Debiutująca na zimowej olimpiadzie w Pjongczang polska łyżwiarka Magdalena Czyszczoń wskutek upadku nie zakwalifikowała się do finału biegu wspólnego, lecz przed kamerą Telewizji Polskiej dała piękne świadectwo wiary i zaufania Panu Bogu!
Występ 21-letniej panczenistki – jeśli patrzeć tylko od strony lokaty uzyskanej przez reprezentantkę Biało-Czerwonych – trudno zaliczyć do udanych. Jednak sport i występ na tak popularnej imprezie to dla nielicznych trofea i zwycięstwa, a dla wszystkich uczestników – okazja do pokazania charakteru, woli walki, niezłomności. Również możliwość dania potencjalnym naśladowcom przykładu nie tylko pod względem rywalizacji na boisku, hali czy torze wyścigowym.
Wesprzyj nas już teraz!
Z tej możliwości skorzystała w Korei Południowej Magdalena Czyszczoń, dla której wyjazd do Pjongczang był spełnieniem sportowych marzeń. Polka w przedostatnim dniu igrzysk stanęła na starcie wyścigu panczenistek ze startu wspólnego. Stawką był awans do finału i szansa zmierzenia się z rywalkami w walce o medale.
Polka podczas wyścigu upadła i straciła cenne sekundy, jednak wstała i podjęła wspaniałą walkę. Dogoniła grupę, przez moment nawet prowadziła, jednak do występu w finale zabrakło jej punktów utraconych przez nieszczęśliwe zdarzenie. Ostatecznie zajęła w całej stawce jedenaste miejsce.
Po wyścigu Magdalena Czyszczoń udzieliła wywiadu Telewizji Polskiej. Oto, co usłyszeli z jej ust kibice polskiej reprezentacji: – Jestem szczęśliwa, że w ogóle mogłam tutaj wystartować. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy trzymali za mnie kciuki [na różańcach 🙂 – dop. PCh24.pl]. Taki jest sport, przyjmuję to na moje barki. Będę starała się dalej ciężko pracować. Do następnych igrzysk! Jak Pan Bóg da, to wszystko będzie dobrze (…).
– Wielkie Bóg zapłać wszystkim kibicom, mojej rodzinie i przyjaciołom – mówiła poruszona łyżwiarka, wdzięczna za możliwość występu na tak wielkiej sportowej imprezie.
Źródło: Facebook, tvp.pl
RoM
Zobacz także:
Brelok „Nie wstydzę się Jezusa”