Morderstwa zachodnich dziennikarzy uzasadnia ich kłamstwami w sprawie Państwa Islamskiego. „Kalifa” uważa za łaskawego wobec chrześcijan. Powody sukcesów ISIS widzi w zgniliźnie moralnej Europejczyków. Polak walczący za islamistów z Syrii i Lewantu udzielił wywiadu tygodnikowi „ABC”.
Wychowany w Niemczech syn Polki i Palestyńczyka zmienił nazwisko i jesienią 2012 roku wyjechał do Syrii by walczyć za islam. Adrian obecnie nazywa się Abu Bakr Al Sham. Wcześniej miał dobrą pracę w warszawskiej korporacji a jako osoba znająca język arabski i niemiecki mógł spodziewać się świetnej kariery. Wybrał jednak drogę terrorysty. Teraz męczeństwo uznaje za najpiękniejszy los jaki może go spotkać.
Wesprzyj nas już teraz!
Rozmówca Witolda Gadowskiego i Michała Króla przesiąknięty jest propagandą Państwa Islamskiego. Opowiada absurdalne historie, między innymi o cudownej woni wydzielanej przez krew muzułmańskich męczenników czy o żywych ludziach z przestrzeloną głową. Mają to być cuda Allaha.
Adrian zaprzecza także doniesieniom o zbrodniach popełnianych w Kalifacie. – To kłamstwa brudnych, zachodnich dziennikarzy. Dlatego ich ścinamy, bo kłamią. U nas niewolnik musi być traktowany z najwyższym szacunkiem. Nie ma mowy o żadnych gwałtach – wybiela wizerunek ISIS terrorysta mający wiele zastrzeżeń nie tylko do europejskich żurnalistów, ale także całego społeczeństwa.
– Tu, w Europie, ludzie są jak wypaleni od środka. Niewielu myśli o Bogu, kobiety są brudne, zdeprawowane, mężczyźni stają się zdegenerowani, wynaturzeni. Nie chcę żyć na takim kontynencie. (…) Codziennie patrzyłem na zgorszenie, wyuzdanie, brak szacunku dla wartości. Miałem pracę w zagranicznej korporacji (…), ale to niewolnictwo – wyjaśnia swoje motywacje Abu Bakr Al Sham będący świadom kryzysu wartości świata zachodniego. Nie oferuje jednak zbyt wielu opcji wyboru Europejczykom i nie proponuje kontynentowi powrotu do chrześcijańskich korzeni.
– Zginiecie jak wszyscy niewierni. Takie jest prawo Allaha. My zwyciężymy, dojdziemy do Rzymu i na Placu Świętego Piotra będziemy urządzać masowe egzekucje niewiernych – grozi nam terrorysta polskiego pochodzenia. Mimo tak zdecydowanych słów uważa, że wszystkie zbrodnie są uzasadnione. Mają one być odpowiedzią na działania państw europejskich wobec krajów arabskich. Nawet „Kalif” Abu Bakr al-Baghdadi ma być łaskawy wobec chrześcijan żyjących w Lewancie. – Mogą żyć na terenie kalifatu albo nawracając się i przechodząc na islam, albo płacąc jizyię-specjalny podatek nakładany na chrześcijan – twierdzi Adrian, zapominający o rzezi Jazydów i konieczności ucieczki z domów tysięcy wyznawców Chrystusa.
– Jezus dziś byłby muzułmaninem. (…) Jego słowa zostały później sfałszowane. Wy jesteście politeistami – zarzuca chrześcijanom islamski bojownik zbrodniczej organizacji, którego matka jest katoliczką.
Ma on też wiele ciekawego do powiedzenia na temat działania polskich służb. Mężczyzna był trzykrotnie aresztowany w Niemczech. Za każdym razem deportowano go do Polski i dopiero za trzecim razem terrorystą zainteresowały się polskie służby.
– Byli z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Śmieszne typki, nie wiedzieli nawet dokładnie, o czym mówią. Potem w Warszawie usiłowali mnie śledzić, ale robili to tak fachowo, że od razu ich rozpoznawałem. Raz w tramwaju znacząco włożyłem rękę pod kurtkę. Myślałem, że śledzący mnie agent ABW sobie nogi połamie, tak wiał. (…) Niemcy przynajmniej potrafili mnie złapać, a polskie służby są jak dzieci we mgle – ocenia terrorysta.
Źródło: „ABC”
MWł