Organizacje prorodzinne w Irlandii alarmują, że już 10 listopada odbędzie się ważne referendum. Obywatele będą musieli wypowiedzieć się w sprawie wprowadzenia do konstytucji nowych zapisów, które podważać będą naturalne prawo rodziców do wychowania swoich pociech.
Wyborcy będą musieli zaakceptować albo odrzucić m.in. zapis mówiący o tym, że państwo „uznaje i potwierdza naturalne prawa wszystkich dzieci”. Ustawodawca jednak nie zdefiniował ani nie określił katalogu tych praw. Obywatele mają także wyrazić swoje zdanie w sprawie zapisu, który pozwala przedstawicielom władzy na swobodne zabieranie dzieci spod opieki rodziców i umieszczenie ich w państwowych placówkach wychowawczych.
Wesprzyj nas już teraz!
Szef Human Life International Ireland, Patrick McCrystal nie ma wątpliwości, że jest to „zuchwałe” i „perfidne” referendum, które wyrządzi szkodę dzieciom. Inni krytycy ostrzegają, że nowe przepisy – jeśli zostaną zaakceptowane – pozwolą władzom na zabieranie dzieci spod opieki rodziców i powierzanie ich instytucjom rządowym praktycznie bez żadnych ograniczeń, gdy tylko „dobro dziecka będzie tego wymagało”.
Projektodawcy na razie nie zdefiniowali pojęcia „dobro dziecka”, aby później rząd mógł swobodnie – zgodnie z własnym zapotrzebowaniem – to zrobić, pozostawiając rodziców bezradnymi. Istotą referendum jest przejęcie przez instytucje państwowe – kosztem rodziców – całkowitej odpowiedzialności za „dobro dzieci i ich edukację”. Ustawodawcy zaproponowali wprowadzenie art. 42 a, który stwierdza, że w „wyjątkowych przypadkach”, gdy rodzice „zaniedbają obowiązki wobec swoich dzieci” państwo „jako strażnik dobra wspólnego” będzie uprawnione do „zajęcia miejsca rodziców”.
Przedstawiciele rządu twierdzą, że proponowane zmiany mają przeciwdziałać wykorzystywaniu nieletnich przez jakiekolwiek instytucje, co miało miejsce w przeszłości. Ale jak na ironię losu do nadużyć dochodziło właśnie w zdecydowanej większości przypadków, gdy dzieci były odbierane rodzicom i przekazywane do państwowych placówek wychowawczych.
Nora Bennis, konserwatywna działaczka i założycielka Partii Narodowej, napisała w liście do irlandzkiego eksperta, że referendum „może prowadzić do wielu innych, nawet znacznie gorszych nadużyć wobec dzieci, ponieważ nie ma w ogóle informacji o tym, jak miałyby one być chronione przez państwo”. Rządowi wyjątkowo zależy na tym referendum. Politycy przewidzieli niewiele czasu na konsultacje społeczne, ale przeznaczyli sporo funduszy na namawianie obywateli do głosowania na „tak”.
Wcześniej – jak to zwykle bywa w takich przypadkach – reprezentanci rządu i różnych organizacji przedstawili szereg sprawozdań, świadczących o wykorzystywania nieletnich w przeszłości. Mary Ellen Synonz z „Daily Mail” nie ma wątpliwości, że propozycja rządu jest „niebezpieczna”. Jej zdaniem władza państwowa, która w przeszłości odpowiedzialna była na liczne nadużycia wobec dzieci, poprzez nowe przepisy chce przyznać sobie jeszcze większe uprawnienia.
Zdaniem Petera Westa, wiceprezesa Human Life International, w Irlandii narasta wrogość wobec rodziny a nowe przepisy to wyraz dyktatury władzy. Ubolewa jednak, że niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę. – Można odnieść wrażenie, że bardzo niewiele osób w Irlandii zdaje sobie sprawę, jak radykalne są proponowane zmiany – dodaje West.
W Wielkiej Brytanii i Niemczech władze państwowe mają już bardzo duże uprawnienia w stosunku do rodzin. W Niemczech np. przedstawiciele instytucji państwowych mogą wszcząć postępowanie wobec rodziców, którzy na znak protestu odmawiają posyłania dzieci na skandaliczne zajęcia edukacji seksualnej. W Saltzkkoten rodzice kilkunastu dzieci trafili z tego powodu do aresztu.
Źródło: LSN,
AS