19 listopada 2023

Innowiercy, błądzący, grzesznicy. Biedacy, od których „Kościół otwarty” odwraca twarz

(fot. PCh24.pl/ GS)

„Nie odwracaj twarzy od żadnego biedaka” (Tb 4,7) – to motto przypadającego na niedzielę 19 listopada VII Światowego Dnia Ubogich. O tym, że wydarzenie odbywać się będzie pod znakiem tego zaczerpniętego z Księgi Tobiasza fragmentu, dowiedziałem się podczas Mszy Świętej w zeszłym tygodniu – i nie mogłem powstrzymać gorzkiej refleksji. „Postępowy” Kościół pochyla się nad materialną biedą, wielu myli znaczenie charytatywnych działań, zrównując je z misją zbawczą – a prawdziwych nędzarzy zostawiamy samych sobie. Opiewamy miłosierdzie wobec ciała – i słusznie. Ale o tym skierowanym do duszy zapominamy.

 

Ubóstwo jest nierozłącznie związane z chrześcijaństwem. Miejsce dla niego znalazło się w treści „ośmiu błogosławieństw” – początku Kazania na Górze, uważanego za przełomowy wykład moralności Nowego Testamentu. Biedota od zawsze doświadczała z kolei pomocy ze strony Kościoła. Jałmużna i pomoc niezamożnym stanowią w końcu jeden z wyróżników wierzących w Chrystusa.

Wesprzyj nas już teraz!

Mimo tak aktywnego zaangażowania, współczesność poradziła sobie doskonale z zatarciem chrześcijańskich wyobrażeń dotyczących ubóstwa. Świadczy o tym dobitnie fakt, że podczas gdy nacisk na uczynki miłosierdzia względem ciała rośnie, zatracamy pamięć o najbardziej nieszczęsnych nędzarzach.

Nim rzucimy okiem w ich zapomnianą przez „postępową” część Kościoła stronę, warto odwojować kilka pojęć. Święty Tomasz powiada w końcu, że wiedza to umiejętność właściwego odczytywania natury danych zjawisk. W przypadku ubóstwa mamy dziś z tym nie lada problem…

Wszak walczymy z biedą, podczas gdy na kartach Ewangelii czytamy, że ubodzy dostępują szczególnego błogosławieństwa, a bogaci o zbawienie zabiegać muszą z wielkim trudem. Nierozsądna interpretacja ewangelicznych tekstów może nasuwać skojarzenia z doktryną katarów – średniowiecznych heretyków odrzucających świat doczesny jako z natury zły. W konsekwencji wyznawcy tego nurtu porzucili wszystkie troski, rezygnując m.in z wszystkich dóbr materialnych czy zakładania rodziny.

Tymczasem Kościół potępił ich doktrynę, a odcięcia się od majątku i życiowych potrzeb nigdy wiernym nie nakazał. Co więcej, chrześcijanie biednych wyciągają z nędzy, a nie pochwalają trwanie w niej.

Wszystko wyjaśnia nam sięgnięcie po nauczanie Ojców Kościoła i słowa Pawła Apostoła z pierwszego listu do Koryntian: „Trzeba więc, aby ci, którzy mają żony, tak żyli, jakby byli nieżonaci, a ci, którzy płaczą, tak jakby nie płakali, ci zaś, co się radują, tak jakby się nie radowali; ci, którzy nabywają, jak gdyby nie posiadali; ci, którzy używają tego świata, tak jakby z niego nie korzystali. Przemija bowiem postać tego świata” (1 Kor 7, 17-24), pouczał wiernych z greckiego miasta Apostoł Narodów.

Perspektywa ta, jak również zapisane na kartach Ewangelii świętego Mateusza określenie „ubodzy w duchu”, a wreszcie doktryna ojców Kościoła wyjaśniają, że prawdziwym sensem ubóstwa nie jest nędza – a przynajmniej nie tego ubóstwa afirmowanego przez Chrystusa. Rady ewangeliczne określają w końcu doskonałe moralnie wybory życiowe – w przyjściu na świat w niedostatku i niemożności zmiany położenia trudno tymczasem dostrzec większą zasługę.

Wartość błogosławionego ubóstwa jest duchowa – oznacza wolność od przywiązania do rzeczy doczesnych, mogącego przecież skutecznie, jak w wypadku bogatego młodzieńca, odwodzić od podążania za Mistrzem. Święty Paweł nie zabrania wszak gromadzenia majątku, ale zaleca życie tak jakby się go nie posiadało…

Takie ubóstwo wcale nie jest zarezerwowane dla nędzarzy – widzimy to na co dzień jak na dłoni. Wobec niedostatku moralnych sposobów wzbogacenia się, wielu przedstawicieli niższych sfer liczy na poprawę swojej sytuacji dzięki zbrodni, decydując się na handel narkotykami czy kradzież. Właśnie takim konsekwencjom biedy Kościół stara się przeciwdziałać, podejmując dzieła miłosierdzia. By brak środków do życia nie odwracał od czynienia zadość obowiązkom wobec Boga i bliźnich, trzeba starać się zmniejszać dotkliwość jego skutków.

Ale klasycznie chrześcijańska refleksja nie rokuje też łatwego osiągnięcia duchowej wolności bogaczom. Ci bowiem, by zachować rozległe majątki, muszą poświęcać im mnóstwo uwagi. Nawykli do wygód doświadczają więcej trudu w odmawianiu sobie czegoś wtedy, kiedy to konieczne.

Ewangeliczne ubóstwo to zatem coś innego niż kwestia stanu posiadania. Co więcej – w sensie eschatologicznym stanowi ono wielkie bogactwo. Wspomnijmy metaforykę, jakiej Chrystus Pan sam używał, głosząc swą naukę i Nowe Przymierze. Zbawiciel Królestwo Niebieskie zestawił z najcenniejszą perłą i wielkim skarbem ukrytym w roli.  

Skoro chrześcijańskie Objawienie i moralność przesądzają o prawdziwej zamożności, to wiek XXI obfituje w nędzarzy jak mało który w całym szeregu stuleci. To błądzący w sprawach wiary, ochrzczeni w niesakramentalnych związkach, wreszcie osoby zdemoralizowane i głęboko uwikłane w grzech, ale fetowane przez współczesną kulturę masową.

Te ofiary prawdziwej nędzy, mimo propagowania przez papieża „opcji preferencyjnej na rzecz ubogich” coraz rzadziej mogą liczyć na jałmużnę ze strony braci w wierze i duchownych. Pamiętamy o tym i apelujemy, by karmić głodnych, poić spragnionych i dać odzienie nagim – to godne pochwały. Ale jednocześnie słyszymy, że grzeszących napominać już ponoć nie wypada, podobnie jak pouczać nieumiejętnych. Wątpiącym zaś zamiast radzić dobrze, motywując do pozostania na wąskiej ścieżce wierności Panu, oferować mamy tolerancję i indywidualne rozeznanie…

To smutny paradoks, ponieważ to właśnie na duchową nędzę Kościół posiadł najlepsze lekarstwo. Jako monopolista przechowuje i ma obowiązek udzielać skarbu Bożej Prawdy. „Pastoralny” paradygmat, zamiast zachęcać do nabycia tej perły o nieskończonej wartości, przekonuje błądzących, by pozostali przy własnym majątku. To właśnie biedni, od których „otwarty Kościół” odwraca twarz – choć niesie ich na sztandarach…

 

Filip Adamus

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij