Brytyjskie konsulaty w 24 krajach udzielają tzw. ślubów parom tej samej płci, nawet wtedy, gdy rodzime ustawy zabraniają tego typu związków.
Brytyjskie władze tłumaczą, że mogą udzielać „ślubów homoseksualnych,” jeśli jeden z partnerów jest Brytyjczykiem. „Homomałżeństwa” od czerwca ubiegłego roku są udzielane w: Albanii, Australii, Azerbejdżanie, Boliwii, Kambodży, Chile, Chinach, Kolumbii, Dominikanie, Estonii, Niemczech, na Węgrzech, w Japonii, Kosowie, na Litwie, Łotwie, w Mongolii, Czarnogórze, Nikaragui, Peru, na Filipinach, w Rosji, Serbii i w Wietnamie.
Wesprzyj nas już teraz!
Rząd w Londynie podkreślił, że na razie „lista państw jest ograniczona,” ponieważ brytyjskie placówki mogą udzielać „homoślubów” jedynie w krajach, w których obywatele brytyjscy nie mogą zawrzeć tego typu związków – gdyż ustawodawstwo krajowe tego zabrania – ale gdzie lokalne władze zgodziły się na wykonywanie tego typu czynności.
W żadnym z tych państw „małżeństwa” zawarte przed urzędnikiem konsulatu nie są legalne w świetle prawa krajowego.
Rzecznik prokuratora generalnego Australii George Brandisa na przykład stwierdził, że rząd nie ma nic przeciwko udzielaniu tego typu „ślubów” w konsulatach brytyjskich, jeśli co najmniej jedna osoba z pary ma obywatelstwo brytyjskie, ale tego typu „małżeństwa” nie będą uważane za ważne w Australii.
Zdecydowanie naleganiom konsulatu brytyjskiego przeciwstawili się na przykład urzędnicy Specjalnego Regionu Administracyjnego Hongkongu. Tam „homoślubów” udzielać nie można.
Powstaje więc pytanie, dlaczego lokalne władze w tylu krajach – wbrew woli społeczeństwa – tak chętnie przystały na propozycje Brytyjczyków? Dziwi zwłaszcza zgoda wydana przez rosyjskich czy węgierskich włodarzy na udzielanie tego typu „ślubów”.
Źródło: telegraph.co.uk., AS.