31 maja 2022

Huggy Wuggy, czyli swąd szatana w świecie dzieci

(Oprac. GS/PCh24.pl)

W opisanej przez św. Jana Bosko jego nadprzyrodzonej wizji odnoszącej się do trudności przed jakimi stanie w przyszłości Kościół, możemy zobaczyć atakowany ze wszech stron przez mniej lub bardziej agresywne statki potężny, papieski okręt, na pokład którego nieprzyjaciel wrzucał olbrzymią ilość książek i broszur. Niebezpieczne okazać się miały nie tylko „materiały zapalające i broń wszelkiego rodzaju”, ale też zawarte w książkach i codziennej prasie treści. Gdy wnikliwym okiem spojrzymy na płynący dzisiaj zewsząd przekaz do dzieci, to nie trudno będzie nam zauważyć, że nieprzyjaciel upodobał sobie również zniszczyć Kościół, deformując przyjemną dla oka i bezpieczną dla ducha oazę dziecięcego świata.

„Niebezpieczne zjawisko zrodziło się w Polsce. Ogromną popularność zyskał bowiem pluszak, który jest bohaterem gry typu horror – Poppy Playtime. Huggy Wuggy, bo o nim mowa, przytula po to, by zabić. Przedszkola na terenie naszego kraju biją na alarm” – czytamy w opublikowanym 23 maja na portalu interia.pl tekście Grzegorza Gajkosia. Według ustaleń autora, „Huggy Wuggy to upiorny i morderczy pluszak, którego wizerunek przeniesiono z gry komputerowej do realnego świata. Maskotka zyskuje ogromną popularność wśród dzieci w Polsce. Zakupić ją można w wielu sklepach stacjonarnych i internetowych. Omawiany pluszak nie wygląda jakoś bardzo upiornie. Stwór jest prawie w całości niebieski. Charakteryzuje się długimi rękami i nogami oraz niezwykle szerokim uśmiechem, spod którego wydobywają się spiczaste, ostre zęby. Oprócz samego pluszaka, nabyć można wiele innych gadżetów, których motywem przewodnim jest wspominany Huggy Wuggy. Wśród nich m.in. koszulki, obrazki, kubki”.

Sprawę kontrowersyjnej zabawki nagłośnili m.in. pracownicy warszawskiego przedszkola publicznego Przystań Elfów. W udostępnionym na Facebooku placówki „Apelu do Rodziców” możemy przeczytać, że „Ten uśmiechnięty miłośnik przytulania, to postać z gry survival horror (adresowanej dla osób powyżej 16. roku życia, choć dostęp do niej powinni mieć tylko dorośli), który przytula by zabijać, a czerwień na jego twarzy otaczająca liczne zęby jest symbolem krwi jego ofiar. (…)Huggy Wuggy jest grą na podstawie której powstało w internecie wiele agresywnych, przerażających treści. Państwa dzieci mogą trafić na nie bez żadnych trudności na ogólnodostępnym serwisie YouTube”.

Wesprzyj nas już teraz!

W odpowiedzi na komunikat stołecznego przedszkola na platformie YouTube pojawił się film pt. „RODZICU! NIE PUBLIKUJ tego postu o maskotce Huggy Wuggy z Poppy Playtime bo wyjdziesz na WARIATA!”, w którym twórca poświęconego graczom kanału o nazwie TimiTV postanowił – według jego słów – „sprostować parę informacji o tej zabawce”. W tym celu „jutuber” przywołał wiadomości na temat samej gry „Poppy Playtime”, która „ponad horrorem (gra typu surrvival horror – przyp. red.) stawia na elementy zagadek logicznych i fabularnych”. Zdaniem twórcy kanału, krwiożerczy wizerunek postaci Huggy Wuggy nie pochodzi z samej gry, ale jest dziełem TikToka. Nieprawdziwa jest bowiem informacja, że Huggy Wuggy zabija mocno przytulając, „w grze nie ma takiej sceny” – słyszymy. Gracz jest wprawdzie karany, ale „jump scarem”, czyli znaną z filmów grozy techniką straszenia widza znienacka.

Według dostępnych na stronie vibez.pl informacji, na które powołał się „jutuber”, „Filmy z udziałem Huggy Wuggy generują miliony wyświetleń zarówno na YouTube, jak i na TikToku. Wiele z tych klipów ma za zadanie przerazić widza. Niebieski potwór pojawia się nagle na ekranie i rozwiera paszczę, tak jakby chciał wyskoczyć do świata rzeczywistego. Niektóre klipy z Huggy Wuggy pobudzają lepiej niż łyk czarnej kawy”. Niepokojące zjawisko miał skomentować Chris Conroy, oficer ds. ochrony cybernetycznej w Dorset Police (Wielka Brytania), następującymi słowami: „Trend ogarnął TikToka i YouTube’a. Ludzie nagrywają filmy i piosenki, w których wykorzystują drastyczne obrazy z udziałem podobnej do niedźwiedzia postaci z ostrymi jak brzytwa zębami. W tych materiałach chodzi o to, aby przerazić widza i z całą pewnością nie jest to coś, co powinny doświadczyć wasze dzieci”.

