W Izraelu kolejny krok we wprowadzaniu ideologii progresywizmu i rozbijania tradycyjnej rodziny poczyniła władza sądownicza. To kolejny przykład wykorzystywania „trzeciej władzy” do wprowadzania i przyspieszania zmian tam, gdzie nie robią tego władze ustawodawcze.
Sąd Najwyższy zezwolił właśnie na tzw. „macierzyństwo zastępcze” parom osób tej samej płci. „Macierzyństwo zastępcze” zostało zalegalizowane w Izraelu w 1996 roku, ale tylko dla par heteroseksualnych. Później odkrojono kolejny plaster salami z normalności i zezwolono na przysposabiania sobie dzieci przez kobiety formalnie samotne, a więc także przez żyjące w parach homoseksualnych. Następnie w debacie pojawiło się wynajmowanie kobiet do rodzenie dzieci, czyli tzw. surogatek, co od kilkunastu lat było postulatem żydowskiego lobby LGBT.
Taka ustawa nie miała szansy przejścia w parlamencie, ale krajowy Sąd Najwyższy w niedzielę 11 lipca zdecydował, że pary osób tej samej płci będą mogły wykorzystywać „matki zastępcze” w Izraelu do rodzenia dla siebie dzieci. Zjawisko takie istniało już wcześniej, ale homo-pary zamawiały sobie dzieci w krajach takich jak Indie, Nepal, Tajlandia, czy Stany Zjednoczone.
Krajowy Sąd Najwyższy nakazał, by nowe prawo dla par homoseksualnych zostało zmienione w ciągu najbliższego półrocza. Poraża tu argumentacja sądu.
„Nie możemy akceptować stałych i sprzecznych z prawami człowieka uprzedzeń istniejącego systemu macierzyństwa zastępczego” – napisała przewodnicząca składu sędziowskiego Esther Hayut. Chodzi tu jednak po prostu o handel dziećmi i tworzenie rynku dla takich praktyk, które samo w sobie narusza godność ludzi i wystawia na niebezpieczeństwa także same dzieci.
Izrael jest regionalnym „prymusem” wprowadzania ideologii LGBT. W parlamencie zasiada kilku zadeklarowanych homoseksualistów. Jednak rządząca koalicja, która odsunęła od władzy Netanyahu, jest wyjątkowo krucha i oparta o dość egzotyczne sojusze. Decyzja Sądu Najwyższego prawdopodobnie wywoła tarcia w nowej koalicji rządowej. Jest w niej formacja Meretz, której szef Nitzan Horowitz jest zadeklarowanym homoseksualistą, ale rząd współtworzy także np. konserwatywny ruch islamski Raam, który określa homoseksualistów jako „dewiantów”. O potknięcie i upadek koalicji nie trudno…
Bogdan Dobosz