Popkultura wmawia nam, że chodzi o to, aby napić się ze świętego Graala. W mitach nie przychodziło nikomu coś takiego do głowy. Z kielicha Chrystusa pije wyłącznie kapłan w czasie Mszy Świętej. Wtedy dokonuje się transsubstancjacja – pojawia się żywy Chrystus. Próba napicia się ze świętego Graala to wymysł XX-wiecznych scenarzystów – mówi w rozmowie z PCh24.pl profesor Tomasz Panfil, historyk.
Szanowny Panie Profesorze, czym jest święty Graal? Czy jest on przedmiotem autentycznym, czy legendarnym?
Wesprzyj nas już teraz!
Odpowiedź na to pytanie nie jest ani prosta, ani jednowymiarowa. Kielich Chrystusa Pana istniał naprawdę i jest on artefaktem historycznym. Wątkiem legendarnym są jego dalsze losy.
W świętym Graalu historia i artefakty historyczne splatają się z legendą, czyli faktami kulturowymi. Jeśli już chce Pan dodawać przymiotniki do słowa „fakt”, to tak właśnie należałoby określać późniejsze losy świętego Graala po Ostatniej Wieczerzy – jako fakt kulturowy.
Fakt kulturowy?
Tak. To pojęcie jest niezwykle istotne w dziejach ludzkości. Fakty kulturowe są czymś, co tak naprawdę nie zaistniało, a zostało stworzone przez ludzką wyobraźnię czy przez ludzką chęć wyjaśnienia tajemnicy. Znamy je pod nazwami legend, mitów, a czasami nawet opowieści historycznych.
Fakty kulturowe kształtują cywilizację, kształtują społeczeństwo. Nie muszą one być prawdziwe, nie musiały się wydarzyć. Ważne jest to, że ludzie wierzą, iż coś się zdarzyło i postępują zgodnie z tą wiarą.
Jeśli ludzie w coś wierzą, a ta wiara jest tak mocna, że wpływa na ich postępowanie, to w tym momencie możemy mówić o fakcie kulturowym, czyli zdarzeniu niekoniecznie prawdziwym, a jednak wpływającym na rzeczywistość tak, jakby zdarzyło się naprawdę, a może nawet bardziej niż naprawdę.
Niektóre zdarzenia, jakie zaszły w ludzkiej historii, nie odciskają aż takiego wpływu na następnych latach i wiekach, a fakty kulturowe owszem, i dzisiaj również możemy to obserwować. Współczesne społeczeństwo, pozbawione zdolności weryfikowania informacji, często łatwiej idzie za faktami kulturowymi, które dzięki potędze mediów zostają wręcz wdrukowywane w ludzkie umysły.
Wracając jednak do świętego Gralla – jest to kielich Chrystusa Pana, przedmiot, którego Syn Boży użył podczas Ostatniej Wieczerzy, ustanawiając sakramenty Eucharystii i kapłaństwa. Jest to również kielich, do którego – już wedle przekazu apokryficznego, legendy, bo Ewangelie o tym nie wspominają – święty Józef z Arymatei zebrał Krew Chrystusa z Jego boku, przebitego włócznią Longinusa.
Ludzka wyobraźnia zaczęła dopisywać do tego, realnie istniejącego artefaktu, opowieści legendarne, mityczne etc.
Tutaj chciałbym zaznaczyć, że pod pojęciem „mit” rozumiem coś zupełnie innego niż 99 procent populacji. Zajmując się przez wiele lat mitami zrozumiałem, że są to opowieści autentyczne. W języku potocznym, gdy mówimy, że coś jest mityczne, mamy na myśli, że nie istniało i nie jest prawdziwe. W rzeczywistości mit to fakt kulturowy, który kształtuje ludzkie życie, kształtuje zachowania, kształtuje cywilizację. Mit jest bowiem próbą wyjaśnienia tajemnicy. Ludzie tworzą mity usiłując wyjaśnić nie do końca poznany, zadziwiający świat wokół nich. Mity są więc wyjaśnieniami, co nie znaczy, że są prawdziwe. Jednak dla ludzi, którzy je tworzą, są one prawdziwe, podobnie dla tych, którzy w nie wierzą.
