2 lipca 2025

Imigracja, Tusk i propaganda. Nikt nie chce wziąć się za prawdziwy problem

Donald Tusk wprowadza kontrole na granicy z Niemcami i Litwą. Nie rozwiąże to jednak w żaden sposób prawdziwych problemów z migracją.

W ostatnich dniach premier znajdował się pod rosnąca presją opinii publicznej. Od wielu tygodni narastała liczba publikowanych w sieci zdjęć i filmów prezentujących imigrantów w różnych miejscach Polski, zwłaszcza przy zachodniej granicy. Siedzieli na ulicach, przed domami, niekiedy zachowywali się wprost agresywnie. Do tego wszystkiego doszła jeszcze bulwersująca zbrodnia, której dopuścił się „turysta” z Wenezueli. Mężczyzna napadł na 24-latkę w Toruniu, próbując ją zgwałcić i kłując oczy śrubokrętem. Emocje społeczne były coraz ostrzejsze. Na granicy zaczęły formować się tzw. obywatelskie patrole – ludzie gromadzili się, by patrzeć na ręce zarówno niemieckiej policji jak i polskiej Straży Granicznej i sprawdzać, ilu naprawdę imigrantów trafia zza Odry do Polski. 

Już następnego dnia Donald Tusk ogłosił, że Polska wprowadzi kontrole na granicy z Niemcami i Litwą. Kontrole mają rozpocząć się 7 lipca. W oficjalnym komunikacie premier wskazywał, że cierpliwość Polski się wyczerpała, a on już wcześniej wielokrotnie zwracał Niemcom uwagę, że muszą zmienić swoje procedury. Skoro tego nie zrobili, zareagował.

Wesprzyj nas już teraz!

Nie mam żadnych wątpliwości, że działania rządu Donalda Tuska są po prostu rozpaczliwą próbą ratowania wizerunku. Decyzja o kontrolach granicznych ma być mocnym medialnym uderzeniem, które przykryje śmierć 24-latki i zamieszanie wokół działalności tzw. patroli obywatelskich. Nie chodzi tu wcale o to, by coś rzeczywiście zmienić – bo tego nie da się zrobić tak prostą metodą, jak kontrole na granicach. Tusk wyśle po prostu dodatkowe siły Straży Granicznej, ale te nie są nieograniczone. Straż ma poważne problemy kadrowe. Nie bez przyczyny na wschodniej granicy jej pracę wspierają żołnierze i WOT. Wiara w to, że kontrole graniczne na zachodzie coś zmienią, jest naiwna.

Nie wiadomo zresztą, na ile te kontrole będą rzetelne. Sądzę, że Donald Tusk wyda polecenia, które doprowadzą do ujawniania w mediach sukcesów SG – nawet jeżeli uda się zatrzymać tylko niewielki procent czy zgoła promil imigrantów przywożonych przez Niemców do Polski. Premierowi chodzi o to, by zlikwidować tzw. patrole obywatelskie. Ich istnienie jest jawnym oskarżeniem wobec skuteczności państwa polskiego. W social mediach raporty z działalności tych patroli mają wielką popularność. Dlatego Tusk musi doprowadzić do ich likwidacji – a wprowadzenie kontroli na granicach, choćby wyrywkowych czy nawet pozornych, jest do tego najlepszym narzędziem.

Niemcy wysyłają do Polski migrantów, bo próbują pozbyć się problemu, jaki sami sobie zgotowali – to dla wszystkich oczywiste. Mogą też używać argumentu z przerzucania do naszego kraju migrantów jako jednego z narzędzi nacisku na rząd Tuska. Takich narzędzi mają dzisiaj naprawdę dużo. Pierwszym i najważniejszym są po prostu fatalne notowania Koalicji Obywatelskiej i jej sojuszników. Rząd 13 grudnia w sondażach dramatycznie traci. Gdyby dziś odbyły się wybory, PiS i Konfederacja z łatwością przejęłyby władzę, o ile oczywiście udałoby im się porozumieć. W tej sytuacji Donald Tusk musi dbać przede wszystkim o jedno: przetrwanie swoje i własnych ludzi. Niekoniecznie u władzy, bo to wydaje się już trudno osiągalne, o czym szef rządu wie. Chodzi o przetrwanie na bardziej elementarnym poziomie, to znaczy – na wolności. Od grudnia 2023 roku wysocy rangą funkcjonariusze obecnej władzy dopuścili się tylu nadużyć czy wręcz łamania prawa, że mogą znaleźć się po klęsce wyborczej w podbramkowej sytuacji. Będą potrzebować politycznego azylu, a ten mogą im zagwarantować tylko Niemcy. Wiedzą o tym obie strony – Tusk i Merz. To sprawia, że kanclerz Niemiec może sobie pozwolić na wiele wobec polskiego premiera, a Tusk musi w sprawach dla Niemców istotnych wykazywać daleko posuniętą uległość. Problem na zachodniej granicy nie zniknie, o ile nie dojdzie do trwałego porozumienia między Warszawą a Berlinem. W obecnej sytuacji takie porozumienie może zostać osiągnięte wyłącznie na niekorzyść Polski – jeżeli imigranci przestaną napływać, to stanie się tak tylko dlatego, że Warszawa oddała coś na innym odcinku. Tusk nie ma dziś pozycji do tego, by twardo negocjować.

Niezależnie od tego, co dzieje się i będzie się dalej dziać na zachodzie, problem dotyczący migracji jest o wiele głębszy. Polsce nie zagraża wcale masowa migracja nielegalna. Większość z tych, których odsyłają nam Niemcy i tak za chwilę podejmie próbę powrotu za Odrę. Polsce zagrażają migranci legalni – przede wszystkim z krajów Ameryki Południowej. Latynosi napływają nad Wisłę w coraz większych liczbach. Niektórzy jako „turyści”, inni do pracy. W social mediach krążą informacje na temat ogłoszeń o pracę, jakie w krajach latynoskich umieszczają… Ukraińcy. Można zarobić ponad 20 złotych na godzinę w tej czy innej fabryce, praca dla mężczyzn… Dla wielu mieszkańców Kolumbii czy Wenezueli to atrakcyjna oferta. Przyjeżdżają legalnie – a później zostają, bo nikt nie weryfikuje ich statusu.

Problem w tym, że w krajach latynoskich panuje niesamowita jak na polskie standardy przemoc. Nad Wisłą wskaźnik morderstw na 100 tysięcy mieszkańców to 0,68. W Kolumbii to… ponad 20. W Wenezueli – ponad 40. Co to oznacza w praktyce? W Polsce morduje się co roku około 270 osób. W Wenezueli – zamieszkanej przez 10 mln mieszkańców mniej – tyle samo ludzi ginie w ciągu jednego tygodnia. Rocznie zabija się tam około 20 tysięcy ludzi. Przyjmowanie „turystów” albo pracowników z Wenezueli oraz innych krajów latynoskich, afrykańskich czy arabskich o podobnej skali przemocy to proszenie się o poważne kłopoty. Właśnie takie jak te, do których doszło w Toruniu, gdzie Wenezuelczyk zamordował 24-latkę. Tymczasem w ciągu pierwszych czterech miesięcy Polska wydała ponad 100 tysięcy zezwoleń na pracę, głównie dla Kolumbijczyków (ponad 15 tysięcy).

Twierdzi się, że to konieczne dla dobrego rozwoju Polski. To bardzo wątpliwe. Masowa migracja generuje gigantyczne koszty. Przestępczość, opieka zdrowotna, mieszkalnictwo – to wszystko kosztuje. Możemy cieszyć się z tańszego przejazdu taksówką (na własne ryzyko, bo kierowca może nie mieć prawa jazdy), albo z niedrogiego krzesła – ale to radość krótkowzrocznych. Sytuacja na zachodniej granicy jest istotna, ale jeszcze istotniejsze jest to, jak kształtujemy nasze życie gospodarcze. Jeżeli będziemy nadal zasilać się masową migracją z Ameryki Łacińskiej, Bliskiego Wschodu oraz Azji – brutalnych przestępstw będzie coraz więcej, a ich ofiarą będą padać głównie kobiety. Pozostające dziś w opozycji Prawo i Sprawiedliwość wykorzystuje każdą możliwą okazję do tego, by uderzyć w rząd Donalda Tuska. Sprawa 24-latki stała się niezwykle polityczna i jest używana przez polityków PiS do tego, by przedstawić obecnego premiera jako niesprawnego. Wiele w tym racji – ale to właśnie PiS rozpoczęło proceder sprowadzania do naszego kraju cudzoziemskich pracowników na wielką skalę. Dlatego potrzebujemy dziś nie tyle obrzucania się tanimi zarzutami, ale po prostu rzetelnej debaty o modelu polskiego życia gospodarczego i społecznego. To jedno z najważniejszych wyzwań.

Nie mam jednak żadnej nadziei na to, że uda się mu sprostać. W atmosferze, którą generuje demokracja liberalna w dobie social mediów, poważna debata jest po prostu niemożliwa. Osią życia politycznego stała się wulgarna propaganda – i nie liczę na nic innego. Do kolejnych wyborów parlamentarnych imigranci będą dalej masowo napływać do Polski, choć PiS i Konfederacja będą przeciwko temu gardłować. Później wprowadzi się kilka spektakularnych medialnie rozwiązań – a wszystko pozostanie po staremu.

Na realną zmianę nie pozwolą lobbies, które czerpią różnorodne korzyści z polskiej otwartości na migrację. Będzie się tak działo aż do momentu, kiedy problem migracji osiągnie stan krytyczny, jak w Niemczech czy Stanach Zjednoczonych. Wówczas żadne proste, prawne rozwiązania już jednak nie pomogą.

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(87)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie