W tym czasie, gdy europejscy politycy zastanawiają się, w jaki sposób powtrzymać falę imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, Izrael zaostrzył prawo imigracyjne, zaczął budowę wysokiego muru wzdłuż granicy z Jordanią i dał „niechcianym” Afrykańczykom propozycję nie do odrzucenia: albo wyjedziecie do kraju, który wam wskażemy, albo traficie do więzienia.
W ciągu ostatnich dziesięciu lat do Izraela napłynęło z Afryki około 55 tys. imigrantów zarobkowych i azylantów. Ponad 36 tys. spośród nich stanowią Erytrejczycy i około 14 tys. – Sudańczycy. Pozostałe 5 tys. – jak podaje ministerstwo spraw wewnętrznych Izraela – to imigranci z krajów takich jak: Ghana, Liberia, Kongo i Wybrzeże Kości Słoniowej.
Wesprzyj nas już teraz!
25 czerwca br. Bloomberg Bussines w krótkiej relacji na temat sytuacji Afrykańczyków w Izraelu cytował wypowiedzi dyrektora zasobów ludzkich firmy Isrotel.Ltd. – właściciela 17 luksusowych hoteli w Izraelu. David Blum pytał, dlaczego jego kraj zintensyfikował działania w celu deportacji uchodźców. –To zdrada tradycji Izraela i zły interes, zważywszy na fakt, że Afrykańczycy są podstawą bytu biznesów restauracyjnych i hotelowych. To wstyd dla ludzi, którzy żyją z traumą Holokaustu. Jak możemy mieć tak krótką pamięć? – zastanawiał się Blum.
Ponad 45 tys. azylantów afrykańskich, którzy przybyli do Izraela po 2006 roku – wcześniej żyło tam jedynie 3 tys. Afrykańczyków – określanych jest przez członków rządu izraelskiego mianem „szpiegów.” Przybysze to głównie chrześcijanie (wg niektórych źródeł stanowią oni około 80 proc.) i muzułmanie, którzy – jak mówią politycy – zagrażają bezpieczeństwu i żydowskiej tożsamości kraju.
W marcu rząd w Tel Awiwie ustanowił program, przyspieszający deportację i pozwalający więzić tych, którzy nie chcą „dobrowolnie” opuścić Izraela.
Minister sprawiedliwości Ayelet Shaked już w ub. roku mówiła: „państwo Izrael nie będzie rozwiązaniem dla wszystkich bolączek Afryki.” Minister tłumaczyła, że większość Afrykańczyków, ubiegających się o azyl w Izraelu, to nie uchodźcy, lecz imigranci zarobkowi”.
Trzy miesiące temu Shaked napisała na swoim profilu na Facebooku, że „dziesiątki imigrantów przeniknęły do Izraela w ciągu ostatnich kilku tygodni” i „jedynie ostre przepisy mogą zmniejszyć motywację do przyjazdu tutaj”.
Agencja Bloomberg podaje, że około połowa z 7 tys. personelu sprzątającego w hotelach izraelskich to afrykańskie kobiety, głównie z Sudanu i Erytrei. Agencja dodaje, że podczas gdy większość osób z 6,3 mln Żydów mieszkających z Izraelu, to potomkowie uchodźców, którzy uciekli przed prześladowaniami, „kraj wykazał niewielki apetyt na przyjęcie nieżydowskich imigrantów ubiegających się o azyl”.
W ciągu ostatnich sześciu lat, Izrael zatwierdził zaledwie 200 wniosków o nadanie statusu uchodźcy, który pozwala na nieokreślony pobyt w kraju. Tysiące innych wnioskodawców zostało albo deportowanych, albo postawionych w sytuacji zawieszenia, tj. muszą odnawiać wizy co kilka miesięcy i w każdej chwili grozi im wydalenie z Izraela.
Władze Tel Awiwu od dwóch lat wzmagają presję na imigrantów. W 2013 roku ukończono budowę muru o długości 245 km wzdłuż granicy z Egiptem. O ile w 2012 r., gdy nie było ogrodzenia, do Izraela przedostało się tą drogą 10 tys. osób, o tyle dwa lata temu dotarło nią zaledwie 70 osób.
Policja regularnie przeprowadza kontrolę Afrykańczyków, domagając się od nich okazania dowodów zakupu telefonu, roweru itp. W razie ich braku, imigrant może zostać oskarżony o kradzież.
Pomoc wojskowa w zamian za przyjęcie imigrantów wydalonych z Izraela
W kwietniu tego roku media afrykańskie i izraelskie donosiły, iż co najmniej trzy kraje w Afryce wykazały gotowość do przyjęcia tzw. izraelskiego pakietu pomocowego w zamian za akceptację azylantów wydalonych z Izraela. Agenci izraelscy obiecali pomoc wojskową, broń, szkolenia, technologie know-how, pomoc żywnościową i specjalne dotacje na każdego przyjętego nielegalnego imigranta, który twierdzi, że uciekł przed prześladowaniami politycznymi i łamaniem praw człowieka w swoim kraju.
Negocjacje m. in. z władzami w Rwandzie, Ugandzie, Burundi, Kenii i Etiopii prowadził od ponad roku w imieniu premiera Benjamina Netanjahu specjalny wysłannik, weteran Mosadu Hagai Hadas.
2 kwietnia br. theeastafrican.co.ke donosił, iż prezydent Rwandy Paul Kagame – notabene oficer, wyszkolony przez amerykańską armię, który pomaga USA, Izraelowi i innym krajom zachodnim w realizacji interesów m.in. w Demokratycznej Republice Konga i Sudanie – potwierdził doniesienia mediów, że Kigali finalizuje wartą wiele milionów dolarów umowę z Izraelem w sprawie przyjmowania nielegalnych imigrantów, których Izrael zamierza wydalić.
Ministerstwo spraw wewnętrznych Izraela poinformowało dwa miesiące temu, że będzie sukcesywnie „przesiedlać imigrantów, znajdujących się w tymczasowych aresztach,” zachęcać innych „do dobrowolnego opuszczenia Izraela w bezpieczny i godny sposób” i „udania się do wybranych krajów afrykańskich, które przyznają im status uchodźcy.”
We wrześniu ubiegłego roku, raport Human Rights Watch stwierdził, że rząd w Tel Awiwie stworzył „zawiłe przepisy prawne,” które nie przyznają statusu uchodźcy uciekinierom z Erytrei i Sudanu. Dlatego wielu z nich trafiło do ośrodka-więzienia Holot, znajdującego się w samym środku pustyni Negew. HRW donosiła, że uciekinierzy, którzy zgodnie z prawem międzynarodowym powinni uzyskać status uchodźcy, de facto nie są traktowani jak azylanci i nie mają żadnych praw. W większości przypadków nie mają także żadnych oficjalnych dokumentów, co oznacza, że nie mogą legalnie pracować w jakimkolwiek innym kraju i czeka ich ewentualny areszt.
14 maja br. „The Washington Post” pisał, iż władze Izraela wysłały listy polecone do pierwszych z 45 tys. Erytrejczyków i sudańskich uchodźców, informując ich, że mają 30 dni, aby zaakceptować ofertę Izraela w wysokości 3 tys. 500 dol. USD w gotówce, bilet w jedną stronę do domu lub do nienazwanego kraju trzeciego w Afryce, albo trafią do więzienia Saharonim.
Izraelscy przywódcy ogłosili, że „trudne podejście” wobec problemu imigrantów ostatecznie może uratować im życie, zniechęcając do niebezpiecznej podróży. – Jest to forma przymusu, ale nie przymusowa deportacja – przekonuje Sigal Rozen, odpowiedzialny za politykę społeczną, który prowadzi rządową Infolinię dla uchodźców i migrantów w Izraelu. Według władz izraelskich, około 1 tys. 500 azylantów już skorzystało z propozycji wywiezienia ich do innych państw w Afryce.
W listach do uchodźców z Erytrei izraelski rząd obiecuje, że „pieniądze zostaną podane na lotnisku w bezpieczny sposób. Po przyjeździe do kraju trzeciego, imigrantom zostaną udzielone informacje na temat życia w danym kraju i innych ważnych kwestii”.
Agnieszka Stelmach