Promocja dewiacji, bluźnierstwa i demoralizacja– parada pederastów i innych zboczeńców przeszła ulicami Warszawy. Grzechy i patologie mogły być promowane bez żadnych zakłóceń – nad przemarszem czuwały gigantyczne siły policji, które siłowo spacyfikowały legalną kontrdemonstrację.
Kilka tysięcy uzbrojonych policjantów, ciężki sprzęt z armatkami wodnymi, radiowozy, psy – to nie opis wprowadzania stanu wojennego a krajobraz stolicy, podczas której odbywała się tzw. parada równości. Ogromne siły prewencji zostały zmobilizowane aby ochraniać grupkę pederastów, którym towarzyszyła duża grupa dziennikarzy i fotoreporterów oraz oburzonych mieszkańców miasta, którzy zmuszeni byli oglądać tę publiczną demoralizację. Promocję dewiacji na ulicach Warszawy oficjalnie poparła Pełnomocnik Rządu do Spraw Równego Traktowania Agnieszka Kozłowska – Rajewicz, która gratulowała zboczeńcom prawidłowej „postawy obywatelskiej”. Do honorowego komitetu wspierającego paradę dołączyli również ambasadorzy USA i Wielkiej Brytanii.
Wesprzyj nas już teraz!
Niemoralne zgromadzenie rozpoczęło się o godzinie 15 na Placu Konstytucji. Zanim wyruszono, odczytano manifesty oraz apele polityków i aktywistów skrajnej lewicy, w tym Ruchu Palikota i SLD. Ulice otaczające plac zastawione były radiowozami. Uczestników parady od „reszty świata” odgradzało kilka rzędów policjantów. Patrole prewencji rozstawione były również w całym centrum Warszawy – oddziały uzbrojonych funkcjonariuszy można było spotkać co kilkaset metrów. Policjanci zatrzymywali „podejrzanie wyglądające” osoby i legitymowali zwykłych przechodniów. Wszystko to dla bezpieczeństwa podczas promowania dewiacji. Z głośników umieszczonych na mobilnych platformach leciała głośna muzyka, której słowa w bardzo wulgarny sposób zachęcały do podjęcia kontaktów seksualnych. Nie obyło się również bez bluźnierstw i zniewag skierowanych w stronę katolików. Reagowali na nie oburzeni warszawiacy, domagając się podjęcia stosownych kroków wobec przebranych za księży i Matkę Najświętszą homoseksualistów.
Do jeszcze większego skandalu doszło na Krakowskim Przedmieściu. Na przeciwko Pałacu Prezydenckiego zebrało się kilkadziesiąt osób z biało – czerwonymi flagami, aby zaprotestować przeciwko homoseksualnej propagandzie na ulicach miasta. Demonstranci dołączyli do legalnego zgromadzenia zarejestrowanego przez środowisko Solidarnych 2010. Jednak zanim pederaści dotarli w okolice Pałacu, uzbrojeni w pałki i tarcze policjanci spacyfikowali obecnych na deptaku ludzi. Namiot Solidarnych otoczono szczelnym kordonem a pikietujący zostali odgrodzeni od ulicy za pomocą licznych sił prewencji. To nie powstrzymało jednak protestujących – skandowano okrzyki, wzniesiono w górę transparenty. Po chwili uczestnicy kontrmanifestacji zostali siłą zepchnięci w głąb bocznej ulicy. Na miejsce przepuszczono jedynie karetkę na sygnale, gdyż w wyniku policyjnej akcji ucierpiał stojący przy namiocie mężczyzna. Uzbrojeni funkcjonariusze przetrzymywali przeciwników promowania dewiacji, zamkniętych w ciasnej uliczce, jeszcze przez godzinę. Policjanci nie odpowiadali na pytania zatrzymanych, nikt nie chciał wyjaśnić jakim prawem ogranicza się ich wolność. Wszystkich uczestników „zajścia” wylegitymowano i spisano.
W tym samym czasie parada homoseksualistów zakończyła się. W medialnych wypowiedziach rzecznik prasowy policji chwalił „bardzo spokojny” przebieg homomarszu.
Marcin Musiał
{galeria}