W debacie nad Inkwizycją jednym z najczęściej wymienianych problemów badawczych jest pytanie o liczbę ofiar, za które pośrednio lub bezpośrednio odpowiedzialne były trybunały wiary. Trzeba jasno stwierdzić: dokładna liczba ofiar nie jest dziś możliwa do ustalenia ze względu na zbyt skąpy (lub fragmentaryczny) materiał archiwalno-dowodowy. W przybliżeniu podać można (zarówno w przypadku Inkwizycji pontyfikalnej, jak i państwowej Inkwizycji hiszpańskiej), że ogólny procent przekazanych ramieniu świeckiemu przez trybunały wiary waha się w granicach 5 procent. Jednak nawet tak ogólne dane należy opatrzyć dwoma komentarzami.
Po pierwsze, niektóre ogłoszenia wyroków śmierci odbywały się zaocznie i nigdy nie zostały wykonane (na przykład, spalenie na stosie in effigie, czyli wizerunku lub kukły skazańca, jako formy przestrogi i prewencji).
Wesprzyj nas już teraz!
Po wtóre, należy pamiętać, że często sprawy religijne pokrywały się w oskarżeniach z wykroczeniami kryminalnymi. W tych sytuacjach trudno orzec, czy trybunał wiary, po przekazaniu oskarżonego kryminalisty sądom świeckim może być statystycznie zakwalifikowany jako odpowiedzialny za wyrok skazujący. Niejednokrotnie badania historyczne polegają na pewnym uproszczeniu i niedbalstwie intelektualnym archiwistów, którzy niejednokrotnie uznawali, że wyrok skazujący znaczył niechybnie stos, a w wielu przypadkach była to tylko kara kanoniczna (na przykład, cztery psalmy pokutne do codziennego odmówienia przez „skazanego”).
Mit auto-da-fé i inne błędy
Często też mylnie pojmuje się hiszpański termin auto de fé (upowszechniony w portugalskiej wersji jako auto-da-fé), niemający nic wspólnego z francuskim słowem feu (ogień), lecz etymologicznie pochodzący od łacińskich słów actus fidei czyli „akt/czyn wiary”. Czyn wiary nie oznaczał więc niechybnego stosu, lecz polegał na pojednaniu się skruszonych z Kościołem lub uwolnieniu niesłusznie oskarżonych o kacerstwo.
Jak wspomina historyk Joseph Hefele, w bardzo licznych ceremoniach auto-da-fé nie gorzało nic więcej prócz świec woskowych, które pokutnicy na znak ponownie ożywionej w nich wiary dzierżyli w swych rękach.1
W wieku XIX wielu historyków (również polskich, jak na przykład, L. Rogalski) pisząc o Inkwizycji, powoływało się na rozpowszechnioną wówczas protestancką encyklopedię kościelną Herzoga.2 Encyklopedia ta podaje liczby ofiar procesów inkwizycyjnych po dokładnym obliczeniu na 341 021 osób. Podobne liczby (prawdopodobnie wzorujące się na „dokładnych obliczeniach” protestantów lub znanej wówczas książce J. A. Llorenta zatytułowanej Histoire critique de l’inquisition d’Espagne) podaje Nussbaum w swej Historii Żydów.3
Dane najczęściej nierzetelne
Nierzetelność tych danych związana jest z licznymi błędami, popełnianymi mniej lub bardziej nieświadomie. Podstawowym jest wspomniane powyżej utożsamianie kar kanonicznych ze śmiercią. Najbardziej znany przykład dotyczy procesu w Toledo, 12 lutego 1486 roku – źródła protestanckie piszą o 750 osobach skazanych na śmierć w jednym tylko procesie inkwizycyjnym. Tymczasem, owszem, zostali oni skazani, ale wyłącznie na kary kanoniczne, niemające nic wspólnego z karami cielesnymi, a tym bardziej ze śmiercią. Ogólnie w badaniach tego rodzaju rażą nieścisłości, liczne uproszczenia, wręcz przekłamania (często, na przykład, wymienia się nazwiska inkwizytorów, podając daty wydawanych przez nich wyroków, które znacznie wyprzedzają czas ich pracy w trybunałach, a nierzadko wręcz czas ich narodzin!).
Historyczna wartość archiwów dotyczących procesów inkwizycyjnych jest dziś bardzo ważna, choćby z tego powodu, że istnieje tendencja zawyżania liczby ofiar, za które rzekomo odpowiedzialne są trybunały wiary. Najlepiej zachowały się archiwa Inkwizycji w Hiszpanii i Portugalii. Henry Charles Lea, historyk badający Inkwizycję państwową w Hiszpanii, skłania się ku liczbie tysiąca dwustu osób przekazanych ramieniu świeckiemu w okresie 200 lat działalności trybunałów. W pozostałych krajach zachowały się natomiast ogólne zestawienia dotyczące przekazywania oskarżonych ramieniu świeckiemu przez trybunały wiary (bynajmniej nie jednoznacznego z karą śmierci). Wedle innego historyka, Stanleya Payne’a, dokumentacja Inkwizycji w Portugalii wskazuje na około tysiąc czterysta osób skazanych na wyrok śmierci w okresie ok. 150 lat działalności trybunałów (od 1543 do 1684 roku). Brak tu jednak dowodów na realne wykonanie wyroków śmierci i przypadki palenia wizerunku skazanego.
Jedną z najlepiej udokumentowanych postaci inkwizytorów jest pełniący swą posługę w latach 1307-1323 inkwizytor Tuluzy, Bernardo Guidoni, opisany przez Umberto Eco w powieści Imię Róży. Do dziś zachował się kompletny rejestr archiwalny jego procesów. W ciągu szesnastu lat posługi inkwizytorskiej wydał on, w kilkunastu tysiącach procesów, 633 wyroki skazujące przeciw 602 osobom. Tylko czterdzieści jeden wyroków opiewa na najwyższą karę (31 w przypadku recydywistów i 10 w przypadku niebezpiecznych rebeliantów, zagrażających ładowi społecznemu). Warto też wspomnieć, że ów człowiek, powszechnie znany jako ikona czarnego terroru, wydał 274 wyroki złagodzenia odbywanych kar, a w 139 przypadkach orzekł zamianę więzienia na noszenie krzyża pokutnego naszywanego na odzienie.
Polowanie na czarownice
W kontekście liczby ofiar trybunałów inkwizycyjnych, warto wspomnieć o „polowaniu na czarownice” w Europie. Całkowitą liczbę kobiet spalonych na stosie ocenia się na pięćdziesiąt tysięcy, z czego – jak na podstawie zachowanych archiwów wskazuje prof. Agostino Borromeo – Kościół bezpośrednio odpowiedzialny jest za 59 straconych przez Inkwizycję hiszpańską, 4 stracone przez Inkwizycję portugalską i 36 straconych przez Inkwizycję rzymską.
Ogólnie rzecz ujmując, na podstawie zebranych danych archiwalnych i prac rekonstrukcyjnych, można przyjąć liczbę (niestety przybliżoną i nieprecyzyjną) około dziewięciu tysięcy osób przekazanych ramieniu świeckiemu przez Inkwizycję od XIII do XVIII wieku we wszystkich krajach, w których działały trybunały wiary.
Poczucie odpowiedzialności
Trudno dziś dyskutować o metafizycznym kontekście Inkwizycji, trudno zadać pytanie: ile osób uratowała ona nie tylko przed potępieniem wiecznym, ale i przed śmiercią fizyczną. Odpowiedzieć na to pytanie można tylko hipotetycznie, jednak w badaniach całościowych należy uwzględnić tego rodzaju odpowiedzi.
Niewątpliwie w sensie metafizycznym Inkwizycja uratowała wielu, zarówno poprzez nawrócenie, jak i przez odstraszający przykład bezkompromisowej walki z błędem. Można się z tą tezą nie zgadzać, jednak należy pamiętać, że okres, na który przypadł schyłek działania Inkwizycji, przyniósł w całej Europie o wiele więcej ofiar w wojnach religijnych (najmniej ich było w Hiszpanii, gdzie Inkwizycja działała najdłużej).
Historia niejednokrotnie wskazała, i wciąż wskazuje, że grzech zaniechania mści się w sposób niezwykle okrutny (wystarczy wskazać zaniechanie postawienia przed sąd Lenina et consortes ze strony drugiego premiera Rosji, Aleksandra Kiereńskiego, czy zaniechanie wypowiedzenia wojny prewencyjnej Hitlerowi w roku 1935 przez Piłsudskiego). Za tego rodzaju decyzje zapłaciły życiem i zdrowiem miliony niewinnych ludzi.
Stolica Apostolska powołując instytucję Inkwizycji nie uciekała nigdy przed odpowiedzialnością, zdając sobie sprawę z ciążącej na swych barkach odpowiedzialności za jej działalność. Działalność trybunałów wiary można dziś analizować pod kątem liczby ofiar, ale można na nią spojrzeć także z perspektywy poczucia odpowiedzialności Kościoła za powierzoną mu owczarnię, na co niejednokrotnie wskazywał św. Tomasz z Akwinu.
Roman Konik
1 J. Hefele, Der Card. Ximenes, Tubing 1851, s. 340.
2 Realencyklopädie f. prot. Theol. u. Kirche, (Inkwizycja🙂 t. VI, s. 679-711.
3 L. Nussbaum, Historia Żydów, Warszawa 1889.
Tekst ukazał się w nr. 10 dwumiesięcznika „Polonia Christiana”