Cenzura w internecie może zostać wprowadzona naprawdę na ostro. W ostatnich dniach, komentując plany Unii Europejskiej i polskiego rządu, zwracało na to uwagę wielu publicystów. Przytaczamy oceny Rafała Ziemkiewicza, Roberta Mazurka, Łukasza Warzechy i Radosława Pogody.
– Po samokrytyce złożonej przez Marka Zuckerberga i po wywiadzie, w którym Elon Musk pozwolił wystąpić publicznie, pani Alice Weidel, szefowej niemieckiej AfD – i już wcześniej po wywiadzie, który zrobił z Trumpem – podniosły się liczne głosy o tym, że Internet to właśnie zło i przed tym złem trzeba obronić demokrację – powiedział Rafał Ziemkiewicz w komentarzu zamieszczonym na jego youtube’owym kanale.
Jak podkreślił, to ciekawa wolta, bo takich głosów nie było, dopóki Mark Zuckerberg „posłusznie cenzurował wszystkie treści pod kątem politycznej poprawności, usuwając konserwatystów i chrześcijan, tnąc zasięgi, nakładając shadowbany”.
Wesprzyj nas już teraz!
Ziemkiewicz wskazał, że siły lewicowe już wielokrotnie ingerowały w proces wyborczy, ostatnio w Rumunii, gdzie polityczny sąd unieważnił wybory; a wcześniej w innych krajach. Na przykład we Włoszech, wywołując kryzys finansowy po to, by zainstalować w Rzymie posłusznych sobie „technicznych” premierów, na których nikt nigdy nie chciałby głosować.
– Teraz biznesmeni już się skapowali, że nie będzie się zarabiać na ekobadziewiu, ale na wierceniu i powrocie do paliw kopalnych. Zuckerberg zauważył, że nie będzie się zarabiać na niszczeniu społeczeństw i ich rozkładaniu poprzez promowanie wszelkiego rodzaju BLM-woekistowskiej postawy. Przeciwnie, będzie się zarabiało na patriotyzmie, wartościach, myśleniu w kategoriach narodowych – dodał.
Tylko Europa jest wciąż w innej fazie; tu cały czas myślą, że można to powstrzymać i powtarzać w kolejnych krajach to, co zrobiono w Rumunii. Rumunia była według Ziemkiewicza poligonem doświadczalnym, sprawdzianem, „jak daleko można się posunąć w tym, co nazywa się obroną demokracji przed demokracją”.
Na problemy związane z działaniami UE zwracał uwagę z kolei Łukasz Warzecha.
– Jeżeli chodzi o sytuację z wolnością słowa, następuje przesunięcie w dobrą stronę w Stanach Zjednoczonych. Mieliśmy oświadczenie Marka Zuckerberga, który zapowiedział szereg zmian, w tym kulturowy zwrot w kierunku priorytetu wolności słowa – wskazał w wideoblogu opublikowanym na swoim kanale youtube’owym.
W Europie jest jednak inaczej. Łukasz Warzecha zwrócił uwagę, że od lutego 2024 roku w Europie obowiązuje Digital Services Act (DSA), czyli Akt o Usługach Cyfrowych. Według niego DSA, choć miał być regulacją osłabiającą dominację korporacji takich jak Meta czy Google, stał się narzędziem o mieszanych skutkach. Warzecha wyjaśnił, że jednym z głównych celów DSA było zwiększenie przejrzystości algorytmów, które sugerują treści, oraz regulacja reklamy, co w założeniu miało być korzystne.
Podkreślił jednak, że DSA zawiera mechanizm definiowania i zgłaszania „nielegalnych treści”, co w praktyce może prowadzić do cenzury. Treści te są określane jako niezgodne z prawem Unii lub państw członkowskich, co zdaniem Warzechy może być interpretowane szeroko i dowolnie. Mechanizm zgłaszania pozwala na sygnalizowanie takich treści przez dowolne osoby, a decyzje podejmują wyznaczone w każdym kraju „koordynatory usług cyfrowych” – w Polsce prawdopodobnie Urząd Komunikacji Elektronicznej.
Warzecha zaznaczył, że instytucja „zaufanych podmiotów sygnalizujących”, mających odgrywać kluczową rolę w tym systemie, może być zdominowana przez środowiska NGO z doświadczeniem i infrastrukturą, co może ograniczać konkurencję. DSA nakłada również specjalne obowiązki na dostawców bardzo dużych platform internetowych, takich jak Google czy Facebook, w tym przeprowadzanie ocen ryzyka systemowego w zakresie naruszenia przepisów Karty Praw Podstawowych UE. Obowiązki te obejmują także ograniczanie ryzyka negatywnych skutków dla dyskursu obywatelskiego i procesu wyborczego, co zdaniem Warzechy może prowadzić do większej cenzury i manipulacji algorytmami.
Łukasz Warzecha zwrócił uwagę, że przed nagraniem swojego materiału w „Dzienniku Gazecie Prawnej” pojawił się artykuł Elżbiety Rutkowskiej zatytułowany Internet do cenzury. Omówiono w nim kontrowersyjne zapisy projektu przepisów wdrażających DSA w Polsce, które wprowadzono po konsultacjach publicznych. Warzecha wyjaśnił, że nowelizacja ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną zawiera procedurę umożliwiającą prezesowi Urzędu Komunikacji Elektronicznej blokowanie treści bez uprzedniej kontroli sądu.