Twórca kanału TimiTV wskazał więc na źródło ewentualnego niepokoju rodziców i wychowawców, jakim jest w tym przypadku TikTok i YouTube. Pokazał też wizerunki postaci z gry widziane oczami fanów, na których możemy zobaczyć przyjazne wyobrażenia tego indywiduum. Skąd zatem to nadużycie? Zgodnie z relacją „jutubera”, wszystkiemu winni są chińscy producenci pluszaka i „głupie trendy na TikToku, gdzie ta postać jest pokazywana nawet bardziej realistycznie niż w samej grze”. „To właśnie z wymyślonych treści dla fanów tej produkcji – słyszymy w filmie – wzięły się niepokojące wierszyki jak: Mogę Cię przytulać, aż wydasz z siebie ostatnie tchnienie. (…)Tego w samej grze nie ma i nie jest ona winna przedstawiania tej postaci w sposób głównie przerażający”. Zabawek-pluszaków jest teraz dużo, bo – jak twierdzi autor filmu – są bardzo tanie w produkcji. Ich wygląd ma związek z popularnością treści na TikToku, które mają przestraszyć. Rzeczywisty Huggy Wuggy, czyli ten z gry komputerowej, nie jest postacią spopularyzowaną przez niepokojący trend, choć w samej grze nie jest również istotą przyjazną. Dlatego – według „jutubera” – gra „definitywnie” nie jest przeznaczona dla przedszkolaków.

Niezależnie od zarysowanej rozbieżności w ocenie omawianej postaci niepokoić powinien sam trend. Jeśli jest tak, jak twierdzą wychowawcy warszawskiego przedszkola, że dzieci mają świadomość, że ich przytulanka została stworzona po to, żeby zabijać, to jej popularność wpisuje się opisane przez psychologów – rewolucyjne jakby nie patrzeć – zjawisko naruszenia ogólnie przyjętego kanonu w kreowaniu przekazu dedykowanego naszym milusińskim. Widać to wyraźnie, gdy porównamy na przykład konwencję disneyowskiej animacji pt. „Dumbo” z konwencją dzisiejszych bajek dla dzieci. Nie trudno zauważyć, jak odmienna jest estetyka większości współczesnych form adresowanych do młodocianych odbiorców. Inspirowane makabrą zabawki, przerażające gadżety, turpistyczne rysunki, wulgarne treści, wszystko to odnaleźć możemy na półkach sklepów dla najmłodszych. Wobec tego należy pytać: czemu to wszystko służy?

Jako pierwsza nasuwa się odpowiedzieć zawarta w opublikowanym na łamach dwumiesięcznika „Polonia Christiana” tekście Bogny Białeckiej pt. „Ofiary brudnej sieci” (nr 23):

Za zmianę estetyki odpowiada między innymi mechanizm habituacji. W podstawowym znaczeniu habituacja oznacza wygaszenie reakcji neurologicznej na postarzający się bodziec nieniosący ze sobą żadnej nowej informacji. W znaczeniu szerszym o habituacji mówimy, gdy zaczyna nas zewsząd bombardować określony zestaw informacji. Po pewnym czasie informacja, która z początku wydawała nam się szokująca wzbudzała odrazę lub oburzenie, zostaje uznana za nudną, znaną, wręcz obojętną. Przyzwyczajamy się – choćby do brzydoty (…)

Przyzwyczajanie dzieci do „estetyki brzydoty” służy odwróceniu porządku w przyswajanym przez nie systemie wartości – zło pojmowane jest jako dobro, ponieważ szpetne zabawki kupowane są najczęściej przez najbliższych członków rodziny, których trudno posądzić o złe intencje.

