Służący w amerykańskiej armii obrońcy naturalnego porządku w sporach ze swoimi adwersarzami są od początku na przegranej pozycji. Za samo stwierdzenie, że relacje homoseksualne są moralnie niedopuszczalne służący w US Army żołnierz może zapłacić ruiną swojej kariery. Jednocześnie, wraz z regularnymi prześladowaniami obrońców porządku naturalnego, rząd federalny poszerza katalog świadczeń dla zadeklarowanych homoseksualistów służących w amerykańskiej armii.
Starszy sierżant amerykańskich sił powietrznych, Phillip Monk, złożył formalną skargę po tym, jak został zwolniony ze swoich obowiązków gdy przyznał, że sprzeciwia się redefinicji małżeństwa, którą objęto związki zawierane przez osoby tej samej płci. – Mamy nadzieję, że wszystkie rodzaje sił zbrojnych, a Siły Powietrzne w szczególności, będą szanowały ustawę uchwaloną przez Kongres w zeszłym roku zapewniającą ochrony sumienia naszym żołnierzom – powiedział Ron Cruise z Porozumienia Kapelanów na rzecz Wolności Religijnej.
Wesprzyj nas już teraz!
Sierż. Phillip Monk, który od 19 lat służy w Siłach Powietrznych USA twierdzi, że został zwolniony ze swoich obowiązków w Bazie Sił Powietrznych w Lackland w stanie Teksas w następstwie sporu z dowódcą na temat moralnej dopuszczalności „małżeństw” osób tej samej płci. Monk, który identyfikuje się jako ewangelicki chrześcijanin, twierdzi, że temat pojawił się w trakcie dyskusji ze stażystami. Sierżant wyraził wówczas swój motywowany religijnie sprzeciw wobec relacji homoseksualnych. Tymczasem panująca w Siłach Powietrznych USA polityka zabrania „promowania” przekonań religijnych wśród podwładnych.
Omawiając sytuację, Monk powiedział, że jego przełożona przymuszała go do przyjęcia jej przekonań. A jest ona jawną lesbijką. – Zostałem zwolniony z mojego stanowiska, ponieważ nie zgadzam się z poglądami dowódcy na temat małżeństw gejów – powiedział Monk w rozmowie z periodykiem „Military Times”. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że przed sporem dowódca zarekomendowała sierżanta Monka do odznaczenia. Zdaniem Rona Cruise’a, sprawa ukaże w szerszym świetle kwestie dotyczące wolności religijnej w amerykańskich siłach zbrojnych.
Philip Monk obawia się, że odmowa przyznania mu odznaczenia może zaszkodzić jego wojskowej karierze, ponieważ będzie to istotnym komunikatem dla osób zajmujących się przeglądem kadr pod kątem m.in. awansu. Dlatego też sierż. Monk, który nie zamierza wyrzekać się swoich przekonań, wystosował formalny list do dowództwa Sił Powietrznych w celu znalezienia rozwiązania problemu.
Cruise zgadza się, że przyszła kariera Monka może ponieść uszczerbek z powodu tego incydentu, w szczególności poprzez to „co zostanie zapisane w jego ocenie pracy” przez dowódcę. Ostrzegł także, że przypadki dyscyplinowania personelu w amerykańskiej armii z powodu wyrażania swoich przekonań religijnych stają się coraz bardziej powszechne. Sytuacja Monka „jest doskonałym przykładem” potwierdzającym słuszność podjętej przez Kongres decyzji o przyjęciu ustawy, która „chroni członków personelu wojskowego jak sierż. Monk, za mówienie i działanie zgodnie z ich przekonaniami religijnymi”.
W ubiegłym roku Kongres przyjął ustawę „prawo sumienia”, która wymaga, aby armia pogodziła „sumienie, zasady moralne lub przekonania religijne członków i, o ile to możliwe, nie wykorzystywała takich przekonań jako podstawy do jakichkolwiek wrogich działań wobec personelu”, takich jak odmowa awansu, dyskryminacja lub odmowa przydziału obowiązków. W przyszłym roku ma być przyjęta ustawa Defense Authorization Act, która dodatkowo wzmacnia ochronę wolności sumienia.