W przypadku układających się w tak zwany cykl arturiański mitów o świętym Graalu mamy jeszcze jedną cechę ludzkiej natury; cechę, która koniecznie domaga się mitów, mianowicie tęsknotę. Tęsknotę za czymś, co nadaje sens ludzkiej egzystencji, co ludzką egzystencję na tym trudnym świecie czyni łatwiejszą do zniesienia – pokazuje cel, wartości etc. Jeśli ktoś żyje według takich wartości i jest zapatrzony w cel, do którego dąży, jego życie jest łatwiejsze. Codzienne kłopoty, trudności stają się prostsze do zniesienia, bo są tylko drogą do szlachetnego celu.
Legenda, mit o świętym Graalu należy właśnie do tej kategorii. Pokazuje bowiem ludzkości – a przynajmniej tej jej części, która legendy arturiańskie znała – że trzeba żyć wedle wartości i dążyć do jasno określonego celu, choćby ten cel był nieosiągalny. Któż może bowiem odnaleźć świętego Graala? Któż może odnaleźć kielich Chrystusa Pana? Dane będzie to wyłącznie jednemu, o czym szerzej powiem za chwilę. W każdym razie należy żyć godnie, należy przestrzegać zasad i wówczas jest szansa.
Oczywiście w ludzkiej kulturze pojęciem świętego Graala z czasem zaczęto określać niemal wszystkie odległe cele, które wymagają poświęceń, pracy i są nagrodą za cnotliwe, uczciwe, zgodne z wartościami życie. W opowieści o świętym Graalu mamy powiedziane wprost: może go odnaleźć tylko ten, kto żyje godnie; ten, kto jest prawdziwym rycerzem; ten, kto przestrzega wszystkich przykazań boskich i ludzkich. Można powiedzieć, że właściwie życie każdego człowieka jest większym czy mniejszym, bardziej lub mniej złożonym poszukiwaniem szlachetnego celu, dążeniem do zrozumienia tajemnicy.
My, chrześcijanie wiemy, co jest celem i dlatego jest nam dużo łatwiej żyć. Z kolei ci, którzy w Boga nie wierzą albo wiara im się poplątała, trochę się miotają. Najgorzej mają materialiści, bo oni żyją – jakkolwiek brutalnie to nie zabrzmi – po nic, ponieważ nie mają celu. Ich cel jest doczesny, doraźny, a więc nietrwały. Pył na wietrze.
W związku z tym, który mit na temat świętego Graala jest odwiecznym faktem kulturowym, a który został stworzony przez np. żydowską anty-kulturę, która przejęła przemysł rozrywkowy w Hollywood?
Ja znam wyłącznie prawdziwe mity o świętym Graalu – te, które próbują wyjaśnić świat i pokazać ludziom drogowskazy.
Święty Józef z Arymatei razem z kielichem, do którego zebrał Krew Chrystusa, opuścił Palestynę i popłynął do Anglii. Jeszcze niedawno pokazywano tam głóg zasadzony ponoć przez tego świętego. Niektóre brytyjskie linie czy dynastie królewskie twierdziły nawet, że pochodzą od Józefa, członka Sanhedrynu.
Ten mit, ta opowieść o jego przybyciu do Anglii daje początek następnym mitom. Jeżeli bowiem rycerze okrągłego stołu szukają świętego Graala akurat na Wyspie, to dlatego, że ów kielich przypłynął właśnie w to miejsce, razem ze świętym Józefem.
Cały cykl arturiański, jeśli bliżej mu się przyjrzymy, dotyczy poszukiwania doskonałości. Król Artur tworzy okrągły stół na dwanaście miejsc. Dlaczego? Ponieważ koło nie ma początku ani końca, jest formą doskonałą. To samo tyczy się liczby 12 – jest to liczba doskonała. Celem Króla Artura jest stworzenie monarchii doskonałej, a 12 rycerzy ma mu w tym pomagać.
