6 listopada 2012

Jakiś czas temu widziałem w Internecie zdjęcie banknotów, a pod nim podpis: „Pomięte, zdarte, zmęczone, nowe – tylko pieniądz nie zmienia swojej wartości. Sto złotych zawsze będzie warte tyle samo”. Czyżby dla autora tego komentarza nie istniało takie zjawisko, jak inflacja, czyli spadek siły nabywczej pieniądza?

 

Za złotówkę kupimy w 2012 r. zaledwie 34 procent tego, co w 1995 r., kiedy została przeprowadzona denominacja polskiej waluty. To skumulowany efekt inflacji, będącej w istocie podatkiem nakładanym na oszczędności obywateli, koniecznym, by rządy mogły w sposób ciągły zadłużać się, bez konieczności stanięcia w obliczu bankructwa kraju. W ciągu ostatnich 18 lat, według oficjalnych danych, przez niektórych uważanych za zaniżone, polska waluta straciła 66 proc. wartości nabywczej.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Gdyby jako punkt odniesienia przyjąć cenę złota (uważa się, że w długim okresie najlepiej pokazuje faktyczne zmiany siły nabywczej waluty), to okaże się, że złoty stracił od 1995 r. ponad 80 proc. wartości (w 1995 r. uncja złota kosztowała ok. 1000 zł, obecnie prawie 5500 zł). Problem w tym, że dla wielu problem, którego nie dostrzegają, nie istnieje. Perfidia inflacji polega na tym, że jeżeli jest ona umiarkowana, pozbawiani są części swoich oszczędności, nawet tego nie zauważając. Przykładowo, nawet przy inflacji takiej, jaka była w Polsce w 2011 r. – 4,3 proc. – po 10 latach złoty straci 52 proc. swojej wartości.

 

Zwróćmy uwagę, że średnie oprocentowanie 12 miesięcznych lokat w bankach wynosi obecnie 4,79 proc. brutto, czyli 3,88 proc. netto. To oznacza, że zdecydowana większość oszczędnych Polaków traci pieniądze, jeżeli ich od razu nie wyda. Tymczasem, np. w XIX w. w USA miała miejsce deflacja, czyli wzrost siły nabywczej pieniądza, skutkujący spadkiem cen. Towary, za które w 1800 r. trzeba było zapłacić 1000 dol., w 1900 r. kosztowały tylko 699 dol. Działo się tak dlatego, że dolar posiadał kotwicę w postaci wymienialności na złoto i o żadnym „luzowaniu ilościowym” nie mogło być mowy. W ciągu następnych 100 lat wartość nabywcza dolara spadła 25-krotnie.

 

Spadek wartości złotówki wynika z celowej polityki – cel inflacyjny jest planowo ustalany na 2,5 proc. rocznie i często przekraczany. Gdyby jednak przyjąć, tak jak postulował laureat Nagrody Nobla z ekonomii Milton Friedman, że ilość pieniądza w obiegu zwiększa się tylko o tyle, o ile rośnie PKB (czyli o ok. 2-4 proc. rocznie, a nie tak jak obecnie o 10-15 proc.), to regularnie mielibyśmy to czynienia z deflacją.

 

Przeciwnikiem takiego rozwiązania jest laureat Nagrody Nobla z ekonomii Paul Krugman, który w artykule „Why is deflation bad” („Dlaczego deflacja jest zła”), opublikowanym 2 sierpnia 2010 r. w „The New York Times”, twierdzi, że przez deflację rośnie realna wartość długów, czyli jest ona niekorzystna dla dłużników. Nie pierwszy raz Krugman „ujawnia” jedynie część prawdy, a pomija istotny kontekst. Największymi na świecie dłużnikami są przecież rządy. W ich interesie jest, by realna wartość długów spadała.

 

Tomasz Tokarski

 

Źródło: www.obserwatorfinansowy.pl

 

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 300 725 zł cel: 300 000 zł
100%
wybierz kwotę:
Wspieram