Szczegółowe dane dotyczące użytkowania 800 tysięcy samochodów elektrycznych wyciekły do internetu. Można sprawdzić, gdzie jeździł właściciel, godzina po godzinie. Jak pisze „Der Spiegel”, który ujawnił tę sprawę: „Było widać, kto i kiedy parkował pod domem, pod BND (agencja wywiadowcza – red.) albo pod burdelem”.
Sprawa dotyczy samochodów marek Volkswagen, Seat, Audi oraz Skoda. Najwięcej danych zebrano z następujących państw: Niemcy, Norwegia, Szwecja, Wielka Brytania, Holandia, Francja, Belgia, Dania, Szwajcaria, Austria. Opublikowana przez „Der Spiegel” mapa pokazuje, że wyciekły również dane polskich kierowców, zwłaszcza w Warszawie.
Wszystko za sprawą aplikacji, którą instalowali użytkownicy samochodów elektrycznych chcący korzystać z ich pełnej funkcjonalności. „Der Spiegel” opisuje przykład niemieckiej polityk Nadji Weipper, która kupiła VW ID.3 i zainstalowała aplikację producenta. Aplikacja przesyłała do centrali dane dotyczące użytkowania pojazdu – w tym informację o każdym uruchomieniu silnika oraz szczegółowe dane GPS. Dane nie były odpowiednio chronione i wyciekły do sieci, gdzie były dostępne przez wiele miesięcy. W efekcie można sprawdzić, kiedy Nadja Weippert jechała do pracy, kiedy jej samochód stał pod domem, kiedy odwiedzała fizjoterapeutę, kiedy i gdzie pojechała na urlop. To samo dotyczy innych niemieckich polityków. Na przykład poseł do Bundestagu Markus Grübel bywał nie tylko w swoim domu i w Bundestagu, ale również przed domem spokojnej starości, gdzie mieszka jego ojciec albo w budynkach wojskowych, jako że jest członkiem państwowego Komitetu Obrony. Widać też, kiedy wybrał się na krótki wypad do sąsiedniego landu.
Wesprzyj nas już teraz!
Dane dotyczące 800 tysięcy pojazdów były dostępne w chmurze Amazona. Większość z danych można powiązać z konkretnymi nazwiskami kierowców, właścicieli albo menadżerów flot. W sumie możliwe było pozyskanie danych o konkretnej lokalizacji 460 tysięcy pojazdów w wielu krajach.
Jak podaje „Der Spiegel”, w przypadku Niemiec ujawniono dane nie tylko szeregu polityków, ale także kilkudziesięciu radiowozów czy… pracowników służb wywiadowczych (sic). W absolutnej większości użytkownicy e-samochodów nie zdawali sobie sprawy, że są nieustannie śledzeni, a tym mniej – że ich aktywność za kierownicą jest widoczna w sieci.
Dane mogą być używane do szantażu, ale nie tylko: dotyczyły również pojazdów jeżdżących na Ukrainie oraz w Izraelu, więc – jak podkreśla „Der Spiegel” – mogły mieć nawet znaczenie wojskowe.
Najbardziej szczegółowe dane dotyczącą pojazdów VW ID.3 oraz ID.4; większość informacji pochodzi z roku 2024, niektóre są wcześniejsze.
W przypadku VW oraz Seatów dane lokalizacyjne podawano z dokładnością co do 10 centymetrów. W przypadki Audi oraz Skody – z dokładnością do dziesięciu kilometrów.
Jak przypomina „Der Spiegel”, choć dane dotyczące opisanych wyżej samochodów były szeroko dostępne, w istocie o wiele większa liczba samochodów przesyła do centrali szczegółowe informacje. Przykładowo Mercedesy klasy B przesyłają co dwie minuty swoją lokalizację, raportują przebieg, poziom paliwa, ciśnienie w oponach oraz zaciągnięcie hamulca ręcznego. Według niemieckiego dziennika bardzo problematyczna pozostaje kontrola nad danymi, które pozyskują nowoczesne samochody.
Można chyba powiedzieć, że jazda nowo wyprodukowanym samochodem, nawet bez telefonu komórkowego, przestała być sprawą prywatną.
Źródło: spiegel.de
Pach