Zamach na estetykę służy również stępieniu naturalnego dla dziecka wyczulenia na piękno, co skutkować może otwarciem się na brzydotę, a w konsekwencji na okultyzm i całą kulturę śmierci. Z kierowaną do najmłodszych symboliką śmierci mogliśmy się zetknąć przy okazji kontrowersyjnych działań producentów odzieży, polegających na umieszczaniu na dziecięcych ubrankach motywów czaszek, kości, trumien i krzyży. W ocenie wypowiadającego się na łamach „Polania Christiana” (nr 35)  ks. Sławomira Kostrzewy, taki zabieg jest próbą łączenia „przestrzeni z dwóch diametralnie przeciwnych biegunów: przestrzeni dzieciństwa i śmierci; przestrzeni beztroski, radości i afirmacji rozwijającego się życia z przestrzenią cierpienia i umierania”. Praktyki te mogą negatywnie wpłynąć na psychikę, moralność i duchowość młodego człowieka. Trudno wyobrazić sobie, by wszechobecna symbolika odnosząca do kultury śmierci miała prowadzić malca do wiary w Boga, który jest źródłem życia, piękna i dobra. Trudno też godzić wyznawanie wiary w Jezusa Chrystusa, który zwyciężył śmierć ze świadomym jej afirmowaniem.

I chyba właśnie o to chodzi, żeby tak zaciemnić, przeobrazić piękno stworzenia, by dorastający człowiek nie widział w nim jasnej strony rzeczywistości, która odnosi do Boga; by dziecięcą czystość zbrukać tak, żeby nie można było się już modlić.

Pogoń dzieci i rodziców za aktualnymi modami sprawia, że niespostrzeżenie do dziecięcych pokoików wkradł się nieład deformujący dotychczasowy porządek świata, niszcząc przyjemną dla oka i bezpieczną dla ducha oazę. W ofercie producentów zabawek znalazły się bowiem przedmioty, których oblicza i kształty przypominają wyglądem postaci z najstraszniejszych horrorów. Nie byłoby dzisiaj w sprzedaży „krwiożerczego” Huggy Wuggy, gdyby kompletnym fiaskiem marketingowym okazała się cała seria lalek Monster High, a wśród nich: sypiająca w trumnie córka wampira  – Draculaura, córka Frankensteina – Frankie Stein, wyjąca nieludzkim głosem córka Zombie – Gholia Yelps, oraz seria przedstawiająca kule-głowy potworów  o wyłupiastych oczach Madbalss, z których po zgnieceniu wypływały gałki oczne czy mózg.

W przypadku przytulającego, aby zabić potwora możemy mówić jednak o przekroczeniu kolejnej granicy, bo – jak zauważyli komentujący aktualny trend psychologowie – przytulenie jest uściskiem bardzo intymnym, mającym uspokoić malca w chwilach obawy. Nietrudno przewidzieć, jakie mogą być tego konsekwencje. To zresztą odnosi nas do innego problemu – nieograniczonego niczym dostępu dzieci do smartfona, w którym znaleźć mogą niebezpieczny przekaz. O ile rodzic mógł jeszcze niedawno widzieć, czym bawi się jego pociecha i tym samym w razie niepokoju u dziecka lepiej wyczuć jego źródło, tak obecnie na własne życzenie pozbawia się kontroli nad płynącymi do niego treściami.

O tych kwestiach pisze i mówi się od lat. Popularność maskotki Huggy Wuggy, niezależnie od tego, w jakim stopniu odwzorowuje bohatera komputerowej gry, pokazuje, jak wciąż niedostateczny jest rodzicielski nadzór. Brak zaangażowania opiekunów w działania kierujące uwagę milusińskich na wartości, w oparciu o które budowano cywilizację łacińską, sprawi, że ich dzieci niezauważenie wyrosną na istoty kulturowo i mentalnie całkowicie im obce. Co równie ważne, dzieci oswojone z „estetyką brzydoty” mogą paść ofiarą satanistycznych sekt lub którejś z subkultur operujących estetyką zniszczenia, ciemności, przemocy lub śmierci.

Otaczający dzisiejszą młodzież świat jest z pewnością mroczniejszy i bardziej ponury niż rzeczywistość, w której wychowywali się ich rodzice. Granica tego, co wolno dzieciom pokazać czy powiedzieć została znacząco przesunięta. Widzimy to szczególnie wyraźnie na przykładzie produkcji filmowych oferowanych przez popularne platformy streamingowe, w dedykowanej nieco starszym odbiorcom literaturze, w proponowanych przez producentów seriach zabawek dla najmłodszych. Widzimy wyraźnie, jak w obręb dziecięcych spraw wślizgnął się piekielny demon, bezpardonowo ukazując swoją ohydną mordę. Jego wściekły atak na dziecięcą niewinność każe zwierać nam obronne szyki, ale też pozwala mieć nadzieję, że zostało mu już mało czasu…

Anna Nowogrodzka-Patryarcha

 

Manga i Anime – fenomen japońskiej kultury. W czym tkwi niebezpieczeństwo?

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij