy wzywają do bojkotu Teksasu z powodu ustawy antyaborcyjnej. Po odmowie Sądu Najwyższego zakwestionowania przyjaznej życiu regulacji stanowej (stosunkiem głosów 5:4), filmowe gwiazdy i celebryci zaczęli nawoływać do bojkotu stanu. Była gwiazda „Medium” Patricia Arquette potępiła prawo, mówiąc do ponad 500 tysięcy obserwatorów na Twitterze, że „Ameryka nie może już twierdzić, że jest największą demokracją na świecie”, ponieważ „nie jest dla amerykańskich kobiet”.
Megan Kelley Hall wezwała „każdego artystę nagrywającego lub artystę estradowego, każdego sportowca, każdego komika”, aby zaprotestowali poprzez odwołanie występów w Teksasie.
Wesprzyj nas już teraz!
Podobne nawoływania do bojkotu miały miejsce w Georgii w 2019 roku w związku z przyjęciem ustawy stanowej, ograniczającej swobodę zabijania dzieci nienarodzonych. Wielu producentów i reżyserów, w tym między innymi Spike Lee, Alyssa Milano, Amy Schumer i Ben Stiller zagroziło wówczas wycofaniem swoich projektów ze stanu.
Według Texas Film Commission, w latach 2007-2020 filmowcy „wpompowali” w gospodarkę Teksasu ponad 1,6 miliarda dolarów.
W zeszłym roku Major League Baseball zdecydowała się przenieść mecz gwiazd poza Georgię w proteście przeciwko nowo podpisanej ustawie antyaborcyjnej.
W czwartek rzecznik Białego Domu, Jen Psaki zapytana o to, czy prezydent Biden poprze bojkot Teksasu, odparła, że „celem rządu federalnego jest szukanie wszelkich zasobów, każdej dźwigni, jaką mamy do dyspozycji, aby zapewnić kobietom w Teksasie możliwość zapewnienia opieki zdrowotnej”.
Zwolennicy aborcji obawiają się pozwów z powodu ustawy, która daje politykom, sąsiadom, a nawet nieznajomym prawo do pozwania tych, którzy zapewniają lub w jakikolwiek sposób „pomogą” kobietom w uśmierceniu dziecka po 6. tygodniu ciąży. Za donos w sprawie złamania prawa osoby prywatne mogą uzyskać nagrodę w wysokości do 10 tysięcy dolarów.
Gospodarz i autorka „Top Chef” Padma Lakshmi nazwała to prawo „przerażającym”, podobnie jak aktor „Star Trek”, George Takei.
Progresywni prawnicy obawiają się, że odmowa Sądu Najwyższego w sprawie zablokowania ustawy teksańskiej, może zwiastować „dalszą erozję praw reprodukcyjnych”.
Za kilka miesięcy SN będzie zajmował się podobną ustawą, tym razem z Missisipi. Regulacja chce podważyć orzeczenie SN z 1973 roku w sprawie Roe przeciwko Wade, które zalegalizowało aborcję w całym kraju.
– Ludzie muszą pamiętać, że sędziowie, którzy są gotowi pozwolić na wprowadzenie w życie zakazu teksańskiego, wychowali się na stałej diecie opartej na naukach, że orzeczenie w sprawie Roe zawsze było nieprawomocne – komentował Robert Tsai, profesor prawa konstytucyjnego na Uniwersytecie w Bostonie. – Dla większości z nich było tylko kwestią tego, kiedy, a nie czy zagłosować przeciwko prawu do aborcji – dodał.
W środę Sąd Najwyższy odrzucił pozew aborcjonistów z Teksasu. Prezes sądu John Roberts dołączył do trzech liberalnych sędziów sądu w sprzeciwie. Wśród pięcioosobowej większości było trzech sędziów nominowanych przez byłego prezydenta Trumpa.
Mianowanie przez Trumpa Bretta Kavanaugha i Amy Coney Barrett miało scementować konserwatywną linię sądu.
Zdaniem profesor Elizabeth Sepper, „Barrett i Kavanaugh zostali wprowadzeni do sądu, aby obalić Roe przeciwko Wade i pozbawić kobiety konstytucyjnego prawa do aborcji”.
Ustawa z Teksasu została podpisana w maju przez gubernatora Grega Abbotta (R) i weszła w życie w środę. Zakazuje ona aborcji po wykryciu bicia serca płodu, które może nastąpić już po sześciu tygodniach od zajścia w ciążę. Ustawa przewiduje wyjątki w nagłych przypadkach medycznych, ale nie dopuszcza aborcji w przypadku kazirodztwa lub gwałtu.
W Teksasie od 85 do 90 procent kobiet, które decydowały się na uśmiercenie swoich dzieci, było co najmniej w szóstym miesiącu ciąży. Aborterzy ubolewają, że z powodu ustawy „pokrzywdzone” będą nastolatki, osoby kolorowe i kobiety mieszkające na obszarach wiejskich.
Nowością w antyaborcyjnej regulacji teksańskiej jest zapis, który upoważnia prywatnych obywateli do pozwania tych, którzy wykonują lub pomagają w skandalicznym procederze, przewidując co najmniej 10 tysięcy dolarów nagrody za każde udane zgłoszenie.
Według proaborcyjnego Instytutu Guttmachera, tylko w tym roku stany wprowadziły ponad 90 ograniczeń w duchu pro-life, w tym niektóre wprost zakwestionowały orzeczenie Roe przeciwko Wade. Instytut opisał 2021 rok jako „najgorszy rok legislacyjny” w tej kwestii w USA.
Gdyby SN unieważnił orzeczenie sprzed 48 lat, nastąpiłby – zdaniem prawników – efekt kaskadowy w dziesiątkach stanów. W szczególności Południowy i Środkowy Zachód mógłby wprowadzić najbardziej surowe ograniczenia aborcyjne, łącznie z całkowitym zakazem uśmiercania dzieci poczętych.
Ustawa Missisipi wskazuje, że dzieci w stadium prenatalnym są zdolne do odczuwania bólu w okolicach 15. tygodnia ciąży. Stanowy prokurator generalny wezwał Sąd Najwyższy do wykorzystania sprawy do skasowania wyroku z 1973 roku.
Prawnicy spekulują, jak daleko posuną się sędziowie. Aziza Ahmed, profesor prawa na Uniwersytecie Kalifornijskim w Irvine School of Law wraz z innymi prawnikami stara się rozwijać argumentację, by jak najbardziej ograniczyć interwencję sędziów SN i zachować „prawo do aborcji”. – Pytanie brzmi teraz, jaki byłby zwycięski argument, który przekonałby ich, że nie powinni posuwać się tak daleko, jak mogliby się posunąć? – komentuje.
Nawet jeśli SN nie wykorzysta sprawy Missisipi, by unieważnić orzeczenie Roe przeciwko Wade, to i tak zdaniem profesorów prawa, należy się spodziewać dalszej erozji regulacji proaborcyjnych w Stanach Zjednoczonych.
Źródło: thehill.com
AS