Jimmy Lai to hongkoński miliarder i potentat medialny, który od lat podlegał represjom ze strony rządu komunistycznych Chin. W poprzedniej rozprawie został skazany na 13 miesięcy pozbawienia wolności, a 25 października sąd dodał jeszcze zarzut rzekomego oszustwa i ogłosił, że kolejna sprawa będzie dotyczyła naruszenia tzw. Ustawy o bezpieczeństwie narodowym Hongkongu, przyjętą przez Komunistyczną Partię Chin w celu prześladowania działaczy wolnościowych.
Nowy wyrok potępiła administracja Joe Bidena oraz kilkunastu kongresmenów, którzy ocenili sfingowany proces jako kolejny dowód na pogwałcenie przez Chiny umowy o autonomii Hongkongu. Wzywamy władze ChRL do przywrócenia poszanowania wolności prasy w Hongkongu, gdzie prężne niegdyś środowisko niezależnych mediów prawie zniknęło. Wysiłki zmierzające do zduszenia wolności prasy i ograniczenia swobodnego przepływu informacji podważają demokratyczne instytucje Hongkongu i szkodzą wiarygodności Hongkongu jako centrum biznesowego i finansowego – czytamy w oświadczeniu Departamentu Stanu USA.
Jimmy Lai jest człowiekiem uczciwym i z charakterem – mocnym orędownikiem wolności prasy i demokracji, człowiekiem wiary, oddanym mężem i ojcem oraz pracowitym przedsiębiorcą – podkreślili z kolei kongresmeni w swoim liście otwartym.
Wesprzyj nas już teraz!
Jimmy Lai jest właścicielem wielu firm, w tym gazety Apple Daily. Wychował się w chińskim obozie pracy wraz z samotną matką i osiągnął sukces przechodząc typową drogę „od pucybuta do milionera”. Wiarę katolicką przyjął pod wpływem swojej żony oraz kard. Josepha Zena.
Od momentu utwierdzenia się w wierze i w wolnościowych przekonaniach wykazuje niezłomną postawę sprzeciwu wobec komunistycznych represji, podkreślając, że strach jest „najtańszą bronią”, jakiej używa reżim i nie należy mu ulegać.
W swoich mediach Lai odważnie krytykował komunistyczną dyktaturę, porównując ją do swoistej świeckiej religii. – Mają inicjację do partii jako rodzaj chrztu. Mają samokrytykę jako rodzaj wyznania grzechów, reedukację jako rodzaj pokuty, a wyniesienie na bohatera partii jako rodzaj świętości. I, oczywiście, Mao posiada coś w rodzaju wiecznego życia, w formie zdjęcia uśmiechającego się na placu w Tiananmen i w formie zabalsamowanych zwłok w trumnie. Ale partia i jej członkowie nie mają dusz. W rzeczywistości są chodzącymi trupami, ponieważ nie ma w nich prawdy – mówił w jednym z wywiadów.
Gdy trafił do więzienia, podkreślał, że jest w pełni pogodzony z losem, jaki dopuściła nań Opatrzność. – Nikt nie może powiedzieć, że nie walczyliśmy… Więzienie jest uwieńczeniem mojego życia. Jestem całkowicie spokojny. (…) Jeśli wierzę w Pana, jeśli wierzę, że każde cierpienie ma powód, a Pan cierpi ze mną, to z pewnością definiuje to osobę, którą się staję, więc jestem z nią pogodzony. Jestem, czym jestem. Jestem tym, w co wierzę. Nie mogę tego zmienić. A jeśli nie mogę tego zmienić, muszę przyjąć swój los z pochwałą – podkreślał.
Źródło: lifesitenews.com
FO