Symptomatyczne, że administracja prezydenta Baracka Obamy wyraziła sprzeciw wobec wersji ustawy zaproponowanej przez Izbę Reprezentantów, która potwierdza wolność wyrażania przekonań religijnych, chyba że przynosi to „rzeczywiste szkody” dla danej osoby. Administracja nie zaproponowała jednak żadnego komentarza do wersji senackiej, która ogranicza możliwość motywowanych religijnie wypowiedzi oraz działań w sytuacji powodującej negatywne skutki dla żołnierzy. Jednak spory wśród wojskowego personelu o moralną dopuszczalność relacji homoseksualnych to nie jedyny problem.
Działająca na rzecz konserwatywnej polityki społecznej organizacja Family Research Council (FRC), wezwała Armię Stanów Zjednoczonych do zaprzestania świadczenia homoseksualistom płatnego urlopu, gdy ci chcą zawrzeć związek „małżeński”. Family Research Council zaapelowała też do obywateli, aby żądali od Senatu usunięcia z National Defense Authorization Bill zapisu, na mocy którego fundowane są te nadzwyczajne premie.
Przewodniczący FRC, Tony Perkins argumentował, że udzielane przez Departament Obrony „specjalne urlopy” są przejawem nierównego traktowania żołnierzy. „Ten urlop – przeznaczony tylko na śluby par homoseksualnych – jest ponad i poza standardowym urlopem przyznawanym każdemu członkowi służby. Ile to kosztuje amerykańskiego podatnika? Za dziesięć dni pracy, kapitan (z sześcioletnim doświadczeniem) zarabia 1 787,20 dolarów podstawowej pensji bez takich świadczeń, jak zasiłek mieszkaniowy, ubezpieczenie zdrowotne, itp.” – napisał Perkins. Oczywiście urlopy te są przyznawane tylko na „wesela” homoseksualistów, służące w armii osoby heteroseksualne nie mogą się o nie ubiegać.
Przyczyną homoseksualnego zamętu w amerykańskiej armii jest podjęta na początku tego roku przez Sąd Najwyższy USA decyzja, według której rozdział trzeci ustawy Defense Of Marriage Act, stwierdzający, że małżeństwo jest związkiem jednego mężczyzny i jednej kobiety, jest niezgodny z konstytucją. Obalenie kluczowego zapisu w ustawie doprowadziło do tego, że federalne departamenty zaczęły szukać możliwości poszerzania katalogu świadczeń ukierunkowanych na osoby homoseksualne.
Departament Obrony ogłosił w połowie sierpnia plan, aby z tytułu decyzji Sądu Najwyższego rozszerzyć przywileje dla „małżonków tej samej płci”, zarówno żołnierzy jak i cywilnych pracowników departamentu. „Departament Obrony ustanowi korzyści dla małżonków i rodzin, które będą dostępne nie później niż 3 września 2013 r., niezależnie od orientacji seksualnej, o ile członek służby przedstawi ważny akt zawarcia małżeństwa” – czytamy w absurdalnym komunikacie prasowym Departamentu Obrony, który destrukcyjne, sprzeczne z naturą związki określa mianem „małżeństwa”, a ich strony „małżonkami”.
Departament uzasadnia stanowisko tym, że „wojskowe pary tej samej płci, które nie podlegają jurysdykcji, która pozwala na małżeństwa homoseksualne, będą musiały podróżować na teren innej jurysdykcji, aby się pobrać”. I dlatego „departament wdroży politykę umożliwiającą członkom personelu wojskowego, pozostającym w takich związkach, nieodpłatny urlop w celu podróży do jurysdykcji, gdzie takie małżeństwa mogą być zawarte” – czytamy w komunikacie.
Rzecznik Departamentu Obrony przyznał, że chociaż termin rozszerzenia przywilejów szybko się zbliża, to nie oszacowano jeszcze kosztów, jakie z tego tytułu poniesie budżet federalny. Nie oszacowano też ilu homoseksualistów będzie wnioskować o świadczenia. Departament Obrony nie odniósł się też do żądań FRC, która domaga się zniesienia specjalnych urlopów oferowanych na „śluby” osób tej samej płci.
Krzysztof Warecki, EWTN/CP