John Smeaton, szef wpływowego Stowarzyszenia Obrony Dzieci Nienarodzonych uważa, że irlandzkie referendum na temat praw dzieci, to tylko fragment światowej kampanii wymierzonej w rodzinę. 10 listopada Irlandczycy będą mogli wypowiedzieć się za akceptacją lub odrzuceniem nowej poprawki do konstytucji, która pozwoli władzom na odbieranie nieletnich spod opieki rodziców, gdy ci „dopuszczą się zaniedbań”.
Krytycy twierdzą, że referendum przekaże całą władzę i odpowiedzialność za wychowanie oraz edukację dzieci organom państwowym. Pozostawia się im np. wolną rękę w sprawie zdefiniowania pojęcia „dobra dziecka” i jego „najlepszego interesu”. W przyszłości rodzice mogą okazać się bezradni wobec postępowania urzędników, którzy arbitralnie będą decydować o odbieraniu im pociech.
Wesprzyj nas już teraz!
Według Smeatona, referendum w Irlandii to tylko niewielki wycinek globalnej kampanii wymierzonej w rodzinę. Twierdzi on, że od ponad pół wieku trwa wojna o dzieci, którym odmawia się nawet prawa do narodzin. Ta wojna prowadzona jest przez potężne organizacje pozarządowe, ONZ, rządy, organy ustawodawcze, a ostatnio także przez niektórych z najbardziej wpływowych polityków, w tym małżeństwa Clintonów i Obamów w Stanach Zjednoczonych oraz Tony’ego Blaira, Gordona Browna i Davida Camerona w Wielkiej Brytanii.
Walka polega na ograniczaniu prawa rodziców do wychowania potomstwa zgodnie z własnymi przekonaniami, a także na agresywnej promocji homo-ideologii. Wyrazem tej wojny jest chociażby zawarty niedawno konsensus dotyczący raportu komisarz ONZ ds. Praw Człowieka, Navenethem Pillay. Domaga się ona między innymi odebrania rodzicom prawa do sprzeciwiania się aborcji, której zamierzają się poddać ich dzieci.
Raport przewiduje także wprowadzenie obowiązku pociągania do odpowiedzialności karnej pracowników służby zdrowia, administracji i organizacji pozarządowych, odmawiających udziału w procedurze aborcyjnej nieletnich lub zwalczających aborcję.
Smeaton apeluje do duchownych katolickich, by w większym stopniu zaangażowali się w działania antyaborcyjne i prorodzinne. Obrońca życia ubolewa, że kapłani zbyt rzadko mówią o zabijaniu dzieci poczętych, a prawa aborcyjne na świecie bardzo często forsują politycy, którzy ośmielają się nazywać się katolikami.
O szeroko zakrojonej kampanii instytucji międzynarodowych wymierzonej w tradycyjną rodzinę i dzieci świadczy także skandaliczna iberoamerykańska konwencja o prawach młodzieży przyjęta w 2008 r.
Jest to dokument, który przyznaje szereg skandalicznych „praw” młodym ludziom w wieku od 15. do 24. lat. Konwencja narzuca m.in. krajom, które ją ratyfikują, obowiązek wprowadzenia do szkół – na wszystkich poziomach nauczania – edukacji seksualnej. Edukacja ta musi „uczyć pełnej akceptacji tożsamości seksualnej” oraz promować metody i środki zapobiegania niechcianej ciąży. Konwencja zabrania jakiejkolwiek formy dyskryminacji młodzieży, w tym dyskryminacji z powodu „orientacji seksualnej” oraz głoszonych opinii.
Zgodnie z konwencją młodzi ludzie już w wieku 15 lat „mają prawo do swobodnego wyboru partnera życiowego ” (art. 20), prawo do wyboru religii, jakiej chcą i do głosowania w wyborach powszechnych (art. 17 i 21).
Kolejne skandaliczne zapisy mówią o tym, że młodzież ma prawo do własnej tożsamości budowanej w oparciu o indywidualne cechy płci, „orientację seksualną” itp. Konwencja narzuca także obowiązek przekazania nadzoru nad respektowaniem tych wszystkich „praw” ponadnarodowej iberoamerykańskiej organizacji ds. młodzieży.
Paragwajska Izba Deputowanych, mimo silnego nacisku organizacji międzynarodowych, rządu i mediów nie zgodziła się w 2010 r. na ratyfikację dokumentu.
Konwencję przyjęły i ratyfikowały do tej pory: Republika Dominikany, Ekwador, Kostaryka, Honduras, Urugwaj i Boliwia. Podpisały, ale nie ratyfikowały: Kuba, Gwatemala, Meksyk, Nikaragua, Paragwaj, Peru, Portugalia, Wenezuela oraz Panama.
Źródło: LSN, piotrskarga.pl, Agnieszka Stelmach