Mnóstwo wyzwań politycznych, gospodarczych, wojskowych i tych związanych z kryzysem humanitarnym stanęło przed Polską w obliczu zbrojnego konfliktu toczącego się za wschodnią granicą. Czy potrafimy im sprostać? – zastanawiali się goście PCh24TV – Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha oraz Łukasz Warzecha.
Wyjść z pierwszego szeregu
Wesprzyj nas już teraz!
– Od kilku dni mieliśmy do czynienia z dosyć natrętnym namawianiem Polski żeby samoloty przekazała bezpośrednio Ukrainie – zwrócił uwagę Łukasz Warzecha. Najpierw na oddanie sprzętu namawiali nas bezpośrednio przedstawiciele napadniętego państwa, którzy we własnym interesie od dłuższego czasu usiłują wciągnąć do wojny Zachód. Następnie w eter poszły ostentacyjne wypowiedzi polityków amerykańskich. Powtarzali oni frazę o „zielonym świetle” zapalonym przez Stany Zjednoczone dla koncepcji przekazania myśliwców broniącym się przed rosyjską napaścią. – Polska odnosiła się do tego bardzo wstrzemięźliwie, aż wreszcie z MSZ wyszedł komunikat, że jesteśmy gotowi dostarczyć swoje samoloty MiG-19 do bazy w niemieckim Ramstein i przekazać je nieodpłatnie rządowi amerykańskiemu. W zamian zaś oczekujemy używanych maszyn o podobnych parametrach i właściwościach. W ten sposób Polska niejako odcinała się od dalszego losu tych maszyn – przypomniał komentator.
Warzecha: grozi nam PARALIŻ gospodarki i kryzys UCHODŹCZY! Co na to rząd? || Prawy Prosty
To posunięcie uchroniło nas od możliwości formalnego uznania przez Rosję postawy Polski za agresywną i dającą pretekst do zbrojnej reakcji wobec naszego państwa. Z kolei amerykańska reakcja na stanowisko MSZ miała sugerować zaskoczenie.
– Ta sytuacja powinna być dla nas otrzeźwiającym, zimnym prysznicem na głowę – uważa Łukasz Warzecha. – Z jednej strony Amerykanie uważali, że Polska, państwo frontowe, bezpośrednio narażone na rosyjski atak może ze swojego terytorium przekazać własne samoloty myśliwskie Ukrainie, ale same Stany Zjednoczone nie chcą tego zrobić, będąc za oceanem, z lotniska niemieckiego. Nasi sojusznicy chcieli nas narazić na niezwykle niebezpieczną sytuację, samemu pozostając bezpiecznymi i ewidentnie sami nie chcą tego zrobić, mimo, że są w lepszej sytuacji wyjściowej do tego niż my – podkreślił.
W przekonaniu publicysty cała ta sprawa powinna skłonić władze Polski do refleksji nad własnym podejściem do trwającego konfliktu. Jak dotychczas bowiem, to my w największym stopniu pośród wszystkich państw europejskich zaangażowaliśmy się w pomoc Ukrainie. W trakcie największego kryzysu uchodźczego po II wojnie światowej przyjęliśmy już w swoje progi wiele ponad milion osób chcących znaleźć schronienie przed rosyjską armią. Przyjęliśmy na siebie gigantyczne konsekwencje ekonomiczne kryzysu związanego z konfliktem zbrojnym. Na dodatek zaś występujemy w charakterze adwokata Kijowa domagając się od państw europejskich wprowadzania coraz bardziej surowych sankcji wobec Rosji.
– Ta sytuacja powinna nas skłonić do wycofania się z pierwszego szeregu. Polska w tej wojnie nie musi stać na czele, kosztem własnych obywateli i własnej sytuacji – w tej chwili zwłaszcza gospodarczej. Jak się okazuje, mogło to kosztować nas także nasze bezpieczeństwo – powiedział Łukasz Warzecha.
Jak zauważył rozmówca red. Łukasza Karpiela, w sytuacji gdy nie został jeszcze uruchomiony artykuł 5. traktatu północnoatlantyckiego, czyli NATO nie bierze udziału w żadnej wojnie, tutejsze lotniska, na których stacjonują rodzime siły powietrzne (będące równocześnie siłami Paktu) pozostają wciąż pod naszą kontrolą.
Polska w obliczu kryzysu humanitarnego
Poza wymogiem zapewnienia krajowi militarnego bezpieczeństwa, sytuacja za wschodnią granicą stawia przed władzami w Warszawie także wyzwania ekonomiczne. Wiążą się one w dużej mierze z bezprecedensową falą uchodźców, którzy oczekują od Polski wsparcia materialnego.
– Sądzę, że nastrój uniesienia już się w tym momencie kończy. Widzę już dzisiaj dosyć rozpaczliwe apele ludzi, którzy w odruchu serca rzucili się by pomagać, a teraz stwierdzają, że już po prostu nie dają rady – mówił Łukasz Warzecha. – Byliśmy w stanie opanować siłami pospolitego ruszenia pierwszy milion ludzi. Ale nie jesteśmy w stanie zrobić więcej. Tymczasem rząd, z tego, co możemy zobaczyć, nie prowadzi żadnych rozmów na temat relokacji i żadnych rozmów na temat pakietu pomocowego dla Polski. – Nie za bardzo rozumiem, na co tutaj rząd czeka. Już widać, że system wypracowany w pierwszych dniach wali się – podkreślił.
– Polscy obywatele nie są teraz w stanie korzystać z infrastruktury własnego państwa. Powstały duże centra transferowe dla uchodźców na dworcach Centralnym i Zachodnim. Mamy sygnały o załamaniu służby zdrowia, do której dostęp w wielu miejscach mają właściwie prawie wyłącznie uchodźcy. Administracja publiczna również z trudem nadąża. Załamanie administracji będzie postępować bardzo szybko, chyba, że podejmiemy radykalnie kroki – przestrzegał. W obecnej sytuacji koniecznością jest stworzenie obozów dla uchodźców.
Sankcje wobec Rosji przesłoniły problemy polskich firm
Co oznaczają dla nas z kolei wysokie ceny paliw? Między innymi – wykluczenie z rynku pracy kilkuset tysięcy osób, które mogą dojeżdżać do miejsc pracy wyłącznie samochodami, a teraz nie będzie ich na to stać. Również szeroko rozumianej branży transportowej grozi paraliż, co odbije się chociażby na zaopatrzeniu sklepów.
– To czas na ochłonięcie i pilnowanie własnych interesów bo taka jest etyka polityków, powinno nią być dbanie o własnych obywateli. To jest ich naczelna powinność – przypomniał Łukasz Warzecha.
Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha, na antenie PCh24TV odpowiadał między innymi na pytanie red. Pawła Chmielewskiego o możliwe skutki sankcji, jakie państwa zachodnie i należące do UE, w tym Polska, nałożyły na Rosję w związku z jej napaścią na Ukrainę.
Wzrost cen, drogi kredyt, KRYZYS. Jak wojna ZABOLI Polaków? || Jaka jest prawda?
– Polski rząd i opozycja powinny dbać przede wszystkim o rodzimych przedsiębiorców. Obecnie jednak bardziej w przestrzeni publicznej dominuje zastanawianie się, jak sobie z sankcjami radzi gospodarka rosyjska – zauważył. Tymczasem najważniejsza refleksja powinna dotyczyć tego, co zrobić w obecnej nadzwyczajnej sytuacji aby firmy w naszym kraju przestały odczuwać tak dotkliwie rozmaite sankcje stosowane wobec nich już od dłuższego czasu.