Podkreślił, że dotychczasowe przepisy o blokowaniu treści, oparte na prawie komunikacji elektronicznej, były kontrowersyjne, ale odnosiły się jedynie do zagrożeń dla obronności, bezpieczeństwa państwa oraz porządku publicznego. Nowe przepisy obejmują trzy dodatkowe kategorie: naruszenie dóbr osobistych, naruszenie praw własności intelektualnej oraz rozpowszechnianie treści wyczerpujących znamiona czynu zabronionego lub nawołujących do niego. W każdej z tych sytuacji decyzja prezesa UKE miałaby być podejmowana szybko, bez wcześniejszego rozstrzygnięcia sądowego.
Warzecha wyraził obawy, że wprowadzone zmiany stworzą łatwy do nadużycia mechanizm cenzorski, który może być wykorzystywany przez różne podmioty. Zwrócił również uwagę na ignorowanie uwag Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Rządowego Centrum Legislacji, które proponowały większe zaangażowanie użytkownika w proces decyzyjny. Resort cyfryzacji uzasadnił odrzucenie tych propozycji dążeniem do uproszczenia procedury.
Dziennikarz odniósł się także do działań ministra cyfryzacji, Krzysztofa Gawkowskiego, który w przeszłości sugerował możliwość odebrania koncesji Telewizji Republika. Warzecha podsumował, że DSA, choć pierwotnie miało inne założenia, może stać się narzędziem do wprowadzania mechanizmów ograniczających wolność słowa.
Podobnie rzecz ocenił w rozmowie z Piotrem Szlachtowiczem z kanału „Do Rzeczy” Radosław Pogoda.
Jak wskazał, są ludzie, którzy próbują dziś wypchnąć zwykłych ludzi z mediów. – Doskonale wiedzą, że moment, w którym my przestaniemy mieć możliwość komunikowania się ze sobą, przekazywania sobie informacji, przypominania sobie informacji, nawet ich słów sprzed kilku tygodni czy kilku miesięcy, to jest moment, w którym odzyskają kontrolę – stwierdził.
O cenzurze, powiedział, mówi nie tylko Biejat czy Tusk, którzy są akurat przy „korycie”, ale też osoby dalece bardziej poważne. – Mówi to pan Thierry Breton, wysoko postawiony francuski oficjel KE, na przykład – wskazał.
Cenzurę zdecydowanie skrytykował też na Kanale Zero Robert Mazurek.
–„ Trzeba zablokować w Polsce Twittera, być może Facebooka i Instagrama. Trzeba zabrać koncesję i zamknąć telewizję Republika. Trzeba wprowadzić pełną kontrolę nad wszystkimi treściami w internecie”… Mówią to politycy rządzącej koalicji oraz wspierający ich dziennikarze… Temu trzeba powiedzieć stanowczo nie – mówił Robert Mazurek.
– Politycy wierzą, że ten kto ma media, ten ma władzę. A skoro pomóc mogą media, to trzeba zapewnić sobie kontrolę nad mediami – wskazał.
Jak dodał Mazurek, TVN24, choć wpływowy, nie jest już taką potęgą jak w przeszłości. Dlatego coraz częściej mówi się o odebraniu koncesji Telewizji Republika. Fakt, byłoby to nielegalne, ale – co to kogo obchodzi? – W Polsce nie decydują sądy, w Polsce nie decyduje Trybunał Konstytucyjny. W Polsce decyduje pałka, a tę dzierży minister Siemoniak – podkreślił.
– Skoro internet jest tak nieprzychylny, to trzeba zablokować internet. Trzeba zająć się tym internetem. Jeszcze niedawno, gdyby ktoś mówił takie rzeczy, uznano by, że to wariat albo faszysta. A teraz mówią to całkiem poważni ludzie – dodał.
– Wicemarszałek Senatu i kandydatka lewicy na prezydenta Magdalena Biejat chyba jest poważną polityczką, prawda? To ona przecież najpierw w Radiu zET, a później w nagranej przez siebie rolce, mówiła twardo, może należy zamknąć w Polsce, zablokować Platformę X Elona Muska, bo ten Elon Musk ma okropne poglądy. Jeżeli polityk lewicy mówi takie rzeczy, to ja mam taką drobną, złośliwą satysfakcję, bo kiedy wszyscy mówili, że lewica jest zamordystyczna, to wiele osób nie wierzyło. No nie; to takie prawackie gadanie, jak to, lewica zamordystyczna?! Lewica chce swobód dla wszystkich, nie tylko dla gejów. No i okazuje się, że swobody, owszem, ale naprawdę nie dla was, drogie misie. Dla was będzie kontrola internetu i to wam zapowiada wicemarszałek Biejat, a być może, jeśli ktoś ją wybierze, a chyba nie wybierze, prezydent Biejat – wskazał Mazurek.
Następnie dziennikarz odniósł się do głośnych słów Doroty Wysockiej-Schnepf, dziennikarki i żony dyplomaty, która stawiała pytanie o możliwość zamknięcia portalu X.
– Dlaczego dziennikarz wzywa do cenzury? Jak dziennikarz może walczyć o ograniczenie wolności słowa? Przecież to jest całkowite sprzeniewierzenie się naszej misji. Jak to w ogóle jest możliwe? Otóż przychodzą mi do głowy jakieś trzy wytłumaczenia. Po pierwsze takie, że dziennikarze nie działają w swoim interesie, ale działają w interesie polityków, którym tak bardzo kibicują. Po drugie takie, że czują się lepsi. Czują się stworzeni do pouczania innych. I po trzecie wreszcie uznają, że media nie są od opisywania świata takim, jaki on jest, tylko od kształtowania go. I to naprawdę, naprawdę jest bardzo niebezpieczna sytuacja. Politycy i dziennikarze mówią zamknijmy X-a, ograniczmy wolność słowa i wolność wypowiedzi w innych mediach społecznościowych – podkreślił.
Źródło: youtube
Pach