Ta monarchia zyskałaby jeszcze ważniejszą, lepszą sankcję, gdyby udało się odnaleźć świętego Graala – wówczas byłaby już absolutnie doskonała. Każda monarchia tak czy siak jest sakralna, bo władza królewska pochodzi od Boga, ale monarchia Króla Artura z dwoma najważniejszymi artefaktami chrześcijaństwa, czyli kielichem i włócznią setnika Longinusa, byłaby niemalże realizacją Bożego Królestwa na ziemi. Dlatego też rycerze okrągłego stołu poszukują świętego Graala.
Mamy tutaj bardzo ciekawy mit o Królu-Rybaku. I jest oczywiście mit o sir Lancelocie.
Chyba najbardziej znany…
Sir Lancelot w potocznym mniemaniu jest najdoskonalszym, najwspanialszym, najdzielniejszym, najbardziej rycerskim spośród rycerzy Króla Artura. To nie jest, niestety prawda. Sir Lancelot grzeszy, i to wielokrotnie. Dlatego też nigdy nie udaje mu się odnaleźć świętego Graala. Sir Lancelot dokonuje wspaniałych rycerskich czynów, ale one mają wyłącznie wymiar doczesny.
Rycerz króla Artura jest grzesznikiem. Uwodzi Elenę – córkę Króla-Rybaka. Przypłaca to szaleństwem. Następnie uwodzi Ginewrę – żonę króla Artura. Te jego grzechy przyczyniają się do upadku królestwa, a sir Lancelot nie jest godzien odnaleźć świętego Graala.
Udaje się to dopiero jego synowi. To sir Galahad odnajduje świętego Graala.
Jeśli Pan pozwoli, chciałbym teraz powiedzieć o zjawisku recepcji legend arturiańskich. Dzisiaj postrzegamy je przez pryzmat filmów. Identyfikujemy je z Anglią i Wyspami Brytyjskimi. Natomiast legendy arturiańskie opowiadające o idealnym królestwie, o idealnych rycerzach, miały bardzo szeroką recepcję.
Analizując różne polskie opowieści, legendy, mity, ale również opowieści historyczne oraz artefakty odnalazłem na przykład to, że legendy arturiańskie znane były na dworze księcia wielkopolskiego Przemysła I. Mało tego, książę Przemysław I przy pomocy legend i symboli arturiańskich komunikował się ze społeczeństwem wielkopolskim.
Na jednej ze swoich pieczęci umieścił siebie z tarczą, a na niej herb sir Lancelota. Nie swój, nie orła piastowskiego, tylko ukośne pasy, które powszechnie przypisywano sir Lancelotowi. Na jednej z pieczęci Przemysław pojawia się więc jako sir Lancelot. Ci, którzy znali i znają legendy arturiańskie, widząc pieczęć księcia wielkopolskiego doskonale rozumieją, o co chodzi. Oto książę Przemysław mówi, że jest sir Lancelotem.
Co to oznacza?
Oznacza to, że szuka świętego Graala, ale go nie znajdzie.
Co jest świętym Graalem dla księcia Przemysława?
Korona Polski. To jest ideał, do którego dążą w XIII wieku polscy książęta i polscy rycerze. Zjednoczenie Polski! Korona! Odbudowa Królestwa, które upadło przez grzech. To jest ich święty Graal.
Przemysław informuje wszystkich, którzy mieli okazję widzieć jego pieczęć, że oto on jest jak sir Lancelot – szuka świętego Graala. Ale znacznie ważniejszy jest komunikat, jaki widzowie tej pieczęci mogą sobie wydedukować. Ci, którzy znają legendy arturiańskie wiedzą, że sir Lancelot świętego Graala nie znalazł, ale syn sir Lancelota cel ten osiągnął. Synem Przemysława I był Przemysław II – ten, który faktycznie się koronował. Mamy tu więc niesamowity komunikat zawarty w jednym drobnym elemencie graficznym umieszczonym na pieczęci.
Dla Polaków wieku XIII świętym Graalem była korona zjednoczonego Królestwa Polskiego. Odzyskanie monarchii, odzyskanie tronu, odzyskanie statusu królestwa! Myślę, że warto ten fakt mocno podkreślić, bo pokazuje on, że koncepcja świętego Graala to nie tylko opowieść o poszukiwaniu takiego czy innego kielicha, tylko fakt kulturowy. Przejawia nam się on w rozmaitych miejscach Europy, rozmaitych aspektach kultury, a oznacza powszechnie znany i identyfikowany topos kulturowy.
Szukanie świętego Graala jest dążeniem do doskonałości, jest dążeniem do odzyskania dobra, które było wielkie i ważne, ale zostało utracone, zapomniane, zagubione. Przemysławowi II udało się odzyskać świętego Graala, czyli koronę. Królestwo Polskie jawi się w tej opowieści jako kolejna hipostaza idealnej monarchii arturiańskiej, tego średniowiecznego wzorca dla monarchii.
Czym jest współcześnie, w czasach antychrześcijańskiej rewolucji święty Graal?
Popkultura przejęła topos kulturowy, czyli ideę poszukiwania świętego Graala. Wiemy, że występuje on w rozmaitych miejscach w przejawach popkultury z najsłynniejszym filmem o Indianie Jonesie, który poszukuje świętego Graala. To wbrew pozorom nie jest zły film. Bohaterowie mówią wprost, że święty Graal to idea, co znajduje swego rodzaju ukoronowanie w finałowej scenie, kiedy okazuje się, że kielich Chrystusa nie jest bogactwem, złotem, wspaniałym i zdobionym drogimi kamieniami wytworem rzemiosła artystycznego. To jest prosty kielich cieśli, ale on symbolizuje ideę, nie bogactwo.
W filmie to też jest sprymitywizowane, ponieważ człowiek, który szuka świętego Graala, podąża za wiecznym życiem. Istotny jest tutaj jednak wątek poszukiwania, dążenia do czegoś. Sprymitywizowanie tego motywu nastąpiło zaś dlatego, że świętego Graala sprowadzono do ludzkich tęsknot typu „chciałbym żyć wiecznie”.
W filmie pojawiają się również inne błędy. Na przykład: żeby dojść do świętego Graala Indiana Jones musi stąpać po kamieniach, które ułożą się w Imię Pańskie. W filmie tym imieniem jest Jehowa, czyli słowo powstałe w wieku XVI z próby odczytania hebrajskiego Jahwe. W języku hebrajskim nie ma zapisu samogłosek, więc ten zapis, tzw. tetragramaton obejmuje tylko cztery znaki i trzeba wiedzieć – a po to są kapłani – jak wezwać Boga Jego prawdziwym imieniem. Na pewno nie jest to Jehowa. To słowo wymyślili protestanci w wieku XVI, więc Indiana Jones skaczący po kamieniach układających się w słowo Jehowa, rzekomo położonych w czasach pierwszej krucjaty, popełnia poważny błąd historyczny. To tak na marginesie. My, historycy patrzymy na wszystko trochę skrzywionym okiem i wszystko nam się musi zgadzać, a amerykańskim scenarzystom nie musi.
Popkultura wmawia nam, że chodzi o to, aby napić się ze świętego Graala. W mitach nie przychodziło nikomu coś takiego do głowy. Z kielicha Chrystusa pije wyłącznie kapłan w czasie Mszy Świętej. Wtedy dokonuje się transsubstancjacja – pojawia się żywy Chrystus. Próba napicia się ze świętego Graala to wymysł XX-wiecznych scenarzystów. Tu nie o to chodzi, tylko o poszukiwanie doskonałości.
W opowieści o świętym Graalu zawarte jest proste zalecenie dla każdego człowieka: twoje życie powinno być dążeniem do doskonałości. W dawnych wiekach było to równoznaczne z wezwaniem – twoje życie powinno być dążeniem do Boga, bo tylko Bóg jest doskonały. O to chodziło w opowieściach o poszukiwaniu świętego Graala. Dopiero potem zaczęto podstawiać inne doskonałości, już doczesne, jak korona Królestwa Polskiego. W innych opowieściach te cele są coraz mniej idealne i coraz prostsze, żeby szeroka publiczność oglądająca film w ogóle rozumiała, o co chodzi. Może części z widzów zaświta w głowie jakaś myśl o dążeniu do doskonałości.
Popkultura musi upraszczać przekazy, jeśli chce być pop, czyli mieć maksymalnie szerokie grono odbiorców, którzy będą się dobrze bawić. Film o Indianie Jonesie jest rozrywką, a nie przypowieścią moralną.
Ale jest sprzedawana jako „przypowieść moralna”, a Indiana Jones to „ostatni sprawiedliwy”…
Tylko, że aby zrozumieć ten film, trzeba trochę wiedzieć o legendach arturiańskich, legendach świętego Graala, znać choćby w zarysie którąś z nich. Wówczas można zrozumieć, że Indiana Jones podąża za jakąś nie doskonałością, ale ideą, co nie jest przecież złe. Człowiek powinien w swoim życiu realizować jakąś ideę – ideę dobra, piękna, sprawiedliwości. Znaczna część współczesnych ludzi myli idee z ideologią, a próby realizacji ideologii z reguły kończą się źle.
Co wspólnego ze świętym Graalem mają krzyżowcy, którzy w popkulturze najczęściej pojawiają się jako obrońcy tego pięknego skarbu?
Jeżeli przeniesiemy fakty historyczne na grunt mitów, to między krzyżowcami a mitami o świętym Graalu istnieje łączność polegająca na tym, że krzyżowcy poszukiwali utraconego dobra, utraconej wartości. Krzyżowcy wyruszyli odbić z rąk muzułmanów Jerozolimę, czyli środka świata, miasta świętego, najważniejszego miejsca dla chrześcijan. Jerozolima, miasto po ulicach którego stąpał Zbawiciel, także jest utraconą wartością.
Tak samo jak święty Graal jako symbol doskonałości został utracony, zagubiony i ludzkość go próbuje odzyskać, tak krzyżowcy starają się odzyskać swój cel, który jest bardziej wyrazisty. Nie jest to mityczny artefakt, który może symbolizować w różnych ujęciach różne rzeczy. Dla krzyżowców cel jest jasny i klarowny: przez kilkaset lat muzułmanie dokonywali inwazji na tereny chrześcijańskie, aż w końcu zdobyli Jerozolimę. Krzyżowcy chcą więc odzyskać to, co zostało utracone. To, co kiedyś było piękne, bo było cesarstwem rzymskim (tym chrześcijańskim), było ewangeliczną Palestyną a starotestamentową Ziemią Obiecaną.
Jeżeli spojrzymy na krzyżowców, zobaczymy, że oni naprawdę żyją w świecie, który jest zagrożony, bo muzułmanie opanowali nie tylko Jerozolimę, nie tylko Palestynę. Muzułmanie panują częściowo na Półwyspie Apenińskim. Muzułmanie zajęli znaczną część Półwyspu Pirenejskiego i południe Galii. Inwazja muzułmańska jest wielka i ma olbrzymi zasięg. Chrześcijaństwo jest zepchnięte do defensywy. Chrześcijaństwo to Francja, północne Włochy, Szwajcaria, Niemcy – monarchia karolińska otoczona zewsząd, jeśli nie przez pogaństwo, to przez wojujący islam.
Krzyżowcy myślą więc: żeby odzyskać dawną chwałę, pierwotną formę chrześcijaństwa, które przecież było niemal tożsame z Imperium Rzymskim, trzeba iść tam, gdzie jest to najważniejsze miejsce. Nie odbijajmy po kolei tego czy innego terytorium, tylko odzyskajmy miejsce, które jest dla idei chrześcijaństwa, idei Królestwa Bożego najważniejsze, czyli Jerozolimę.
Ridley Scott, który historią jest zafascynowany – i pewnie z tej fascynacji regularnie ją psuje, niszczy i dekonstruuje – w kiepskim filmie „Królestwo Niebieskie” słusznie zauważył, że tu chodziło o Jerozolimę jako środek świata. Jerozolima w koncepcji chrześcijańskiej jest środkiem i osią świata – axis mundi. Jerozolima to miejsce, gdzie ludzkość się zaczęła, gdzie zaczęła się i dobiegła historia człowieka na ziemi. Golgota, to przecież grób Adama – miejsce, gdzie umarł pierwszy człowiek. Na Golgocie umarł również Chrystus, zamykając historię: „Śmierć, która na drzewie wzięła początek, na drzewie została pokonana”. Historia zatoczyła koło. Historia zaczęła się w Jerozolimie i skończyła się w Jerozolimie. Od śmierci Chrystusa ludziom pozostaje wyłącznie czekać na Jego powtórne przyjście.
Jerozolima nie jest więc tylko punktem geograficznym. Tu nie chodzi tylko o miasto. Tu chodzi o ideę centrum świata.
Wie Pan, dlaczego Golgota jest nazywana Wzgórzem Czaszki?
Wiem, ale wydaje mi się, że nie wszyscy Czytelnicy PCh24.pl wiedzą…
Czytelnicy na pewno znają rozmaite krucyfiksy, w których u stóp krzyża znajduje się czaszka. To jest czaszka Adama. Golgota nazywa się Wzgórzem Czaszki, ponieważ tam był pochowany Adam.
Jest przepiękna legenda o drzewie Świętego Krzyża; legenda, którą pozwolę sobie na koniec opowiedzieć: Adam był tak zatwardziałym grzesznikiem, że kiedy po 900 latach od wygnania z Raju zrozumiał, że umiera, wysłał tam swojego syna, Seta. Miał on przynieść ojcu owoc z drzewa życia; owoc, którego Adam nie zdążył skosztować. Posłuszny Set poszedł i dotarł do bram Raju, ale stał tam anioł z mieczem ognistym. Powiedział mu, że tam nie wejdzie, ponieważ ludzkość została z Raju wygnana i nie ma powrotu.
Set wrócił zasmucony i o wszystkim opowiedział. Adam zrozumiał wówczas, że kara, jaką Pan Bóg na niego nałożył, jest nieodwołalna i trzeba umrzeć. I umarł. Kiedy Ewa wraz z dziećmi pierwszych rodziców chowali Adama, pojawił się anioł, który włożył w jego martwe usta ziarenko, z którym go pochowano.
Z tego nasionka wyrosło drzewo, na którym umarł Chrystus. To, co mówimy w prefacji o Krzyżu Świętym podczas Triduum Paschalnego: „Na drzewie rajskim śmierć wzięła początek, na drzewie Krzyża powstało nowe życie, a szatan, który na drzewie zwyciężył, na drzewie również został pokonany, przez Chrystusa Pana naszego”. Chrystus Pan umarł na drzewie życia, rajskim drzewie życia. Śmierć Chrystusa daje nam więc życie wieczne – dokładnie to, za czym tęsknił Adam. Dzięki śmierci Chrystusa na krzyżu mamy życie wieczne. Oczywiście musimy współdziałać z łaską Bożą, bo bez niej nie dostąpimy zbawienia. Istotne jest nasze dążenie do doskonałości. Tą doskonałością jest idea życia wiecznego, ale nie tego, które – jak opowiadają filmowcy – da się zdobyć, pijąc ze świętego Graala. My musimy z łaską Bożą współdziałać. Wielki Post to świetny moment, by pokazać, że nam na tym zależy.
Bóg zapłać za rozmowę.
Tomasz D. Kolanek