– Władze Wiednia nie zgodziły się na to, by w defiladzie husarii uczestniczyły konie, tłumacząc to bezpieczeństwem ludzi. A w związku z tym husarze musieliby defilować pieszo. Nie mogliśmy się zgodzić na taką formę defilady polskiej jazdy pancernej – mówi PCh24.pl Dariusz Wasilewski, koordynator Rajdu Konnego Szlakiem króla Jana III Sobieskiego.
Wobec niezgody władz Wiednia na defiladę husarii, organizator rajdu wydał specjalne oświadczenie, w którym wyjaśnił szeroko motywy zmiany jego trasy.
Wesprzyj nas już teraz!
„Środowiska decyzyjne w Wiedniu niestety nie wyraziły aprobaty dla pomysłu uczestnictwa konnej husarii w czasie uroczystości. Uważamy, iż bierna zgoda na postawione warunki oznaczałyby pełną kapitulację z naszej strony, jak również legitymizację działań jawnie obniżających rangę uroczystości, w kontekście polskiego wkładu w Zwycięstwo. Sądzimy, iż Husaria, jako przewodnia „polska marka” oraz symbol Wiktorii Wiedeńskiej, winna być głównym motywem uroczystości, nie zaś, stawać się jedynie tłem dla drugiego planu” – czytamy w oświadczeniu.
– Władze Wiednia nie zgodziły się na to, by w defiladzie husarii uczestniczyły konie, tłumacząc to bezpieczeństwem ludzi. A w związku z tym husarze musieliby defilować pieszo. Nie mogliśmy się zgodzić na taką formę defilady polskiej jazdy pancernej. Jednocześnie husaria nie została uwzględniona w polonijnych uroczystościach, które są organizowane w formie … dożynek – wyjaśnił PCh24.pl Dariusz Wasilewski.
Innymi trudnościami w realizacji celu rajdu są środki finansowe, a ściślej – ich niedostatek. Nie oznacza to jednak, że gdyby władze Wiednia zgodziły się na defiladę husarii, ta nie mogłaby tam dotrzeć. Rajd otrzymał bowiem wsparcie, ale niewystarczające na sformowanie większej reprezentacji polskiej jazdy pancernej.
„Od zimy tego roku prowadziliśmy intensywne poszukiwania wsparcia sponsorskiego, zarówno wśród strategicznych polskich firm, jak i osób prywatnych. Niestety, żadne duże polskie przedsiębiorstwo, ani instytucja nie zdecydowały się na strategiczne wsparcie, tak by wesprzeć godne ukazanie chwały Wiktorii Wiedeńskiej. Jedyne wsparcie, jakie uzyskaliśmy, pochodzi od darczyńców indywidualnych oraz w ramach oferty ,,Wystaw Husarza’’, za co niezmiernie dziękujemy. Niestety sumy, które zebraliśmy nie będą w stanie pokryć kosztów tak szerokiego przedsięwzięcia, jakim jest 570-kilometrowy Rajd z Krakowa do Wiednia, w którym miało wg planów uczestniczyć ok. 20 -30 jeźdźców” – napisali organizatorzy.
„Nie zamierzamy jednak składać broni, za wszelką cenę pragniemy w sposób możliwie godny uczcić tak ważne wydarzenie i przypomnieć, iż w 1683 roku to właśnie Polacy ocalili Europę. Ponadto, uważamy za nasz obowiązek, przypomnienie naszym Rodakom wspaniałego przejścia Armii Króla Jana III przez ziemię Małopolską oraz Śląsk, aż do granicy Rzeczypospolitej. Nie chcą nas w Wiedniu, więc przynajmniej ofiarujemy Polakom to, co możemy” – czytamy dalej w oświadczeniu.
– Mimo hojności wielu darczyńców, nie mamy możliwości finansowych do tego, by wystawić dużą reprezentację husarzy. Jednak, gdyby władze Wiednia wyraziły zgodę na defiladę konnicy to 330 rocznicę Wiktorii Wiedeńskiej rajdem do stolicy Austrii upamiętniłaby przynajmniej delegacja 6 oby 30 jeźdźców – twierdzi Wasilewski.
Jego zdaniem nie bez znaczenia dla decyzji władz Wiednia mogły być również protesty środowisk ekologów i pacyfistów, którym nie podobał się pomysł defilady. – Na decyzję władz Wiednia miał wpływ cały konglomerat różnych czynników, jak chociażby krytyczne nastawienie ze strony środowisk ekologicznych i pacyfistycznych – mówi Wasilewski w rozmowie z PCh24.pl.
Więcej informacji na temat rajdu oraz szansę wsparcia jego idei znajdziesz tutaj
PCh24.pl
ged