25 grudnia 2022

„I w godzinę narodzin naszych” – Boże Narodzenie w poezji T.S. Eliota

W Bożonarodzeniowej poezji T.S. Eliota motywy życia i śmierci przenikają się, przypominając jak blisko siebie są nieraz te dwa momenty, a przede wszystkim ukazując ów „odwrócony” porządek, jaki narodzenie Zbawiciela przyniosło na świat. Dzięki niemu mamy pewność, że śmierć każdego wiernego aż do końca chrześcijanina w rzeczywistości jest chwilą narodzin. Zachwyćmy się symboliką Świąt, tajemnicą Narodzin i razem ze świętym starcem Symeonem powitajmy Bożą Dziecinę!

Poetycka refleksja amerykańsko-brytyjskiego poety Thomasa Stearnes’a Eliota na temat tajemnic Bożego Narodzenia rozpoczyna się od wiersza The Journey of the Magi, o którym pisałem na tych łamach kilka lat temu. Utwór wprost ocieka dosłownością podróży mędrców ze Wschodu, którą autor łączy z filozoficzną umiejętnością zadania najważniejszych pytań na temat życia i śmierci. Podróż Magów to jego pierwszy wiersz o tej tematyce, który ukazał się w słynnej swego czasu antologii Ariel’s Poems, obok utworów G.K. Chestertona i wielu innych.

Religijne wiersze Eliota, pisane rok po roku od 1925, w dużej mierze oscylują właśnie wokół przemyśleń świątecznych. Chronologicznie są to A Song for Symeon („Pieśń dla Symeona”), Animula („Duszyczka”) i The Cultivation of the Christmas Trees („Pielęgnowanie świątecznych drzewek”). My jednak zaczniemy od końca, aby wyjść od (choinkowego) szczegółu do (eschatologicznego) ogółu…

Wesprzyj nas już teraz!

Boże Narodzenie oczami dziecka

Po latach, przy wznowieniu Wierszy Ariela dołączono nowszy, napisany w 1954 roku, utwór Eliota – The Cultivation of the Christmas Trees. Tytuł tyleż ogrodniczy, co metaforyczny, bo nie chodzi oczywiście o sadzenie drzewek pod domem, ale o pielęgnowanie w duszy świątecznego ciepła i spojrzenia wolnego od światowych dysonansów. Aby to wyrazić, poeta wciela się w postać dziecka, które niewinnym pełnym wiary, ale i wyobraźni wzrokiem podziwia świąteczne drzewko. Autor kilkoma wersami strąca niczym pył tego świata samo wspomnienie o innych podejściach do Bożego Narodzenia (społecznych, komercyjnych czy „awanturniczych”, czego wyrazem były dla niego otwarte do późnej nocy puby). Skupia się natomiast na narracji z perspektywy najmłodszego uczestnika domowych wydarzeń, dla którego gwiazdą jest świeca, a anioł ze szkła, co na czubku skrzydła rozpościera, nie tylko ozdobą, lecz aniołem.

Dziecko wygląda dziwów w Świątecznym Drzewku:
Dajmy mu trwać w duchu zadziwienia
Podczas wieczerzy, która nie jest dlań pretekstem;
Tak by błyskotliwe olśnienie, zdumienie
Pierwszego wspomnienia Świątecznego Drzewka,
By prezenty, radość z nowych rzeczy
(Z których każda ma swój intrygujący zapach)
Oczekiwanie na gęś lub indyka
I spodziewane zaniemówienie, gdy zjawią się na stole…

Poeta wymienia te proste, a dla dziecka pełne dziwów elementy wigilijnego anturażu jako swoiste totemy zakorzenione w dziecięcej fantazji, jednak wspierające potem dojrzałe doświadczenie wiary. Narracja owego Pielęgnowania świątecznych drzewek tak bardzo „staje się” owym spojrzeniem dziecka, jak tylko wiersz stawać się potrafi. Jest w tym nastroju coś medytacyjnego, wyjątkowe skupienie, które sobie tylko znanym kanalikiem potrafi umknąć przed ogólnym nurtem świątecznego rozgwaru i które jest nośnikiem cichego zachwytu bogatym światem wyobraźni – ukrytym w błyskotliwej łunie Bożonarodzeniowej choinki.

Puenta wiersza zbliża ku sobie dwa momenty – pełnych duchowego ciepła i pocieszenia narodzin Zbawiciela w ciele dzieciątka oraz adwentową refleksję o ponownym przyjściu Pana, które indywidualnie odbywa się wobec każdej duszy, która schodzi z tego świata:

Tak gdy zbliży się koniec, osiemdziesiąte Święta
(Czy którekolwiek będą tymi ostatnimi)
I splot wspomnień co rok zakwitających wzruszeń,
Będą mogły scalić się w wielką radość,
Która stać się winna wielką bojaźnią, jak w czas,
Gdy bojaźń wstępuje w każdą duszę:
Ponieważ początek przypomina nam o końcu,
A pierwsze przyjście – wtóre na myśl przywodzi.