– Nie ma powodu abyśmy „fundowali” sobie różnego rodzaju chaosy związane z nieprecyzyjnymi przepisami. Nawet aparat skarbowy ma problemy z ich interpretacją – mówił Andrzej Sadowski. – Wymiar sprawiedliwości nie funkcjonuje jak należy, spory trwają latami. (…) Polska nie ma już czasu na utrzymywanie nieefektywnego systemu służby zdrowia. Szkolnictwo publiczne jak widać też nie radzi sobie z normalną edukacją w sytuacjach kryzysowych. Dzisiaj, kiedy jeszcze nie wyszliśmy z czasu pandemii i zapaści, która miała miejsce, dostaliśmy nowy chaos. Musimy zastanawiać się, co autorzy Polskiego Ładu mieli na myśli wprowadzając takie a nie inne rozwiązania – wyliczał prezydent Centrum im. Adama Smitha.
– Do tego mamy sytuację, która przychodzi do nas z państwa zaatakowanego przez rosyjskie imperium. Ta sytuacja powinna skłonić całą klasę polityczną do przeprowadzenia naprawy albo nawet fundamentalnej zmiany instytucji polskiego państwa. Bez wątpienia jest to ostatni moment, w którym możemy dokonać takiej naprawy – przestrzegał.
Nieodrobione lekcje
Zwłaszcza w obliczu planowanego przez rządzących ogromnego wzmocnienia nakładów na obronność, kluczową kwestią pozostaje zniesienie obciążeń krępujących przedsiębiorców.
– Nie będzie pieniędzy na większą armię jeżeli nie uwolnimy gospodarki – mówił Andrzej Sadowski i przywołał w tym miejscu przykład Singapuru. – Tylko dzięki wolności gospodarczej mają wystarczające środki aby przezbroić się i mieć gwarancję bezpieczeństwa – podkreślił.
Jak zauważył gość red. Pawła Chmielewskiego, wojna na Ukrainie rozpoczęła się nie kilkanaście dni temu, lecz w 2014 roku, gdy zaatakowane zostały okręgi donbaski i ługański. Jednak zachodnie elity nie dostrzegły wtedy w rosyjskim przywódcy agresywnego imperialisty, lecz „szczerego demokratę”. Także Polska nie wykorzystała odpowiednio czasu, który dzielił nas od tamtej napaści do dnia dzisiejszego. – Nie mieliśmy przez dekady dość daleko idących zmian instytucjonalnych, które uczyniłyby nasze państwo silniejszym. Nie rozwinęliśmy potencjału gospodarczego, który pozwoliłby już lata wcześniej sfinansować zbrojenia, a wpadaliśmy coraz bardziej w spiralę długu publicznego, który jest równie dużym zagrożeniem jak zagrożenia płynące z destabilizacji naszego kraju poprzez próby sforsowania jego granicy – wskazywał.
Ekonomista wskazał m.in. na tendencję do zadłużania państwa od instytucji spekulujących polską walutą. Dzisiaj, wobec drastycznie rosnącej inflacji powiększają się również koszty obsługi zobowiązań, co z pewnością odbije się na poziomie życia Polaków.
– Polskie państwo nie jest gotowe aby funkcjonować przy tak dynamicznym, rozwijającym się sektorze prywatnym. Jest natomiast, jak widać, państwem zacofanym pod wieloma względami. Nie potrafi świadczyć usług tak jak to jest w innych krajach po to, żeby przedsiębiorcy mogli się rozwijać. Dzisiaj w wielu obszarach przeszkadza w rozwoju gospodarczym – ocenił.
Jak powiedział Andrzej Sadowski, w obliczu rosnących cen tak kluczowych artykułów jak paliwa i żywność NBP i rząd powinny podjąć rozsądne działania zmierzające do przywrócenia wartości narodowej walucie, która dotychczas dzięki swej stabilności chroniła gospodarkę przed skutkami ataków spekulacyjnych.
Źródło: PCh24TV
RoM