Obrzydliwa nikczemność plugawego pisemka z Czerskiej zasługuje na stanowczą reakcję państwa. Jeśli bowiem wobec „Gazety Wyborczej” nie zostaną wyciągnięte konsekwencje, a politycy poprzestaną jedynie na twitterowym pohukiwaniu, będzie to oznaczało, że katolicy są dla nich nic niewartym motłochem.
W okolicach ostatniej, czwartej niedzieli Adwentu, gdy wierzący w większości zakończyli już rekolekcyjne i sakramentalne przygotowania do Bożego Narodzenia oraz – wspólnie z odległą od Kościoła częścią społeczeństwa – przedświąteczne zakupy, gdy w licznych świątyniach, ale i na ulicach miast odświętne instalacje świetlne oraz szopki są już gotowe do zaprezentowania i gdy nawet zimowa aura przypomina narodowi, że zbliżają się celebracje upamiętniające Przyjście na świat Wcielonego Słowa, do ataku ruszyli oni – watahy bezrozumnych wrogów Wiary i katolickich Świętości, którzy w szaleńczym tańcu bezczeszczą wszystko, co się da. Tym razem szubrawcy z „Wysokich Obcasów” postanowili splugawić wizerunek Tej, której nie dotknęła żadna zmaza, której udziałem nie był żaden grzech, Niepokalanej Maryi Zawsze Dziewicy, Nowej Ewy, Matki Kościoła. W swoim obłędnym pędzie ku zgubie, nie zważając na Cześć należną Tej, której żadne słowo nie jest w stanie należycie wywyższyć, nie bacząc na Boże Prawo, ale i nieuniknioną Sprawiedliwość oraz nie biorąc także pod uwagę odczuć innych ludzi, postanowili wyszydzić w podły, parszywy sposób Naszą Królową, wmontowując w Jej wizerunek plugawe symbole grzechu dzieciobójstwa: czarny parasol i czerwony piorun. Ona – przeczysta i nieskalana dziewica, która za sprawą swojej doskonałej Miłości ku Bogu wydała na świat Odkupiciela otwierającego nam Bramy Nieba pomimo ludzkich upadków i grzechów (także grzechu aborcji) – jako symbol zbrodni zamordowania niewinnego dziecka? To zbyt wiele. „To jest wojna” wypowiedziana… no właśnie, komu? Wygląda na to, że autorzy prowokacji celują wysoko, zapominając, że istnieją takie starcia, których nigdy nie wygrają.
Wesprzyj nas już teraz!
Ten obrazek to zresztą tylko jeden z najświeższych wybryków lewicowo-liberalnego pisemka, któremu nie jest wszystko jedno kogo obraża. Na liście „osiągnięć” znajdziemy bowiem także kpiarską historyjkę, której autor – bezskutecznie siląc się na bycie zabawnym – opowiada o narodzinach syna Józka i Maryśki z Podhala. Aluzji do biblijnego opisu Narodzenia Pańskiego jest bardzo wiele, a opisywane wydarzenia stawiają bohaterów w kiepskim świetle (nie brakuje chociażby pijaństwa, pojawiają się też wulgaryzmy).
Obecnie, po grudniowym weekendzie z „Gazetą Wyborczą”, zasadnym wydaje się, by cały naród, wszyscy ludzie kulturalni i szanujący samych siebie, powzięli honorowe postanowienie, by wszystkim pracownikom i współpracownikom „Gazety Wyborczej”, którzy się od takich plugawych publikacji nie odcięli, nie podawać ręki, wykluczać ich z życia towarzyskiego, słowem: traktować należycie. Bo czyż nie tak samo postąpilibyśmy, gdyby ktoś świadomie i celowo splugawił wizerunek naszej ziemskiej matki lub parodiował Jej losy? A cóż dopiero, gdy mówimy o Świętej Bożej Rodzicielce – Matce Kościoła, a więc wszystkich ochrzczonych!
Czyż jednak zadeklarowani lewacy otwarcie kpiący sobie z Niepokalanej Dziewicy Maryi oraz ich redakcyjni towarzysze, może nie tak radykalni w prowokowaniu, jednak milczący wobec jawnej profanacji, odczują negatywne konsekwencje tego typu sankcji społecznych? Cóż, wątpliwe. Żyją przecież w swoim świecie, gdzie nikt o podobnej reakcji nie pomyśli.
Potrzeba więc czegoś więcej: działania państwa. Karać, karać i jeszcze raz karać. Niestety w polskim prawie nie przewidziano sankcji za bluźnierstwa, za zniewagi miotane pod adresem Pana Boga i Jego Świętych, jednak i koślawa konstrukcja „obrazy uczuć religijnych” wystarczy, by sprawiedliwości stało się zadość, by wina nie pozostała bez kary. Maksymalna zaś kara przewidziana za taki czyn – choć zbyt łagodna w stosunku do występku – to absolutne minimum. Politycy zaś muszą patrzeć w przyszłość i – dostrzegając zaostrzanie się antykatolickiej furii oraz kolejne plugawe profanacje – winni zaostrzyć prawo. Zaledwie dwa lata za obrazę uczuć religijnych to przecież obraza dla katolików.
Tylko surowe, surowsze niż obecnie kary oraz skuteczne ściganie autorów antykatolickich prowokacji będzie oznaczało, że państwo poważnie traktuje najliczniejszą w społeczeństwie grupę: katolików. Brak stanowczej, błyskawicznej reakcji organów ścigania lub przeciągające się w nieskończoność śledztwo i proces będą oznaczały, że kpiny z Pana Boga, Jego Świętych oraz z obywateli-katolików są w Polsce traktowane pobłażliwie i nieoficjalnie akceptowane. Wtedy jednak wierni, opuszczeni przez własne państwo, w sposób naturalny staną do niego w opozycji, będą uznawali administrację jako obcą i okupacyjną, którą należy obalić – i będzie to nakaz moralny, a nie zmienny interes polityczny.
Stanowcza walka z procederem plugawienia świętych wizerunków leży także w interesie państwa polskiego, jego powagi oraz bezpieczeństwa. Tak bowiem jak nikt nie życzy sobie scenariusza z siłowym, agresywnym rozwiązaniem rosnącego napięcia, tak też nikt z całą pewnością nie może go wykluczyć, szczególnie, że wrogość narasta i jest podgrzewana przez lewicowych prowokatorów. Dlatego też ostra reakcja państwa i spacyfikowanie nastrojów stanowi konieczność także w obszarze porządku publicznego. Lepiej zaś być mądrym przed szkodą i działać, póki czas.
Oczywiście teoretycznie można by apelować do strony lewicowej o złagodzenie przekazów i zaniechanie plugawych prowokacji, jednak ostatnia publikacja „Wysokich Obcasów” pokazuje, że w zasadzie było by to rzucanie grochem o ścianę. Jak bowiem liczyć, że ktoś, kto łączy wizerunek Matki Najświętszej z emblematami zwolenników legalizacji grzechu aborcji wsłucha się w prośby o umiar? Złudnym wydaje się nadzieja, że prowokator sam z siebie pojmie, iż jego prowokacje mogą doprowadzić do groźnej społecznie eskalacji emocji. Ludzie „Wyborczej” przestali być – na własne życzenie – partnerami do rozmowy. Teraz potrzeba poważnej reakcji państwa.
Po to bowiem istnieje państwo i po to utrzymujemy je z naszych podatków. Nie sylwestry marzeń, nawet nie polityka demograficzna, ale właśnie obrona obywateli przed różnorakimi atakami. To państwo ma za nas – za tych, którzy je utrzymują – załatwić sprawę, ukarać winnych i zrobić wszystko, by podobne wydarzenia nie miały więcej miejsca. To jego rola, jeśli chce w ogóle w zglobalizowanym świecie wielkich korporacji być traktowanym jako gracz.
Naszą zaś, wiernych, rolą jest modlić się. Modlitwa ekspiacyjna, przebłagalna za czyny tych, którzy w swoim zaślepieniu nie dostrzegają, że zrobili coś potwornego. Modlitwa do Miłosiernego Stwórcy, by zlitował się nad narodem, którego synowie dopuścili się okropnej profanacji. Ale też i modlitwa za autorów plugawych treści – bowiem każdy człowiek jest dzieckiem Bożym i za każdego na Krzyżu Umarł Jezus Chrystus, nawet jeśli aktualnie, w danym momencie życia, ktoś odrzuca Łaski, jakie daje nam Zbawiciel.
Módlmy się więc, módlmy się, pomimo milczenia w tej sprawie biskupów… i liczmy, że przynajmniej za to nas nie skrytykują.
Michał Wałach