Iracki i syryjski rząd potępiły ataki amerykańskie na proirańskie bojówki. Jednocześnie milicja Kataib Hezbollah grozi nasileniem przemocy. ONZ apeluje o deeskalację konfliktu. Irakijczycy wraz z innymi krajami z regionu próbują zacieśnić relacje i współpracę w zakresie bezpieczeństwa, by skupić się na odbudowie gospodarki. Bagdad pośredniczy w ułożeniu relacji z Iranem.
W miniony weekend – z upoważnienia prezydenta Joe Bidena – amerykańskie siły przeprowadziły ataki na obiekty i bojówki proirańskie w Syrii oraz Iraku. Strona amerykańska uzasadniała interwencję wojskową na terytorium Iraku, wskazując, że siły amerykańskie są tam „na zaproszenie irackiego rządu”, by walczyć z dżihadystami. W przypadku Syrii, Biały Dom unikał podania podstaw do interwencji.
Rząd w Bagdadzie obawia się nasilenia przemocy, tym bardziej, że milicje proirańskie wzywają irackie siły bezpieczeństwa do współpracy z grupami zbrojnymi w celu wyzwolenia terytorium kraju od amerykańskiego „okupanta”.
Wesprzyj nas już teraz!
Kataib Hezbollah w odpowiedzi na amerykański nalot lotniczy na grupę Hashd al-Shaabi na granicy iracko-syryjskiej, do którego doszło w niedzielę, zagroziła nasileniem operacji przeciwko siłom USA. „Na ekstremizm w postawie i podejściu USA należy odpowiedzieć działaniem, a nie potępieniem” – komentował Abu Ali al-Askari, wysoki rangą dowódca irackiego Kataib Hezbollahu w poniedziałkowym komunikacie zamieszczonym na Telegramie. Wezwał do nasilenia ataków na kwaterę główną i bazy „wroga”. Al-Askari zaapelował również do irackich sił bezpieczeństwa, by podjęły współpracę z milicjami w celu wyzwolenia terytorium kraju od „okupanta”.
Podczas amerykańskiego nalotu zginęło czterech członków milicji Hashdal-Shaabi w zachodniej prowincji Anbar w Iraku, w pobliżu granicy z Syrią. Po ataku iracki rząd nie krył swojego oburzenia. W poniedziałek władze podkreśliły w komunikacie, że Amerykanie naruszyli suwerenność kraju.
Irak po raz kolejny został zmuszony do zrównoważenia interesów swoich dwóch głównych sojuszników: USA i Iranu. Yahya Rasool, rzecznik ministerstwa obrony Iraku podkreślił, że naloty naruszyły suwerenność kraju i powtórzył apel o unikanie wykorzystywania „ziemi irackiej do porachunków”.
Pentagon poinformował, że naloty rozpoczęte w nocy w niedzielę, były wymierzone we wspierane przez Teheran bojówki, w odpowiedzi na ataki dronów na siły amerykańskie w Iraku. Według Departamentu Obrony, druga bezpośrednia interwencja administracji Bidena przeprowadzona przeciwko grupom zbrojnym powiązanym z Iranem, wymierzona była w bazy bojówek proirańskich po obu stronach granicy iracko-syryjskiej.
W poniedziałek proirańska bojówka potwierdziła śmierć czterech swoich członków w jednej z baz w pobliżu miasta Qaim, na zachód od Anbar, na granicy syryjskiej. Naloty zbiegły się w czasie z wizytą prezydenta Izraelu w USA i wielką paradą Sił Mobilizacji Ludowej w Iraku (sojuszu około 40 formacji militarnych, w skład których weszły także proirańskie bojówki).
Wspierane przez Iran grupy milicji walczyły z obcymi wojskami okresowo od inwazji kierowanej przez USA do 2011 roku. Podzielone grupy paramilitarne powróciły następnie w szczytowym momencie wojny z Państwem Islamskim w 2014 roku, odgrywając – wraz z innymi irackimi jednostkami – kluczową rolę w pokonaniu ISIS.
Od czasu zakończenia wojny Ludowe Siły Mobilizacji przeprowadzają sporadyczne ataki na amerykańskie instalacje wojskowe, bazy i konwoje, a także cele rakietowe w ufortyfikowanej Zielonej Strefie Bagdadu, gdzie rezydują zachodni dyplomaci. W Iraku wciąż przebywa 2500 amerykańskich żołnierzy w ramach międzynarodowej koalicji przeciwko ISIS.
Śmiałość tych sił była postrzegana jako wczesny test dla prezydenta Bidena, który jednocześnie podjął negocjacje z Teheranem w sprawie ponownego przyłączenia się do umowy nuklearnej z międzynarodowymi mocarstwami.
W lutym Biden po raz pierwszy upoważnił siły USA do ataku na bojówki po ostrzale amerykańskiej bazy w Erbil, w wyniku którego zginał filipiński kontraktor. W sumie od początku roku grupa przeprowadziła ponad 40 ataków w całym Iraku.
Sekretarz prasowy Pentagonu John Kirby bronił użycia siły w niedzielę wieczorem, mówiąc, że „Stany Zjednoczone podjęły konieczne, odpowiednie i celowe działania mające ograniczyć ryzyko eskalacji, ale także, by wysłać jednoznaczny, odstraszający komunikat”.
– Te obiekty są wykorzystywane przez wspierane przez Iran milicje, które są zaangażowane w ataki bezzałogowych statków powietrznych (UAV) na personel USA i obiekty w Iraku – tłumaczył rzecznik Pentagonu..
Irańskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych stwierdziło, że „USA nadal podążają złą ścieżką w regionie. (…) [administracja Bidena] postępuje zgodnie ze złą polityką poprzedniej administracji”.
Kadhimi, tymczasowy premier Iraku przed opóźnionymi wyborami, które mają się odbyć w październiku tego roku, często tkwi między Waszyngtonem a Teheranem. Długo naciskany przez USA, by powstrzymać szyickie milicje, w zeszłym miesiącu próbował wykorzystać swoją władzę, aresztując wysokiego rangą przywódcę Ludowych Sił Mobilizacji, Kasema Musleha pod zarzutem zabicia w Karbali działacza społeczeństwa obywatelskiego imieniem Ihab al-Wazni.
Jednak po dwutygodniowej szarży PMF, które oblegało Zieloną Strefę w Bagdadzie, Musleh został zwolniony z powodu „braku dowodów”.
W niedzielę, gdy doszło do nalotów amerykańskich w Bagdadzie odbywał się także historyczny szczyt Egiptu, Jordanii i Iraku. Kraje zgodziły się wzmocnić współpracę w zakresie bezpieczeństwa i gospodarki. W spotkaniu – po raz pierwszy od trzech dekad brał udział szef egipskiego rządu. Bagdad próbuje pełnić rolę mediatora między krajami arabskimi a Iranem. W kwietniu właśnie w Iraku odbyły się rozmowy między Teheranem a Arabią Saudyjską.
„Ożywienie w Iraku toruje drogę do zintegrowanego systemu dla naszego regionu opartego na walce z ekstremizmem, poszanowaniu suwerenności i partnerstwie gospodarczym” – tweetował prezydent Iraku Saleh.
Na szczycie poruszano kwestie regionalne, a także sposoby zacieśnienia współpracy między Irakiem, Jordanią i Egiptem w dziedzinie bezpieczeństwa, energii i handlu. Przywódcy dyskutowali o „politycznym rozwiązaniu” 10-letniej wojny domowej w Syrii w oparciu o rezolucje ONZ, by zapewnić bezpieczeństwo i stabilność kraju i umożliwić powrót uchodźców.
Przywódcy z zadowoleniem przyjęli starania o przywrócenie stabilności w Libii i Jemenie oraz wezwali do wycofania obcych sił i najemników z Libii. Zaapelowali także o wznowienie wysiłków na rzecz osiągnięcia „sprawiedliwego i kompleksowego pokoju” między Izraelem a Palestyńczykami oraz do stworzenia niepodległego państwa palestyńskiego.
Pochwalono rolę Egiptu w negocjowaniu zakończenia śmiertelnych działań wojennych między Izraelem a przedstawicielami Hamasu w maju oraz zobowiązanie Kairu do pomocy w odbudowie przybrzeżnej enklawy.
Sisi jest pierwszym prezydentem Egiptu, który odwiedził Bagdad od czasu inwazji wojsk irackiego dyktatora Saddama Husajna na Kuwejt w 1990 roku. W ostatnich latach stosunki między Bagdadem a Kairem uległy poprawie, a urzędnicy z obu krajów złożyli wizyty. Król Jordanii odwiedził Irak na początku 2019 roku po raz pierwszy od 10 lat.
Spotkanie irańskich i saudyjskich urzędników w Bagdadzie, o którym donoszą media, było pierwszym szczytem na wysokim szczeblu od czasu, gdy Rijad zerwał stosunki dyplomatyczne z Teheranem w 2016 roku.
Iracki analityk Ihsan al-Shamari nie ma wątpliwości, że niedzielny szczyt był przesłaniem dla Stanów Zjednoczonych, że Irak nie zrezygnuje z dobrych relacji z Iranem, podobnie jak z innymi krajami arabskimi.
Irak od dawna jest polem bitwy o wpływy między odwiecznymi wrogami Waszyngtonem i Teheranem. Z obu tymi krajami Bagdad stara się utrzymywać dobre relacje.
Źródło: digitaljournal.com, vice.com, aa.com.tr
AS