Od lata 2014 roku dziennikarze „Faktu” znajdowali się pod troskliwą opieką niemieckiego konsultanta, który instruował ich o tym jak pisać o rządzie i opozycji – ujawnił tygodnik. „wSieci”. Pod specjalną ochroną był rząd Donalda Tuska oraz Lech Wałęsa. O Andrzeju Dudzie trzeba było pisać w atmosferze skandalu.
Zdaniem tygodnika „wSieci”, latem 2014 roku dziennik „Fakt” otrzymał swojego niemieckiego opiekuna. Został nim Peter Prior, osoba znana z tego, że od lat 90-tych wydaje dyspozycje szefom największych gazet w Europie Środkowo-Wschodniej. W Polsce konsultant ów wpływ utrzymywał przynajmniej do połowy 2016 roku.
Wesprzyj nas już teraz!
Prior czytał i pouczał dziennikarzy, jeśli ci napisali artykuły krytyczne wobec rządu PO, Donalda Tuska czy Lecha Wałęsy. Ale atakował też za to, że zbyt życzliwie piszą o nowo wybranym prezydencie Andrzeju Dudzie” – napisał „wSieci”. W działaniach Dudy szukano „afery”. Dla dziennikarzy takie działanie było upokarzające. Szczególnie, że Prior nie miał doświadczenia w pracy dziennikarskiej.
Zdaniem tygodnika, obecność konsultanta miała przełożenie na to co się działo w „Fakcie”. Nowy redaktor dziennika, Robert Feluś traktował Niemca jak przełożonego, co zaowocowało np. zmianą narracji w sprawie przyjmowania uchodźców do Polski. Proemigracyjny nurt był związany z atakiem na rząd PiS. Podobnie rzecz się miała po ataku w Ełku, gdzie muzułmanie zabili Polaka. Przekaz miał być jasny: to wina rządu. Gazeta lansowała bowiem tezę, że należy przyjmować uchodźców bez limitów, tak jak chcą to Niemcy. Oficjalnie Prior miał pomagać dziennikarzom rozwijać swój warsztat.
Sprawa konsultanta wpisuje się w atmosferę skandalu jaki wywołał list Marka Dekana, szefa Ringer Axel Springer Media, do polskich pracowników koncernu. Naganną praktykę skomentował na łamach „wSieci” Bronisław Wildstein. Jak zauważył, przedstawiciel właścicieli „dyktuje swoim dziennikarzom przekaz nie tylko dnia, tekst wyznacza linię polityczną ukazujących się w Polsce mediów, narzuca im stosunek do wydarzeń krajowych i międzynarodowych. Więcej, redefiniuje im, a właściwie odwraca sens podstawowych pojęć, takich jak wolność, demokracja czy rządy prawa” – ocenił.
Zdaniem Wildsteina, w takiej sytuacji odwoływanie się do wolności „brzmiałoby jak kpina, gdyby nie to, że jest to powtórka totalitarnej propagandy, którą przerabialiśmy w PRL” – zauważył.
Źródło: „wSieci”
MA