Stwierdzenie imama Anjema Chudary’ego, że pewnego dnia prawo szariatu zostanie wprowadzone także w Polsce, prawdopodobnie dla wielu Polaków brzmi jak wróżenie z fusów albo kiepski żart. Jednak Brytyjczycy i Francuzi już dawno przestali się śmiać.
Święto monarchii w Wielkiej Brytanii trwa w najlepsze i z pozoru nic nie może go zepsuć. Narodziny „Royal baby 2” są okazją do wyrażania dumy i przywiązania Brytyjczyków do swych wartości. Jednak może się w tym miejscu pojawić pytanie: jakie to właściwie wartości? W cieniu świętowania narodzin księżniczki czai się bowiem groźny potwór radykalnego islamu. Kto wie jaką rolę odegra on w ciągu najbliższych kilku dekad, nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale także w Europie Zachodniej. Postępujący proces radykalizowania się muzułmanów widoczny jest na wszystkich możliwych poziomach życia społecznego. Nie można w tej chwili nawet stwierdzić, że granica wkrótce zostanie przekroczona, ponieważ już zamachy w Londynie, Madrycie, Paryżu były taką islamską aberracją. Niemniej jak do tej pory krępująca władze i media poprawność polityczna nie pozwala na wskazanie źródeł kryzysu. Dlatego patologia będzie się pogłębiać.
Wesprzyj nas już teraz!
Niedawno opinię publiczną zelektryzowała informacja, że gang pakistańskich muzułmanów przez długie miesiące gwałcił dzieci i kobiety w miastach angielskich (o tym więcej TUTAJ:). Tragedia wielu ofiar była możliwa z powodu tchórzostwa polityków, urzędników, w tym policjantów, którzy kwestię bezpieczeństwa obywateli podporządkowali tak zwanej tolerancji oraz nakazowi zwalczania mitycznej islamofobii. W myśl ideologicznej poprawności nic, co związane z islamem nie może być przecież złe. Ta hańbiąca i godna potępienia bierność otworzyła pole zboczeńcom do niszczenia godności kolejnych ofiar.
Ekspansja postępuje
Dzięki tchórzostwu władz dotarło nad Tamizę prawo muzułmańskie. Ideologia multi-kulti miast skłonić do integracji wyznawców Allacha ze społeczeństwem europejskim, doprowadziła do sytuacji przeciwnej. Oto większość musi się podporządkować radykalizującej się mniejszości. Muzułmanie sami, nie czekając na państwo brytyjskie zaczęli budować swoje małe kalifaty. Aktualnym przykładem jest trwająca w najlepsze, podjęta na terenie kilkunastu szkół z Birmingham akcja „Koń Trojański”. Zdominowane przez muzułmanów komitety rodzicielskie doprowadziły do segregacji płci w klasach, zmian w programie nauczania i islamizacji życia szkolnego, włącznie z obowiązkiem modlitw kilka razy dziennie. Jak donosi Polskie Radio, na dorocznej konferencji dyrektorów brytyjskich szkół, która zajęła się tym patologicznym problemem, podano przykłady zastraszania nauczycieli, od podrzucania w szkołach zabitych zwierząt, po listy z groźbami śmierci.
Zastraszeni dyrektorzy i nauczyciele, którzy nie chcieli się zgodzić na prawo szariatu w swoich szkołach byli zwalniani z pracy lub przenoszeni do innych placówek. Dopiero teraz odważyli się skierować do rządu wniosek o założenie rejestru zradykalizowanych muzułmańskich członków komitetów rodzicielskich, ale wydaje się, że reakcja nastąpiła zbyt późno i nie powstrzyma już islamofaszystów. Tym bardziej, że rozmaitym wpływowym gremiom jest po drodze z muzułmanami. Na przykład Brytyjskie Stowarzyszenie Prawników (The Law Society) opracowało nowe wytyczne regulujące sporządzanie testamentów zgodnych z szariatem i uznawane jednocześnie przez brytyjskie prawo. Adwokaci w Anglii i Walii muszą stosować się do tych wytycznych, dotyczących zarówno testamentów, jak i aktów darowizn, umów małżeńskich czy kontraktów finansowych.
Szariat dla Londynu, Paryża i… Warszawy
Problem jest poważny, a wspomniane przykłady to tylko czubek góry lodowej. Islam jako koncepcja, nie tylko religijna, ale także polityczna, ekonomiczna, ideologiczna niesie spustoszenie w Europie, ale pożyteczni idioci islamu uśmiechają się rozbrajająco i wzruszają ramionami. Koncepcja muzułmańska na wielu poziomach naraz różni się diametralnie od wizji państwa demokratycznego, liberalnego, świeckiego, wolnego od religii, neutralnego religijnie, czyli takiego modelu jaki aktualnie dominuje i jest realizowany w Unii Europejskiej. W islamie nie istnieje taka sfera, którą w Europie dość dobrze już rozpoznaliśmy i nazwaliśmy, czyli wolność religijna. Na naszych oczach muzułmanie przenoszą wprost do XXI wieku, jak w kapsule czasu średniowieczne modele inspirowane Koranem. Oto nad Tamizę i Sekwanę dotarły kalifaty i kary hudud.
Zapowiedź niejakiego imama Anjema Chudary’ego, który w wywiadzie udzielonym niedawno stacji TVN stwierdził, że pewnego dnia prawo szariatu zostanie wprowadzone także w Polsce, prawdopodobnie dla wielu Polaków brzmi jak wróżenie z fusów, ale Brytyjczycy i Francuzi przestali się już śmiać. Islam różni się od naszej cywilizacji dosłownie wszystkim i we wszystkim i nie ma szans na znalezienie z nim tak zwanego konsensusu. Żadne dni islamu w Polsce tego nie odmienią.
Po pierwsze, nie istnieje w tym systemie rozdział pomiędzy tym co świeckie a tym, co należy do sfery sacrum. Wszystko jest świętością, bo wszystko należy do Allacha. Po drugie, islamskie prawo różni się diametralnie od tych obowiązujących na Zachodzie. Dla pobożnego muzułmanina wszystko, co obowiązuje na Zachodzie jest haram (zakazane). Po trzecie, islam to właściwie nieustanny nakaz misyjności i prozelityzmu. Po czwarte, islam ma przynieść Europejczykom wyzwolenie. Po piąte, muzułmanin musi być ofensywny, nie może wyrzec się używania przemocy. Po szóste wreszcie, zemsta i odwet to naturalna reakcja na doznaną krzywdę. Islam, co szokuje jeszcze bardziej, może w pełni liczyć na wsparcie liberałów. Rządy krajów Unii Europejskiej dokonują zmian w prawie pod pretekstem zabezpieczenia wolności i równości obywateli UE wyznających islam, na przykład wprowadzając do kodeksu rodzinnego nakazy respektowania poligamii.
Nieuchronne zderzenie
Jest jeszcze jeden aspekt. Prawo szariatu nie musi czekać na legalizację ze strony władz Francji, Belgii, Holandii czy Wielkiej Brytanii. Ono już działa nieformalnie w enklawach na obrzeżach wielkich metropolii jak Londyn, Paryż, Kolonia. Dla pobożnego muzułmanina prawo europejskie nie jest w ogóle wiążące, europejskie karty, manifesty, traktaty, deklaracje itp. są opresyjne, jak ujął to zacytowany powyżej imam. Prawo Allacha jest uniwersalne, wiążące swoich wyznawców mieszkających zarówno na pustyniach Półwyspu Arabskiego, Sahary bądź Somalii, jak i w Londynie czy Paryżu. Sądy honorowe są codziennością, chłosty, okaleczenia także. Mało o nich słyszymy, bo te okrucieństwa są odnotowywane jako przestępstwa kryminalne i nie zaliczane do praktyk religijno-prawnych. Dlatego nie przebijają się do oficjalnego dyskursu. Warto powtórzyć: to nie jest tak, że muzułmanie chcą przenieść prawodawstwo średniowieczne do współczesności. Przeciwnie oni chcą, jak w kapsule czasu przenieść XXI wiek wprost do muzułmańskiego średniowiecza (do VII wieku po Chrystusie), zaś brak przestrzeni wolności jednostki konfrontuje się ponadto z nietolerancją państwa świeckiego, które wymazuje religię i praktyki religijne z przestrzeni publicznej w ogóle, a to nieodłącznie wiązać się będzie z napięciami i konfliktami. Oczekiwanie, że muzułmanie zaakceptują zakaz noszenia tradycyjnych okryć głowy we Francji jest ułudą, zaś presja, aby tolerowali wolność słowa i prawo do obrażania religii i ich liderów (zaczynając od Mahometa) musi napotkać na zdecydowany opór. Tego pobożny muzułmanin nie zaakceptuje nigdy. A owo „nigdy”, może przybierać groźne w skutkach działania i przynosić śmiertelne żniwo, czego dowodem był atak na redaktorów paryskiego tygodnika „Charlie Hebdo” i dwanaście trumien. Dlatego takie tragiczne w skutkach akty terroru będą się, niestety, powtarzać coraz częściej.
Tomasz M. Korczyński