 

Narodziny, które dają spokojną śmierć

Kolejnym wierszem zahaczającym o świąteczną tematykę jest Animula. Uważany za gorszy literacko i faktycznie nie jest może tak głęboki jak inne, ale i tak nie brakuje w nim wartych uwagi konceptów. Wiersz opowiada o „prostej duszyczce”, która wychodzi spod rąk Stwórcy, uczy się chodzić, zachwyca pierwszą choinką, by następnie doświadczyć całej nędzy egzystowania w ciele pełnym słabości. Chaos tego ziemskiego życia kończy się jednak niewymownym spokojem, gdy ta biedna dusza „nareszcie żyje w ciszy – po przyjęciu Wiatyku”. W ostatnim wersie Animuli poeta przywołuje słowa Pozdrowienia Anielskiego, decydując się przy tym zabieg tyleż prosty, co wymowny, pisząc: Módl się za nami teraz i w godzinę narodzin naszych.

Pochylając się nad Eliotowską refleksją Bożonarodzeniową nie sposób pominąć wiersza, który nawiązuje do niemowlęctwa Pana Jezusa, a konkretnie do momentu, gdy Jego Niepokalana Matka, choć nie musiała tego czynić, to i tak z posłuszeństwa obowiązującym zwyczajom poddała się obrzędowi oczyszczenia i poświęcenia narodzonego Dzieciątka w świątyni. Chodzi oczywiście o Pieśń dla Symeona. Scena, w której Święta Rodzina nawiedza przybytek Pański, by spotkać tam świątobliwego starca oczekującego na Mesjasza ma w sobie niesamowity ładunek ciepła i szczerej nadprzyrodzonej miłości, która zawsze rozczulała mnie, gdy rozpamiętywałem ją zmawiając czwartą tajemnicę radosną Różańca. Wiersz A Song for Symeon pełen jest refleksów pobożności owego starca, który prędzej nie oddał duszy Panu, nim ujrzał Go we własnej osobie. 

Niech to Niemowlę, Słowo niewymowne, które mówić nie umie jeszcze
Uszczknie z pociechy Izraela
Dla kogoś, kto ma lat osiemdziesiąt i jutra żadnego.

Co za piękny paradoks! Ten, który jest Słowem przedwiecznym, od którego pochodzi wszelkie słowo, sam nie potrafi jeszcze… mówić. Jest w tym zdaniu nie tylko mistrzostwo języka, ale przede wszystkim błyskotliwa myśl płynąca z pełnego miłości pochylenia się nad kołyską narodzonego w ciele Zbawiciela. Poeta wkłada w usta Symeona słowa gotowości na śmierć: Lekkie jest moje życie, w oczekiwaniu na wiatr śmierci, niczym piórko spoczywające na grzbiecie dłoni. Narrator maluje perspektywę Kalwarii, łez Matki Najświętszej i Ukrzyżowania, ale najpierw kieruje naszą uwagę w głąb tej chwili wyczekiwanego pocieszenia. Pan wysłuchał prośby sędziwego wyznawcy prawdziwej religii Mojżeszowej, a poetycka refleksja kończy się słowami, które już sam Symeon wypowiada w ostatniej godzinie życia:

Zmęczony jestem własnym życiem i tych, co po mnie,
Umieram śmiercią własną i tych, co po mnie,
Pozwól odejść Twemu słudze,
Skoro ujrzał Twe zbawienie.

 

Ostatnia godzina T.S. Eliota

Co ciekawe, pomimo tak głębokiego wniknięcia w rzeczywistość wiary i Świętej Rodziny, Eliot nigdy nie przyjął… katolicyzmu. Stoi za tym historia, którą trudno racjonalnie wytłumaczyć. Choć poeta miał przekonanie, że za katolicyzmem stoją wszelkie argumenty historyczności i spójności, wolał do końca życia pozostać w tzw. wspólnocie anglo-katolickiej, z której nota bene wywodził się słynny konwertyta kard. John Henry Newman.

Nad tą sprzecznością zastanawia się na łamach National Catholic Register Joseph Pearce, wydawca czasopisma Faith & Culture. „Wydaje się, że jego powód był zakorzeniony w anglofilii graniczącej z anglomanią. Jako rodowity Amerykanin, który zbyt mocno starał się zostać uhonorowanym Anglikiem, przyswoił sobie angielskie uprzedzenia wobec Rzymu i trzymał się jak oblężonej twierdzy przekonania, że ​​anglikanizm był w jakiś sposób apostolski” – pisze.

Nie wnikając głębiej w zawiłości życia duchowego T.S. Eliota, pozostaje nam kontentować się jego dziełem, w którym – bez obawy o uszczerbek dla naszej wiary – możemy dostrzec owe „okruchy prawdy”, z takim pietyzmem podejmowane spod stóp i ubierane w świąteczne szaty poetyckich wyrazów. A co do samego Autora, miejmy nadzieję, że jego uprzedzenie wobec prawdziwej religii Narodzonego Pana pozostało do końca niezawinione i on sam, przynajmniej przez żal doskonały, doświadczył Bożego miłosierdzia… Teraz i w godzinę narodzin naszych. Amen.

Tekst i tłumaczenia: Filip Obara

https://m.pch24.pl/podroz-do-zycia-czy-do-smierci-trzej-magowie-w-poezji-t-s-eliota/

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(3)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie