Więźniowie z Afryki Północnej i krajów arabskich sprawiają w niemieckich zakładach karnych bardzo wiele problemów. Strażnicy mają pełne ręce roboty, bo przybysze nie przestrzegają żadnych reguł.
Wielu z tych więźniów zachowuje się bardzo specyficznie i nie akceptuje żadnych reguł – mówi Uwe Nelle-Cornelsen, kierownik zakładu karnego w Bielefeld-Brackwede. Jak dodaje, nie chodzi tu tylko o problemy komunikacyjne, ale o całkowicie niedostosowane do zasad działanie. Według urzędnika Niemcy jeszcze nigdy nie mieli z czymś takim do czynienia. Jak mówił Nelle-Cornelsen w rozmowie z „Neuen Westfälischen”, afrykańscy i arabscy imigranci naruszają porządek, niszczą więzienne mienie, przejawiają pogardę dla pracowników zakładu, zastraszają ich, wreszcie… sami zadają sobie różnego rodzaju rany.
Wesprzyj nas już teraz!
Zdaniem urzędnika pracownicy zakładów karnych muszą mierzyć się z dwoma zjawiskami. Po pierwsze wielu imigrantów z Afryki Północnej to osoby silnie uzależnione od leków przeciwpadaczkowych, które w swoich ojczyznach zażywali jako narkotyki, a które w Niemczech nie są dostępne. – To powoduje bardzo często syndrom odstawienia, częściowo ze skutkami psychotycznymi – mówi Nelle-Cornelsen. Co więcej wśród osadzonych panuje przekonanie, że jeżeli będą łamać wszelkie reguły, to… zostaną wypuszczeni na wolność. Z tego powodu Afrykanie i Arabowie przez całe miesiące zachowują się w szczególnie problematyczny sposób. – Częste jest zadawanie sobie ran. Niektórzy przecinają sobie brzuch albo nawet gardło. Takie rzeczy od roku nasza codzienność – mówi. Nelle-Cornelsen jako przykład wskazał Irakijczyka, który przebywając w izolatce silnymi uderzeniami o ścianę rozbija sobie nos, następnie miesza krew z moczem i wypisuje wszędzie arabskie znaki. Badający go psychiatra wykluczył chorobę psychiczną. Zdaniem lekarza Irakijczyk działa zupełnie celowo.
Jak czytamy na łamach opisującej sprawę „Junge Freiheit”, problemy występują przede wszystkim wśród tak zwanych nowych uchodźców (tych, który zaprosiła kanclerz Angela Merkel). W więzieniach jest ich coraz więcej. Przykładowo w Nadrenii-Westfalii Północnej w 2010 roku więźniowie bez niemieckiego paszportu stanowili 28 proc. osadzonych. Dziś jest to już 34,8 proc.
Źródło: jungefreiheit.de
Pach