23 lutego 2021

Ile jest warta twoja obrączka?

(Fotograf: Andrzej Hulimka/Archiwum: Forum)

Chodzi nam przede wszystkim o wsparcie duchowe osób, które przeżywają trudności w relacjach małżeńskich. W trakcie spotkań, oprócz modlitwy i spotkań formacyjnych z opiekunami duchowymi, zapraszani są specjaliści, psychologowie, którzy również pomagają odnaleźć się w tych niełatwych relacjach – mówi w rozmowie z PCh24.pl Robert Łajewski, rzecznik Wspólnoty Trudnych Małżeństw Sychar.

 

Prowadzona na ulicach naszych miast akcja społeczna, w której bierze udział wspólnota Sychar, wzbudziła żywą reakcję mediów „przychylnych inaczej” Kościołowi i polskiej rodzinie. Padły mocne oskarżenia. Cóż to za „fundamentalizm” i ekstremizm Państwo prezentują i proponują?

Wesprzyj nas już teraz!

Rzeczywiście spotkaliśmy się z taką reakcją. Bardziej życzliwe media odnajdują jednak w tej sprawie to, co jest istotą kampanii, o której mowa. Jej organizatorem jest fundacja „Nasze Dzieci – Edukacja, Zdrowie, Wiara”. Za zgodą wspólnoty Sychar użyte zostało na plakatach nasze logo. Hasło widniejące na plakatach pisane jest jakby ręką dziecka i brzmi: „Kochajcie się mamo i tato”. Jest to wyrażenie najbardziej podstawowego pragnienia dziecka w stosunku do rodziców, dotyczącego ich wzajemnej miłości.

 

Hasło ukazało się na wielu nośnikach reklamy zewnętrznej w Polsce. Niektórzy rzeczywiście próbują się w tym przedsięwzięciu doszukiwać początków jakiejś kampanii zmierzającej do zakazania rozwodów.

 

Cała istota przedsięwzięcia sprowadza się natomiast wyłącznie do tego, żeby pokazać i promować, czym jest miłość małżeńska i rodzicielska. Jej wartość dla trwałości małżeństwa to kwestia podstawowa. Ta akcja nie ma innych celów poza pokazywaniem wagi dobrych relacji pomiędzy rodzicami, małżonkami, dla tworzenia trwałych relacji w rodzinie. To jest podstawą prawidłowego, zdrowego rozwoju zarówno dorosłych, jak i dzieci.

 

Akcja prezentowana jest w dużych miastach, gdzie można dotrzeć do większej liczby odbiorców. To także właśnie w metropoliach notowane są bardzo wysokie wskaźniki rozwodów. W jaki sposób Państwa wspólnota wychodzi naprzeciw osobom, które chcą ratować swoje małżeństwa przeżywające różnego rodzaju kryzysy?

Można odwołać się tutaj do danych GUS z 2017 czy 2018 roku. Jeżeli chodzi o stosunek liczby zawieranych małżeństw do liczby rozwodów, to on kształtuje się w tych ostatnich latach mniej więcej na poziomie 3:1. W zaokrągleniu można przyjąć, że ogółem liczba rozwodów każdego roku oscyluje mniej więcej wokół 65 tysięcy. Natomiast urzędy rejestrują 180-190 tysięcy małżeństw. Patrząc wstecz, począwszy od lat 80. zeszłego wieku, ich liczba spada. Coraz więcej jest tak zwanych „wolnych” związków. Więcej dzieci, nie tylko w Polsce, przychodzi na świat poza tradycyjną rodziną.

 

Jak do tego tematu odnosi się nasza wspólnota? Od początku była ona inicjatywą oddolną. Powstała w 2003 roku dzięki aktywności kilku małżonków, którzy zwrócili się do warszawskiego księdza pallotyna Jana Pałygi. Pary te przeżywały wówczas kryzysy, trudności. Można nawet powiedzieć, że po ludzku się rozpadły, a oni szukając wsparcia w Centrum Pomocy Duchowej przy ulicy Skaryszewskiej w Warszawie zastanawiali się, co dalej z sakramentem, którzy ich połączył. Czy on przestał istnieć bo ktoś odszedł? No nie…

 

To dało początek wspólnocie. Jej celem nadrzędnym jest pomoc takim właśnie małżeństwom. Chodzi przede wszystkim o wsparcie duchowe osób, które przeżywają trudności w relacjach małżeńskich. W trakcie spotkań, oprócz modlitwy i spotkań formacyjnych z opiekunami duchowymi, zapraszani są specjaliści, psychologowie, którzy również pomagają odnaleźć się w tych trudnych relacjach.

 

Kiedy kilkanaście lat temu rodziła się wspólnota, powstała także przestrzeń internetowa, pod adresem kryzys.org – forum, od którego zaczęła się rozwijać nasza działalność w sieci. To ułatwiło zainteresowanym wzajemny kontakt.

 

Krok po kroku powstawały także ogniska, czyli grupy lokalne działające na terenie kolejnych miast w Polsce. To swego rodzaju signum temporis, że jest taka potrzeba. Osoby szukające pomocy wpisywały w wyszukiwarkach hasło „kryzys w małżeństwie”, „kryzys w relacjach”, także w odniesieniu do małżeństwa sakramentalnego.

 

Trochę wcześniej niż forum powstała strona sychar.org. Na niej zaczęliśmy umieszczać materiały, które dzisiaj są tam dostępne już w dużej ilości, w postaci artykułów, nagrań, filmów, na przykład z rekolekcji czy konferencji organizowanych w ramach wspólnoty.

 

Dwa razy do roku organizujemy rekolekcje ogólnopolskie. Częściej inne, mniejsze spotkania w naszych ogniskach.

 

 

Pośród wspólnotowych dzieł, które służą małżonkom przeżywającym kryzysy, powstały też grupy warsztatowe realizujące program dla chrześcijan pod nazwą „Wreszcie żyć – 12 kroków ku pełni życia”. To kurs rozwoju nie tylko dla tych, którzy aktualnie przeżywają trudności w relacjach małżeńskich. Ten program został zaadaptowany przez księdza prof. Romualda Jaworskiego. Ma swoje początki w grupach uzależnieniowych, wychodząc od grupy Anonimowych Alkoholików. Został rozbudowany m.in. w wymiarze duchowym i odwołuje się wprost do Pana Boga.

 

Ogniska Sychar działają obecnie w 62 miastach Polski oraz za granicą – w Niemczech (Bonn), USA (Chicago), Austrii (Wiedeń), na Ukrainie (Chmielnicki, Dunajowce, Żytomierz).

 

W logo wspólnoty znajduje się krzyż. Fundamentem Państwa działalności jest przekonanie, że dla Pana Boga nie ma rzeczy niemożliwych, chociaż rozwód uruchamia nieraz całą serię decyzji i kroków, które – wydawałoby się – przekreślają naprawę relacji i powrót małżonków do życia razem. Co powiedziałby Pan osobom, które nie widzą przyszłości dla swego sakramentalnego związku?

Byłoby czymś niestosownym, gdybyśmy chcieli ogłosić, że wystarczy przyjść do Sycharu, a małżeństwo zostanie uratowane. To tak nie działa. Taka sprawa wymaga sporo pracy osób, którym zależy, by uratować relację małżeńską.

 

Odnosząc się do tego, w co wierzą osoby uznające nauczanie Kościoła w tej kwestii, czyli wprost odwołując się do Katechizmu Kościoła Katolickiego, w punkcie 2384 możemy tam przeczytać, że „rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne”. Istnieje też odpowiedni zapis w Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego, w punkcie 347. Są tam wymienione najcięższe grzechy godzące w sakrament małżeństwa, m.in. cudzołóstwo, poligamia, ponieważ jest przeciwna godności  i miłości małżeńskiej, która jest jedyna i wyłączna; dalej odrzucanie płodności, które pozbawia życie małżeńskie dziecka – najwspanialszego daru małżeństwa i właśnie rozwód, który sprzeciwia się nierozerwalności sakramentu.

 

Wśród osób, przychodzących do Sycharu po wsparcie, są bardziej czy mniej wierzący, jeżeli można użyć takiego potocznego języka, odnosząc się do tej sfery duchowej. Czasami odnajdują oni swoją drogę odnowy, przemiany, także duchowej, odnosząc to do wartości małżeństwa jako sakramentu. Rozpoznają także wartość w tym, że skoro po ludzku ono się rozpada, to chcą szukać pomocy u Stwórcy, którego zaprosili do swojej relacji udzielając sobie sakramentu, a teraz także mogą się do Niego odwołać. Takie sytuacje też czasami mają miejsce.

 

Natomiast chciałbym też powiedzieć, że w polskim prawie cywilnym istnieje instytucja separacji. Ona także funkcjonuje w porządku kanonicznym. Kościół katolicki dopuszcza w sytuacjach skrajnych (np. przemocy, uzależnienia) możliwość wystąpienia do sądu cywilnego o separację, ale nie o rozwód. Są bowiem sytuacje, które wręcz wymagają zamieszkiwania osobno (separacji), na przykład ze względu na dobro dzieci. Przy czym separacja czasami okazuje się lepszym sposobem zabezpieczenia rodziny.

Zatem osoby, które przeżywają trudności, odnajdują we wspólnocie wsparcie duchowe, wsparcie psychologiczne.

 

Katolickie przekonanie o nierozerwalności małżeństwa obce jest dominującemu obecnie nurtowi kulturowemu. Obserwują Państwo we wspólnocie rozmaite skutki mentalności uważającej taki związek za coś w rodzaju kontraktu, który można w każdej chwili rozwiązać. Niestety, tego rodzaju postawa przenika też w pewnym stopniu do Kościoła, czemu sprzyja łatwość, z jaką uzyskać można stwierdzenie nieważności małżeństwa.

Rzeczywiście, od pewnego czasu, po tak zwanej reformie papieża Franciszka procedury w kościelnych sądach są w tej materii ułatwione. Natomiast my nie skupiamy się na tej kwestii, lecz raczej na tym, jak pomóc małżonkom, którym zależy na budowaniu zdrowej relacji małżeńskiej i rodzinnej.

 

W Stanach Zjednoczonych wiele lat temu została wydana książka będąca pokłosiem badań psychologicznych nad skutkami rozwodów. Profesor Judith Wallerstein, psycholog, prowadziła takie prace przez ponad 25 lat. Analizowała, jak dzieci pochodzące z rozbitych rodzin wchodzą w relacje z rówieśnikami, jakie mają oceny w szkole, jakich wyborów życiowych dokonują. Wreszcie – jak wchodzą w relacje, w związki, małżeństwa. Ile w takich przypadkach jest rozpadów tych związków, rozwodów, chorób psychicznych, samobójstw, etc.

 

Badaczka chciała raz na zawsze udowodnić naukowo, że rozwód to nic złego; że jeśli rodzice się rozchodzą to jest to dobre rozwiązanie, bo kiedy się kłócą, to lepiej, żeby dziecko nie było tego świadkiem.

 

Po ćwierćwieczu okazało się jednak coś zgoła odmiennego. Reasumując w jednym zdaniu rezultaty tych dociekań można powiedzieć, że rozwód to najgorsza rzecz, którą rodzice mogą zrobić swoim dzieciom. To wniosek, który pokazuje jak dzieci – także w dorosłym życiu – niosą za sobą brzemię rozpadu relacji rodziców. Od osób należących do wspólnoty słyszałem relacje świadczące o tym, że podjęta przez rodziców decyzja o rozwodzie wpływa na całe życie i relacje ich potomstwa nawet wtedy, gdy jest ono już dorosłe w momencie rozstania ojca i matki. Zatem jeśli chodzi o konsekwencje takiej decyzji, wiek dziecka też nie jest tutaj decydujący. Skutki zaś są różne, i tragiczne, i dramatyczne w każdym przypadku.

 

Czy któraś z historii par czy poszczególnych małżonków należących do Sychar zapadła Panu szczególnie w pamięć?

Wydaliśmy książkę zatytułowaną „Sychar. Ile jest warta twoja obrączka?”. Anna Jedna, jedna z liderek wspólnoty spisała część takich historii. Jedna z nich opisuje sytuację bezdzietnego małżeństwa. Po kilku latach ona odchodzi ,bo „zakochuje się” w koledze z pracy. Wchodzi z nim w relację, rodzi się troje dzieci. Kiedy córka przystępuje do Pierwszej Komunii Świętej, kobieta zdaje sobie sprawę, że ona sama nie może przyjąć Pana Jezusa. Zaczyna odczuwać swego rodzaju głód, brak w sferze duchowej. Zbieg okoliczności sprawia, że spotyka swojego sakramentalnego męża po wielu latach, gdzieś w parku. On też jest już w innym związku. Zaczynają ze sobą rozmawiać i z tych rozmów, ze spotkań rodzi się myśl, że przecież są sakramentalnymi małżonkami. Ich relacja zaczęła stopniowo się odtwarzać i w końcu wrócili do siebie. Zerwali poboczne związki i w tej chwili mają już dwójkę swoich dzieci. Opiekują się także swoimi dziećmi zrodzonymi w drugich, nieślubnych związkach. Ich świadectwo jest dostępne na You Tube pod adresem: www.aa.sychar.org .

 

Co sprawia, że ludzie, którzy się rozeszli, trafiają do wspólnoty, a potem wracają do siebie nawet po dłuższym czasie?

W obliczu kryzysu, dramatu ból jest czasem tak silny, że warto spotkać się z kimś, kto przeżywa podobne trudności, rozumie je, udzieli wsparcia. Bazą do tego by zrobić krok dalej, jest tu zrozumienie. Trzeba rozpoznać, jaką wartość ma sakrament małżeństwa i co ja mogę zrobić by ocalić złożoną przeze mnie przysięgę, za którą jestem odpowiedzialny czy odpowiedzialna, nie mając bezpośredniego wpływu na to, co zrobi współmałżonek.

 

To kryzys daje szansę by dokonać pewnej zmiany. On sprzyja decyzji na przykład by zapisać się na jakiś kurs, który może mi pomóc czy skorzystać z innych form rozwoju osobistego: konferencji, książek, rekolekcji, także na bazie duchowej. Pomoc duchowa opiekunów jest także czymś bardzo ważnym, bo wtedy można sięgnąć do wartości wyższych. Jak już wspomniałem, chodzi o odwołanie się do ślubu, momentu, w którym małżonkowie udzielają sobie nawzajem sakramentu i zapraszają do niego Pana Boga. Czasem Go bowiem po drodze gubią, a kryzys jest niekiedy dramatycznym okresem przypomnienia sobie o Nim.

 

Podkreślają Państwo, że niekiedy wystarczy, że najpierw tylko jedna osoba – mąż albo żona – nawraca się i dopiero po pewnym, nawet długim okresie, dochodzi do ponownego pojednania w małżeństwie.

Przypominam sobie taki właśnie przypadek z północnej Polski. Dotyczy małżonków, którzy byli już kilka lat po rozwodzie. Po raz pierwszy od kilkunastu lat zaczęli się modlić wspólnie, przez Skype’a, bowiem mąż przebywał za granicą. W ten sposób zaczęli budować na nowo swoją relację. Żona, która pierwsza wniosła pozew o rozwód uznając, że to jedyne możliwe wyjście w tamtej sytuacji, zaczęła swoją przemianę właśnie od strony duchowej. Mówiąc krótko, zaczęła się nawracać. Wśród ich rozmów pojawiły się też takie tematy, w pewnym momencie włączyli wspólną modlitwę. To jeszcze trwało pewien czas, ale wrócili do siebie.

 

To przykład świadczący, że nawet w beznadziejnej sytuacji, nawet po upływie długiego czasu małżonkowie mogą odbudować swój związek.

 

Dziękuję za rozmowę

Roman Motoła

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij